"Lambo" ze Świętej Agaty
Już od kilku dobrych lat wiadomo było, że Lamborghini przymierzała się do opracowania tańszego od Diablo i Murcielago samochodu sportowego, który wypełniłby lukę istniejącą po nie produkowanym od końca lat 80. modelu Jalpa.
Jednak nienajlepsza kondycja finansowa firmy uniemożliwiała dokonanie niezbędnych inwestycji. Od chwili, w której producent z Sant'Agata znalazł się pod parasolem sportowej grupy koncernu VW sytuacja uległa zmianie. TUTAJ seria zdjęć z Genewy nowego "lambo".
Natychmiast ruszyły prace nad małym "Lambo". Końcowy efekt po raz pierwszy zobaczyliśmy podczas salonu samochodowego w Genewie. Gallardo wygląda jak kompaktowa odmiana Murcielago, ale zarys sylwetki równie dobrze skojarzyć można z Ferrari Modeną. Podobnie zresztą jak i ono ma przestrzenną ramę aluminiową pokrytą cienką powłoką z tego samego materiału oraz skrojone na miarę 2-miejscowe wnętrze z dość głębokimi fotelami i wysoką konsolą środkową.
Widlasta jednostka ma 5 litrów pojemności, 10 cylindrów, osiąga 100 KM z jednego litra i ma 500 KM mocy. Warto dodać, że chodzi o silnik uzyskujący swoją najwyższą moc przy 7,8 tys/min, kręcący się do 9 tys obr/min, mający tzw. suchą miską olejową i bezstopniowo działające mechanizmy zmiany faz rozrządu zarówno po stronie dolotowej, jak i wylotowej.
Regulacja obrotów następuje poprzez pedał gazu funkcjonujący w elektronicznym systemie Drive-by-Wire, ustawiający 2 przepustnice. Ogromna moc, poprzez 2-tarczowe sprzęgło i 6-biegową przekładnię z nowo rozwiniętym systemem sekwencyjnym e-gear, płynie na wszystkie koła. Permanentny system VT (Viscous Traction) rozdziela ją bez elektroniki, w proporcji wyjściowej 30/70%, która oczywiście dowolnie może się zmieniać, gdy tylko któreś z kół tracą przyczepność.
Na obu osiach znalazły się samohamowne mechanizmy różnicowe, a do tego użyto centralne sprzęgło wiskotyczne. Z przodu koła mają rozmiar 235/35-19, a z tyłu 295/30-19. Aluminiowe Gallardo waży 1430 kg z czego na przednią oś przypada 42%, a na tylną 48% masy. (AutoRok)
O nowym Lamborghini pisaliśmy także TUTAJ.