Citroen C3 Aircross - stylowy mieszczuch
Kolejny model znika z rynku i zostaje zastąpiony przez crossovera. Czy to dobre posunięcie? W przypadku Citroena i nowego C3 Aircross jak najbardziej.
Zamiast miejskiego mikrovana, miejska pseudoterenówka - zmiana C3 Picasso na C3 Aircrossa jest wręcz naturalnym posunięciem, biorąc pod uwagę, utrzymujące się już od lat, trendy rynkowe. Nie powinna też niepokoić zwolenników minionego modelu, a więc osoby, szukające auta zwrotnego i łatwego w zaparkowaniu, ale jednocześnie zapewniającego dużą swobodę wewnątrz.
C3 Aircross jest dłuższy, szerszy i wyższy od poprzednika, a także ma nieznacznie większy rozstaw osi. Mierzy jednak tylko 415 cm, więc niewiele więcej, od współczesnych hatchbacków segmentu B. Kiedy natomiast do niego wsiądziemy okaże się, że przestronnością dorównuje kompaktom i to nie tylko z przodu, ale i z tyłu, gdzie osoby mające 180 cm wzrostu nie będą narzekały na brak miejsca zarówno nad głową, jak i na wysokości kolan.
Ciasno zrobi się dopiero, kiedy spróbujemy wybrać się w podróż z kompletem pasażerów. Na poziomie "kompaktowym" jest także bagażnik, oferujący 410 l pojemności (przy najniższym ułożeniu podłogi).
Osoby podróżujące z tyłu docenią także możliwość przesuwania tylnej kanapy, a także regulacji kąta pochylenia oparcia. Miłymi dodatkami jest też podłokietnik oraz rolety bocznych szyb - elementy wcale nie oczywiste w tej klasie. Podobnie jak panoramiczny, otwierany dach, który nie jest przedzielony belką z podsufitki i ma elektryczną żaluzję - nawet wśród kompaktów niewiele jest aut z takim rozwiązaniem. Niestety, trudno nam polecić zamówienie go (dopłata 4500 zł), ponieważ znacząco zmniejsza on ilość miejsca nad głowami podróżnych z tyłu.
Zwykle problem ten nie dotyczy aut z wysokim nadwoziem (C3 Aircross mierzy 164 cm), ale tutaj jest niestety dość dotkliwy. Wspomniany wcześniej podróżny, mający 180 cm wzrostu będzie musiał jechać z pochyloną głową.
Podobnych problemów nie ma na szczęście z przodu gdzie, choć nie zawadzimy głową o podsufitkę, czujemy, że podróżujemy podwyższonym autem i na wyżej umieszczonym fotelu. Nie spodobał nam się jedynie podłokietnik - Citroen nie zdecydował się niestety na rozbudowanie tunelu środkowego z oryginalnie wyglądającym hamulcem ręcznym. W efekcie podłokietnik jest przymocowany do fotela kierowcy, a do tego na tyle wąski, że aby z niego skorzystać, musimy podkurczać rękę. Utrudnia on przy tym korzystanie z "ręcznego".
Kończąc już krytykę elementów wnętrza, wspomnimy jeszcze o ładowarce indukcyjnej, którą umieszczono w sporej wanience przed dźwignią zmiany biegów. Wygodne i duże miejsce, które nocą jest dobrze oświetlone. Niestety, znajdująca się nad nim lampka odbija się w ekranie leżącego tam smartfona, co jest dość drażniące. Podobnie jak fakt, że indukcyjna ładowarka montowana jest w miejscu dwóch uchwytów na napoje. Pozostaje więc korzystanie z uchwytu w drzwiach, ale spróbujcie tam umieścić małą kawę, a potem bezpiecznie ją wyjąć, szczególnie nie chcąc odrywać wzroku od drogi...
Powyższe narzekania to jednak drobiazgi, szczególnie, że wystarczy nie zamawiać tych elementów, które mogą nam przeszkadzać. Warto natomiast pochwalić wnętrze C3 Aircrossa za dobrej jakości materiały i oryginalny, dość minimalistyczny projekt. Udało się go uzyskać, między innymi, poprzez przeniesienie niemal wszystkich funkcji na dotykowy ekran, w tym sterowanie klimatyzacją. To już typowe dla modeli z koncernu PSA i możemy jedynie powiedzieć, że jego obsługa przebiega sprawnie - system szybko przełącza się pomiędzy poszczególnymi opcjami, a wyświetlacz dobre reaguje na dotyk.
Jedną z typowych cech modeli Citroena jest ich zwracający uwagę wygląd i na tym polu C3 Aircross oferuje naprawdę sporo możliwości. Pomijając sam charakterystyczny design, do wyboru mamy wiele opcji kolorystycznych, z których testowana - biały lakier, czarny dach, chromowane lusterka i białe paski na tylnych bocznych szybkach - należy do najmniej rzucających się w oczy. Znacznie ciekawiej skonfigurowano wnętrze, gdzie znajdziemy fotele łączące pomarańczową skórę z jasno- i ciemnoszarymi wstawkami materiałowymi. Pomarańczowe są także elementy deski rozdzielczej i konsoli środkowej, co dodatkowo urozmaica wnętrze.
Citroen C3 Aircross to samochód o charakterze miejskim, więc najchętniej wybierany jest on z silnikami benzynowymi. Do wyboru mamy tylko 3-cylindrową jednostką 1.2 PureTech w wersji wolnossącej lub dwóch doładowanych. My testowaliśmy najmocniejszą z nich, rozwijającą 131 KM. Na papierze nie powala ona osiągami (sprint do 100 km/h trwa 9,3 s), ale wysoki moment obrotowy dostępny już w dolnych partiach obrotomierza (230 Nm przy 1750 obr./min) sprawia, że mocniejsze wciśnięcie gazu daje nam wrażenie "kopa", typowego dla mocnych, doładowanych silników.
Z tego też powodu testowany C3 Aircross nie dawał powodów do niezadowolenia także w trasie, gdzie pozwalał na sprawne wyprzedzanie. Ponadto, w przeciwieństwie do słabszej, 110-konnej odmiany, łączony jest on z 6-biegową skrzynią manualną, co pozwala na zmniejszenie zużycia paliwa (choć do fabrycznej wartości 4,7 l/100 km poza miastem, powinniście doliczyć 1 l) oraz warkotu 3-cylindrowego silnika, który jednak nigdy nie staje się zbyt natarczywy.
Chcąc zabrać francuskiego crossovera w dalszą podróż, docenimy niezły komfort jazdy, który udało się uzyskać pomimo dość sztywnych nastawów zawieszenia i faktu, że testowany egzemplarz poruszał się na 17-calowych felgach. Auto prowadzi się przy tym stabilnie, a układ kierowniczy daje niezłe pojęcie o tym, co dzieje się z przednimi kołami.
Citroen C3 Aircross to miejski crossover z napędem wyłącznie na przednią oś, więc pytanie o jego możliwości jazdy poza utwardzonymi drogami wydaje się być nie na miejscu. Warto jednak zwrócić uwagę, że ma on całkiem spory prześwit, wynoszący 175 mm. To oczywiście mniej, niż w większości SUVów, ale wśród innych crossoverów oraz "uterenowianych" modeli (zwykle z nadwoziem kombi) to już całkiem sporo. Może być ponadto wyposażony w system Grip Control, znany innych modeli francuskiego koncernu. Pozwala on na dostosowanie pracy kontroli trakcji do kilku rodzajów nawierzchni, a także posiada funkcję kontroli zjazdu ze wzniesienia. W jego cenie (4000 zł w wersji Feel i 2660 zł w testowanej wersji Shine) otrzymujemy także opony wielosezonowe, poprawiające przyczepność w trudnych warunkach.
Nowy model Citroena robi dobre wrażenie już od pierwszej z nim styczności. To przestronny i praktyczny, ale przy tym relatywnie nieduży samochód, który spełni oczekiwania osób szukających wielozadaniowego "mieszczucha". Punktuje także w kategorii "przyciąganie wzroku", co jest jednym z powodów dużej popularności crossoverów. Na jego korzyść przemawia również cennik, który otwiera kwota 52 900 zł za bazową odmianę Live z wolnossącym, 82-konnym silnikiem. Testowana, topowa wersja Shine ze 130-konną jednostką kosztuje już 77 600 zł.
Michał Domański