BMW 2 Gran Coupe. Zamach na "trójkę"?

BMW 2 Gran Coupe to taki zgrabny samochód, który wygląda jak odrobinę mniejsza, sportowa odmiana serii 3. Ale to tylko pozory. 2 GC bazuje na najnowszej serii 1 i będzie próbował zamieszać w głowach osobom, które po raz pierwszy odwiedzą salon bawarskiej marki.

Skromne to ono nie jest. Ono, czyli nowe BMW 2 Gran Coupe w charakterystycznym, niebieskim kolorze. Auto przyciąga uwagę i kusi. Całkiem możliwe, że nawet odciągnie pewną grupę klientów od "trójki". Taki sam manewr zastosował Mercedes wprowadzając na rynek model CLA. Auto bazuje na klasie A, jest "genetycznie" przednionapędowe i kosztuje niewiele taniej niż dużo dojrzalsza konstrukcyjnie klasa C. Ale CLA jest sprzedażowym hitem. To samo będzie z "2GC". Atrakcyjna stylizacja "zrekompensuje" uproszczenia konstrukcyjne.

Koniec z tradycją

BMW przymierzało się do przedniego napędu jak pies do jeża. Najpierw na rynek trafiła seria 2 Activ Tourer. Taki familijny minivan dla osób, które za wszelką cenę chcą poczuć radość z jazdy podczas odwożenia dzieci do szkoły czy wypadu do Biedronki na tygodniowe zakupy. I tam ten przedni napęd jakoś dało się wytłumaczyć, bo w końcu nabywcy samochodów tej klasy raczej nie "latają bokami" na cześć pierwszych opadów śniegu.

Reklama

Potem przyszła kolej na nową serię 1. Przedni napęd uzasadniono walką o funkcjonalność tego kompaktowego modelu, który w poprzednich wcieleniach miał wprawdzie charakter, ale nie grzeszył ani przestronnością, ani pojemnością bagażnika.

A teraz mamy "jedynkę" w wersji sedan, nazwaną 2 Gran Coupe, która wygląda jak pomniejszona i podrasowana "trójka". Ma właśnie przednionapędową platformę i choć w testowanej wersji wyposażono ją w napęd xDrive, nie jest już takim mistrzem trzymania się drogi jak naturalnie tylnonapędowa seria 3.

Nowe pokolenie nie zobaczy różnicy

Ale czy młodzi klienci wpatrzeni w możliwości multimediów, zachwyceni mnogością asystentów jazdy i spragnieni nowej stylizacji będą przywiązywali do tego wagę? Raczej nie. Zresztą, to w końcu BMW i mimo wszystko prowadzi się całkiem poprawnie.

Wizualnie przód jest OK. Tył - to kwestia dyskusyjna, ale załóżmy, że może się podobać. Szkoda, że nie jest to funkcjonalny liftback tylko sedan, ale niech mu będzie.

Bardzo solidne klamki, drzwi bez ramek okiennych - pierwsze wrażenie jest bardzo korzystne. Drugie już trochę mniej, bo odgłos zamykania wspomnianych drzwi nie pasuje do ceny i znaczka na masce.

Fotele pozwalają szybko zapomnieć o tej drobnej wadzie. Nie są zbyt duże, ale kapitalnie trzymają ciało. Dawniej można by je nazwać kubełkowymi. Dziś sporty samochodowe wychodzą z mody, więc właściwsze będzie określenie "ortopedyczne".  

Z przodu miejsca jest tak w sam raz (mam 180 cm wzrostu i ważę 95 kg). Z tyłu robi się ciasno, ale nie do przesady. Na taksówkę tego samochodu nie polecamy, ale z okazjonalnym przewiezieniem znajomych nie powinno być żadnego problemu.

Diesel rządzi nadal

Problemem będzie natomiast powstrzymywanie się od dłuższych wycieczek. Turbodiesel testowanej wersji 220d pracuje cicho i przyjemnie. Łagodna jazda jest nagradzana zużyciem paliwa na poziomie 5 l/100 km, a do żwawej (ale nie do przesady) wystarczy 6-7 l/100 km. To taki bezsilny protest BMW wobec ekotrendów i nagonki na silniki wysokoprężne. Coś w rodzaju manifestu: zobaczcie jaki może być współczesny silnik na ropę i zapamiętajcie sobie te pozytywne wrażenia, bo za kilka lat będziecie gorzko żałować, że wycofamy je ze sprzedaży.

A będzie naprawdę smutno, bo kultura pracy, osiągi i ekonomika tego 220d nie pozostawia absolutnie nic do życzenia. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że pod względem akustycznym testowany egzemplarz nie odbiega od alternatywnych wersji benzynowych z bezpośrednim wtryskiem.

Testowany egzemplarz rozwija moc 190 KM przy 4000 obr./min i moment obrotowy 400 Nm w zakresie 1750-2500 obr./min. W tak małym aucie to zdecydowanie więcej niż trzeba. I nie chodzi tu o sprint do setki, który wynosi niewiele więcej niż 7 sekund, ale o elastyczność i wzorową współpracę z seryjną dla tej wersji, 8-biegową przekładnią automatyczną.

Jest super, ale...

Na koniec napiszemy coś, co zapewnie nie spodoba się specom od marketingu odpowiedzialnym za BMW 2 Gran Coupe. Szanowni Czytelnicy. Ten samochód jest naprawdę niezły, świetnie wygląda i nieźle jeździ, ale nie dajcie się zbałamucić i jeśli myślicie o zakupie BMW, wybierzcie droższą "trójkę". Bawarska marka jest jedną z ostatnich, która produkuje jeszcze samochody zgodnie ze sztuką motoryzacyjnego rzemiosła i jeśli motoryzacja jest Waszym hobby, grzechem by było z tego nie skorzystać...

A teraz coś o cenach. 2 Gran Coupe w bazowej wersji z silnikiem 220d i przednim napędem kosztuje 157 tys. złotych. Ceny alternatywnej "trójki" rozpoczynają się od ok. 173 tys. zł. Testówka, którą widzicie na zdjęciach z kompletnym wyposażeniem, pakietem M Sport, wydajniejszym układem hamulcowym i napędem xDrive kosztowała ok. 220 tys. zł.

Tekst i zdjęcia: Jacek Ambrozik

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy