Reklama

Audi A6 50 TFSI e - stonowana elegancja

Co pierwsze rzuca się w oczy na widok testowanego Audi A6 50 TFSI e? To z zewnątrz niezwykle zachowawczy i klasyczny typ, choć w wersji z pakietem S line, czyli między innymi usportowionymi listwami, zderzakami, wlotami powietrza, mającymi w zamyśle designerów dodać mu nieco sportowego sznytu. Zwężone reflektory i wyraźnie zaznaczone krawędzie oraz elegancko wykończony tył, tworzący jednolitą linię z szybą, płynnie przechodzącą w klapę bagażnika, podkreślają elegancki charakter tego modelu. Całości dopełniają 20-calowe alufelgi i przyciemnione tylne szyby.

Z czernią lakieru współgra jednolita czerń wnętrza, chociaż my zdecydowalibyśmy się raczej na jedną z jaśniejszych konfiguracji, a przynajmniej na w pełni skórzaną tapicerkę. Jakość użytych materiałów wykończeniowych jest przyjemna dla oka i dłoni, a całość idealnie współgra ze sobą, tworząc spójny wizerunek odpowiedni dla limuzyny klasy wyższej. Pochwalić należy także bardzo wygodne i dobrze trzymające w zakrętach sportowe fotele. Zastrzeżeń nie mamy tez do przestronności wnętrza, choć warto zaznaczyć, że wysoki tunel środkowy oraz wysunięty panel ze sterowaniem czterostrefowej klimatyzacji, zachęcają do podróży w najwyżej cztery osoby.

Lekki dysonans można odczuć jedynie po otworzeniu bagażnika, który ma zaledwie 360 l pojemności. Jest to spowodowane umieszczeniem w jego dolnej części baterii, gdyż testowany model to hybryda plug-in. Jest to cena jaką trzeba zapłacić za jazdę na prądzie, co oczywiście ma swoje plusy, ale o tym będzie jeszcze mowa.

Audi A6 50 TFSI e zaskakuje swoimi możliwościami

Hybrydowe A6 występuje w dwóch wersjach mocy, a do nas trafiła słabsza odmiana. Słabsza nie znaczy słaba - 2-litrowa jednostka benzynowa wspomagana elektrycznym motorem, generuje w sumie 299 KM. Pozwala to na sprint do 100 km/h w 6,2 s, więc auto jest naprawdę zrywne. Nic dziwnego, że do standardu należy napęd quattro, choć w wersji ultra, a więc z dołączaną tylną osią.

W hybrydzie plug-in istotniejsze jest jednak to, na ile rozsądnie obchodzi się z paliwem. Zaczynamy od ruszenia z naładowaną w pełni baterią, a komputer przewiduje, że na samym prądzie przejedziemy 57 km. To już niezły wynik, ale nam udało się przejechać... 75,6 km, zanim włączył się silnik spalinowy. Staraliśmy się co prawda jechać jak najoszczędniej, ale przecież na tym polega sprawdzenie, na ile auto jest ekonomiczne.

Po rozładowaniu baterii udało nam się uzyskać spalanie w trasie na poziomie 5,8 l/100 km, natomiast w ruchu miejskim A6 50 TFSI e zużyło 7,4 l/100 km. Udowadniając tym samym, że zasięg na prądzie pozwala użytkować taką hybrydę wyłącznie jak auto elektryczne, a gdy rozładuje nam się bateria, spalać wyraźnie mniej, niż czysto spalinowy odpowiednik.

Audi A6 50 TFSI e ma dwie natury

Testowana odmiana pozwala na całkiem dynamiczną jazdę, za sprawą mocnego układu napędowego oraz adaptacyjnego zawieszenia, które po utwardzeniu, sprawia, że samochód staje się naprawdę zwarty.

Z drugiej jednak strony, bardziej zachęca do jazdy spokojnej i przewidującej. Duży zasięg na jednym ładowaniu oraz niskie spalanie przy pustej baterii, prowokują do wykręcania jak najlepszych wyników. Otrzymujemy więc samochód naprawdę udanie łączący dwie sprzeczności.

Ma to oczywiście swoją cenę, ale wbrew pozorom nie jest nią... cena. A6 50 TFSI e kosztuje 275 900 zł, natomiast porównywalne A6 45 TFSI (265 KM, 6,0 s 0-100 km/h) 262 200 zł. Różnica naprawdę niewielka, szczególnie biorąc pod uwagę, że testowany egzemplarz wart był niemal 400 tys. zł.

O jakiej więc cenie mówimy? Chodzi o wspomniany już bagażnik o pojemności 360 l wobec 530 l w odmianie czysto spalinowej. Mniejszy jest także bak paliwa (52 l zamiast 73 l), za to masa własna jest większa o 300 kg. Ponadto sens posiadania plug-ina jest wtedy, gdy mamy gdzie go ładować. Trzeba więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy odpowiadają wam takie warunki.