Q7 i najprzyjemniejsze do życia miasto na świecie (1)

Mieszkańcy Ameryki Północnej uwielbiają rozmiar XL, albo jeszcze lepiej XXL. Dotyczy to również motoryzacji. Wielkie ciężarówki, wielkie pikapy, vany, sedany, wreszcie bardzo tutaj popularne wielkie SUV-y. Wśród nich ważną rolę odgrywa Audi Q7. I właśnie tymi niemieckimi pojazdami przyszło nam wyruszyć w ekscytującą podróż po rozległych terenach północno-zachodniej Kanady.

Co ciekawe, przygotowane dla nas samochody przybyły tu prosto... z Polski. No, może słowo "prosto" jest niejaką przesadą, ponieważ droga, którą przebyły wspomniane auta, była długa i skomplikowana. Najpierw statkiem dotarły do Kolumbii, skąd popłynęły do Miami w USA. Tam zostały załadowane na naczepy i wyruszyły do miejsca przeznaczenia, przecinając praktycznie całe terytorium Stanów Zjednoczonych...

My naszą wyprawę zaczynamy w Vancouver, po długim i męczącym locie z Europy. Ta licząca dwa miliony mieszkańców aglomeracja (jedną trzecią jej populacji stanowią emigranci z Azji lub ich potomkowie), uchodzi za jedno z najprzyjemniejszych do życia miast na świecie. Słynie z efektownego, wypełnionego wieżowcami, aczkolwiek skrojonego na ludzką miarę centrum, "starówki" pochodzącej z końca XIX wieku, z ciekawych budowli, licznych parków, łagodnego klimatu.

Reklama

Polakom Vancouver stało się bliższe dzięki odbywającym się tutaj w 2010 roku zimowym igrzyskom olimpijskim . Kto z kibiców sportowych nie wie, że to właśnie ta metropolia była areną wielkich sukcesów Justyny Kowalczyk?

Piękne wspomnienia, jednak najwyższy czas powrócić do głównego powodu naszej kanadyjskiej wyprawy...

Pierwsza generacja Audi Q7 zadebiutowała podczas salonu samochodowego we Frankfurcie w 2005 r. Oznacza to, że jest obecna na rynku już od 10 lat. Przez tę dekadę zyskała uznanie kierowców na całym świecie. Nic dziwnego, że z ogromnym zainteresowaniem oczekiwano następcy flagowego SUV-a z czterema pierścieniami w logo na masce.

Gdy go wreszcie zaprezentowano, okazało się, że nadal jest... wielki. Mierzy ponad pięć metrów długości. Waży dwie tony. Dużo, ale jednak aż o 325 kg mniej od poprzednika. Kurację odchudzającą przeszedł niemal każdy element i podzespół.

 I tak na przykład karoseria straciła na wadze 71 kg, zawieszenie 67 kg, układ wydechowy 19 kg, hamulcowy o 8,5 kg, a okablowanie o 4,2 kg. I to oczywiście bez żadnego uszczerbku dla komfortu i bezpieczeństwa podróżowania.

Audi reklamuje się sloganem "Przewaga dzięki technice". Jednak tę przewagę widać także w jakości materiałów użytych we wnętrzu auta, w staranności wykonania, poziomie wykończenia poszczególnych detali. Imponująca przestronnością kabina nowego Q7 nie pozostawia żadnych wątpliwości, że mamy do czynienia z pojazdem z bardzo wysokiej półki. Nie będzie przesadą, gdy powiemy: luksusowym.

Oddzielny akapit należy się fotelom. Te z przodu - opcjonalnie pokryte skórzaną tapicerką, podgrzewane i wentylowane - są tak wygodne, że potrzeba naprawdę silnej woli, by je opuścić. Te w drugim rzędzie - z przesuwanymi siedzenia i regulowanymi oparciami - zapewniają dobre warunki podróży trzem pasażerom, choć osobie jadącej pośrodku może nieco przeszkadzać wysoki środkowy tunel.

Dwa dodatkowe fotele, chowane w bagażniku, sterowane elektrycznie, też mają pełnowymiarowy charakter. Nawet ktoś liczący ponad 180 cm wzrostu nie będzie się na nich czuł jak sardynka wpakowana przemocą do metalowej puszki.

Ogólnego wrażenia nie psuje bagażnik. Przy siedmiu rozłożonych fotelach ma on 295 litrów pojemności. Przy obsadzie pięcioosobowej 770 l, a gdy na bagaż przeznaczymy całą przestrzeń za kierowcą i siedzącym obok pasażerem - 1995 l.

Nowe Audi Q7. Zapowiada się fascynująca podróż. Witaj, Kanado!

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama