Reklama

Osoby zainteresowane luksusową limuzyną, są właściwie skazane na modele oferowane przez niemieckich producentów. Jedyną dla nich alternatywą jest Lexus LS, który przedstawia nieco inne podejście do tego, jaki powinien być samochód reprezentacyjny. Widać to zresztą na pierwszy rzut oka, za sprawą stylistyki. Ostre linie i mocne przetłoczenia nadają japońskiej limuzynie mnóstwo charakteru. Nie sprawia może już tak futurystycznego wrażenia, jak w momencie premiery, ale nadal zwraca uwagę na ulicy.

Wzrok przyciąga też sylwetka LSa oraz jego rozmiary. Limuzyna Lexusa mierzy 5235 mm długości, więc jest naprawdę spora. Wynika to z filozofii producenta, który założył, że kupując auto tej klasy oczekujemy najwyższego komfortu i największej przestronności, więc nie ma sensu robić krótkiej wersji flagowego modelu.

No dobrze, ale co właściwie zmieniła niedawna modernizacja? Nieco inaczej zaprojektowano przedni zderzak (widać to po bocznych wlotach powietrza) i zmieniono reflektory. Na pierwszy rzut oka mogą wydać się takie same, ale łatwo zauważyć, że diodowy pasek do jazdy dziennej nie wcina się już w zderzak pod głównym reflektorem, ale wpisano go w ten reflektor. Sam kształt bumerangu pozostał, ale nie rozszczepia się już na trzy paski na jednym końcu. Czy ta zmiana poprawiła prezencję LSa, to kwestia gustu.

Znacznie ważniejszy jest jednak fakt, że nowe reflektory wykorzystują opracowaną przez Lexusa technologię Blade Scan. W każdym z nich znajduje się tylko 10 diod, a więc bardzo mało jak na adaptacyjne LEDy. To dlatego, że w sterowaniu strumieniem światła biorą także udział dwa zwierciadła, dzięki czemu możliwe jest znacznie lepsze doświetlenie drogi, bez oślepiania innych użytkowników. Lexus podaje, że teraz pieszego idącego skrajem drogi można dostrzec nie z 32, ale z 56 metrów.

Pozostałe zmiany z zewnątrz to już czysta kosmetyka. Pojawiły się nowe kolory lakierów oraz nowe wzory felg aluminiowych (standardowy rozmiar to 20 cali). Wersję po modernizacji można rozpoznać też po wstawkach w tylnych reflektorach z ciemnego chromu.

We wnętrzu wita nas dobrze znana deska rozdzielcza, pełna przechodzących w siebie linii i nastawiona na elegancję oraz luksus, a nie przytłoczenie podróżnych elektroniką. Kierowca ma przed sobą stosunkowo nieduży zestaw wirtualnych wskaźników, a dodatkowe informacje (jak wskazania nawigacji czy systemów wsparcia) może znaleźć na dużym, kolorowym wyświetlaczu head-up. Centrum dowodzenia stanowi centralny ekran o przekątnej 12,3 cala, który jest jedną z najważniejszych nowości w zmodernizowanym LSie.

Dotychczas stosowane multimedia były bodaj jedyną poważną bolączką modelu. Przeciętna grafika, miejscami nieintuicyjne menu, a przede wszystkim sterowanie za pomocą touchpada. Rozwiązanie niewygodne nawet na postoju, a w czasie jazdy wręcz irytująco absorbujące. Lexus niestety nie zmienił oprogramowania i pozostawił gładzik, ale ekran po pierwsze jest teraz dotykowy, a po drugie system obsługuje Android Auto i Apple CarPlay, co całkowicie odmienia wygodę korzystania z multimediów. Aby łatwiej było sięgać do ekranu, został przesunięty do przodu i nie jest już zabudowany, co dodaje desce rozdzielczej LSa trochę więcej lekkości.

Przy okazji rozwiązano także inny problem z ergonomią, jakim było sterowanie ogrzewaniem i wentylacją foteli oraz ogrzewaniem kierownicy. Żeby to zrobić, trzeba było wybrać menu główne, wejść do ustawień klimatyzacji, a tam wybrać podmenu odpowiedzialne za ogrzewanie/wentylację. Nie było to wygodne, szczególnie zważywszy na konieczność używania touchpada. Teraz pod nim, obok przycisku wywołującego zaawansowane ustawienia fotela (szerokość boczków, zagłówek w czterech płaszczyznach i wiele innych) oraz masażu, znalazł się nowy przełącznik, przenoszący nas natychmiast do menu ogrzewania i wentylacji. W tym samym miejscu umieszczono także przycisk aktywujący asystenta parkowania - kolejna drobna, acz pożądana zmiana (dotychczas aktywowało się go z poziomu kamery cofania, bo było mało wygodne). Nowością jest także cyfrowe lusterko wsteczne.

Poza tym wnętrze Lexusa LS nie zmieniło się, ale trzeba przyznać, że nadal robi wrażenie. Trochę za sprawą ciekawych linii, ale głównie ze względu na zastosowane materiały. Wszechobecna skóra i wykończenie drewnianymi listwami nie są niczym zaskakującym w tej klasie, ale stosowana przez Japończyków tapicerka ze skóry półanilinowej i anilinowej, wyróżnia się wyjątkową miękkością i tym jak przyjemnie się ją dotyka. To jedna z tych rzeczy, jakie trzeba poczuć, żeby zrozumieć jak wpływają na poczucie luksusu. Podobnie jest z zamszową podsufitką.

Zmodernizowany LS dostępny jest tylko w jednej wersji silnikowej - 500h, co oznacza hybrydę o mocy 359 KM. Część kierowców może czuć się zawiedziona, że z oferty zniknęła podwójnie doładowana odmiana o mocy 417 KM. Na pocieszenie możemy im przypomnieć, że hybryda rozpędza się do 100 km/h w 5,5 s, a więc jedynie o 0,6 s wolniej, niż odmiana 500. Z kolei ze spalaniem poniżej 12 l/100 km jest oszczędniejsza od wersji benzynowej o około 8 l/100 km.

Warto odnotować przy tym, że hybrydowy układ także został poddany modernizacji. Jego moc i osiągi nie uległy zmianie, ale inżynierom udało się poprawić harmonię pracy napędu spalinowego i elektrycznego, dzięki czemu działają one płynniej, a reakcja na gaz uległa poprawie. Dzięki nowemu oprogramowaniu LS częściej wykorzystuje też silnik elektryczny.

Inżynierowie Lexusa poprawili także sztywność nadwozia, stosując dodatkowe spawy. Z kolei opony runflat są teraz mniej sztywne, co pozytywnie odbija się na komforcie. W konsekwencji modyfikacjom poddano także pneumatyczne zawieszenie (standardowe we wszystkich odmianach). Wszystkie te zmiany nie zmieniły charakteru LSa i nacisk nadał położony jest głównie na komfort, ale przesiadając się z wersji sprzed modernizacji, daje się wyczuć, że układ jezdny pracuje jeszcze bardziej harmonijnie.

Lexus LS jest dokładnie taki, jaka powinna być luksusowa limuzyna. Rozpieszcza podróżnych ilością miejsca oraz jakością wykonania i pozwala na bardzo komfortowe pokonywanie długich dystansów. Jego modernizacja może wydawać się drobna, ale takie rzeczy jak zmiany w multimediach czy zupełnie nowe reflektory, robią zauważalną różnicę. Japońska limuzyna wyraźnie różni się od niemieckiej konkurencji, ale to jeden z jej atutów - zapewnia nieco inne i nietuzinkowe spojrzenie na reprezentacyjny samochód, co widać już w samej stylistyce. Jest tym samym dobrym sposobem na wyróżnienie się, szczególnie, że w Polsce sprzedano tylko około 300 egzemplarzy obecnej generacji LSa.

Japońska limuzyna dostępna jest w czterech wersjach wyposażenia. Ceny zaczynają się od 510 tys. zł za odmianę Elegance, a kończą na 680 tys. zł za Omotenashi.

Lexus LS 500h Omotenashi

Dane techniczne 
Silnik spalinowyV6, benzynowy 
Pojemność3456 ccm
Moc299 KM (6600 obr./min) 
Maksymalny moment obrotowy350 Nm (5100 obr./min)
Moc silnika elektrycznego179 KM
Maks. mom. obr. silnika el.300 Nm
Łączna moc układu359 KM
Łączny maks. mom. układubd
Skrzynia biegówBezstopniowa + 4-biegowa, 10 symulowanych przełożeń
Napęd4x4 
Osiągi 
Przyspieszenie 0-100 km/h5,5 s
Prędkość maksymalna250 km/h
Średnie zużycie paliwa9,3 l/100 km
Wymiary 
Długość5235 mm 
Szerokość1900 mm 
Wysokość1460 mm 
Rozstaw osi3125 mm 
Pojemność bagażnika430 l 
Wyposażenie (Omotenashi
Pneumatyczne zawieszenie, 20-calowe felgi, reflektory BladeScan, tapicerka ze skóry półanilinowej, zamszowa podsufitka, przednie i tylne fotele z elektryczną regulacją, ogrzewaniem, wentylacją i masażem, prawy tylny fotel rozkładany w leżankę, czterostrefowa klimatyzacja, nawigacja z ekranem 12,3 cali, wyświetlacz head-up, dwa ekrany dla pasażerów z tyłu z odtwarzaczem DVD, nagłośnienie Mark Levinson (23 głośniki), szyberdach, zestaw systentów kierowcy.
Cena (Omotenashi)680 tys. zł