Reklama

Samochody elektryczne mają wiele niezaprzeczalnych zalet

Nawet najwięksi sceptycy elektromobilności muszą przyznać, że samochody elektryczne mają szereg wyróżniających je zalet. Jedną z nich jest możliwość bezmisyjnej jazdy, która jest przyjazna środowisku. Elektryki są przy tym bezgłośne, co doceniają nie tylko podróżni, ale także okoliczni mieszkańcy, których spokoju nie zakłócamy.

Trudno przejść obojętnie również wobec wymiernych korzyści finansowych, jakie zapewniają elektryki. Mają one znacznie prostszą budowę niż spalinowe, a co za tym idzie są bardziej wydajne i niemal bezobsługowe. Ładując je w domu, możemy liczyć na bardzo niskie koszty pokonywania kolejnych kilometrów, a jeśli posiadamy w domu fotowoltaikę, mogą być one wręcz zerowe. Pamiętajmy również, że mając auto elektryczne, możemy poruszać się buspasami, nie płacimy za parkowanie.

Niektórzy zwracają jednak uwagę, że ceną jaką płacimy za zaroemisyjną jazdę, jest bardzo przeciętna dynamika. Jest to mit, chociaż w pewnym stopniu zrozumiały - pierwsze elektryki rzeczywiście miały niezbyt mocne silniki, a w konsekwencji bardzo przeciętną dynamikę. Jak to wygląda obecnie?

Weźmy jako przykład Forda Mustanga Mach-E - ten elektryk, nawiązujący do dziedzictwa kultowego amerykańskiego muscle cara, już w bazowej wersji ma 269 KM i przyspiesza do 100 km/h w 6,1 s. To możliwości godne samochodu sportowego, a przecież w gamie jest kilka innych, jeszcze mocniejszych odmian. Warto przy okazji dodać, że odczucia jazdy samochodem elektrycznym wyraźnie różnią się od tych znanych ze spalinowego. W aucie z klasycznym napędem, mocniejsze wciśnięcie gazu wywołuje cały łańcuch zdarzeń - redukcję biegu, wejście silnika na wyższe obroty, rozkręcenie się turbosprężarki i zwiększenie ciśnienia doładowania - dopiero gdy to wszystko nastąpi, możemy liczyć na mocne przyspieszenie. Tymczasem w aucie elektrycznym, każdy ruch prawej stopy, powoduje uwolnienie potencjału silnika w ułamku sekundy. Fala mocy i momentu obrotowego jest przy tym nieograniczana zmianą biegów oraz obrotów, więc subiektywnie elektryki wydają się jeszcze szybsze, niż sugerują to suche dane techniczne.

Co więcej, uzyskanie wysokiej mocy w aucie elektrycznym, jest nieporównywalnie łatwiejsze niż w spalinowym. Nie potrzebujemy dużych pojemności, turbosprężarek, rozbudowanego osprzętu, ani skompilowanych układów oczyszczania spalin, które poradzą sobie z produktem ubocznym przepalenia dużych ilości paliwa. Dlatego Ford Mustang Mach-E już w bazowej wersji oferuje spory tabun koni mechanicznych, a w topowej odmianie GT ma aż 487 KM. Pozwala to na przyspieszenie do 100 km/h w 3,7 s, a to już rejon jeszcze do niedawna zarezerwowany dla supersamochodów. Trudno chyba o bardziej dobitny dowód, że elektryki wcale nie ustępują osiągami autom spalinowym. Wręcz przeciwnie.

Samochody elektryczne wcale nie mają małego zasięgu

Kwestia zasięgu na jednym ładowaniu, to kolejny punkt zapalny i obiekt krytyki przeciwników elektromobilności. Ponownie jest to na swój sposób zrozumiałe - pierwsze seryjnie produkowane auta elektryczne rzeczywiście mogły pokonywać stosunkowo nieduże dystanse i nadawały się głównie do miasta. Rzecz w tym, że te czasy już dawno minęły.

Wspominany już Ford Mustang Mach-E dostępny jest w kilku konfiguracjach - silnikami o różnych mocach, napędem na jedną lub obie osie, a także dwoma bateriami. Już bazowa odmiana oferuje 440 km zasięgu, co jest naprawdę dobrym wynikiem, szczególnie, kiedy spojrzymy na to z odpowiedniej perspektywy. Według danych Eurostatu, średni dzienny przebieg samochodu osobowego to 31 km. Oznacza to, że użytkując Mustanga Mach-E, można jeździć nawet przez dwa tygodnie bez ładowania.

Nie ma również powodów, aby obawiać się ruszenia takim samochodem w dalszą trasę. Kierowcy często użytkujący swoje samochody na dalszych dystansach, mogą zdecydować się na jednosilnikową odmianę z większą baterią, zapewniającą zasięg aż 600 km. Trudno więc narzekać na zasięg elektryków, skoro pozwalają przejechać dystans z Gdańska do Krakowa na jednym ładowaniu.

Problemem nie jest również uzupełnienie energii w elektrycznym Fordzie Mustangu Mach-E. Najlepszy i najwygodniejszy sposób to kupno dedykowanej ładowarki naściennej (koszt to jedynie 2989 zł), która pozwala na naładowanie akumulatora w około 8 godzin. Wstawiając więc na noc auto do garażu, możemy być pewni, że rano będzie w pełni naładowane. Natomiast wybierając się w dalszą podróż, można skorzystać z ogólnodostępnych szybkich ładowarek - wtedy wystarczy 45 minut, aby uzupełnić energię do poziomu 80 procent.

Samochód elektryczny to także nowa filozofia projektowania

Rozmawiając o samochodach elektrycznych skupiamy się zwykle na ich napędzie, jako podstawowym ich wyróżniku. Warto jednak wiedzieć, że przejście na elektromobilność stało się też okazją do zmiany koncepcji projektowania samochodów, szczególnie ich wnętrza. Napęd elektryczny zajmuje znacznie mniej miejsca, ma mniej elementów i ogólnie jest mniej skomplikowany. Skorzystali z tego inżynierowie Forda, dzięki czemu Mustang Mach-E ma niemal trzymetrowy rozstaw osi, co samo w sobie jest zapowiedzią dużej przestrzeni we wnętrzu. Samochód ma ponadto dwa bagażniki - dodatkowy znajdziemy pod maską (także w autach z dodatkowym silnikiem montowanym z przodu).

Zajmując miejsce za kierownicą, natychmiast widzimy, że projektanci Forda zaczęli od całkowicie czystej kartki. Nie mamy tu tunelu środkowego czy rozbudowanej konsoli centralnej - napęd elektryczny w żaden sposób nie wymusza konfiguracji wnętrza. Postawiono więc na czystość formy i nowoczesny minimalizm. Kierowca ma przed sobą szeroki, ale niski ekran prezentujący najważniejsze informacje, zaś całość obsługi auta przeniesiono na centralny ekran mający aż 15,5 cala.

Tak duża powierzchnia pozwoliła zaprojektować prawdziwe centrum dowodzenia z podziałem na sekcję odpowiedzialną za sterowanie klimatyzacją, czy skróty pozwalające na szybkie przełączanie się między funkcjami. Dzięki temu, chociaż wszystkim sterujemy dotykowo, łatwo i szybko możemy znaleźć interesujące nas funkcje. Wyjątkowym smaczkiem jest fizyczne pokrętło głośności "wbite" w ekran - prezentuje się bardzo elegancko, a przy tym jest po prostu praktyczne.

Zupełnie nowe podejście cechuje nie tylko projekt wnętrza, czy sposób obsługi funkcji samochodu, ale także samo podejście do pokładowej elektroniki. Rozwój nowych rozwiązań w tym zakresie jest bardzo dynamiczny, ale aby korzystać z nowych rozwiązań kierowcy musieli zwykle... kupić nowszy egzemplarz danego modelu. Ewentualnie zgłosić się do ASO po wgranie nowego oprogramowania. W Fordzie Mustangu Mach-E tymczasem aktualizacje odbywają się online. Dzięki temu kierowca może mieć pewność, że jego auto zawsze ma dostęp do najnowszych funkcji i rozwiązań, nie tylko z zakresu systemów rozrywki, ale także systemów bezpieczeństwa.

Auto elektryczne we flocie? Czemu nie?

Na koniec rozprawmy się jeszcze z jednym mitem, według którego auto elektryczne to droga zabawka, a nie pojazd, którego zakup może mieć również ekonomiczne uzasadnienie, szczególnie we flocie. Tymczasem Ford wychodzi z wyjątkową ofertą właśnie do firm, które w ramach finansowania Ford Leasing Opcje mogą mieć Mustanga Mach-E już za 2699 zł netto miesięcznie. Decydując się na ten model możemy być przy tym pewni, że nie zaskoczą nas żadne nieprzewidziane wydatki i to nie tylko dlatego, że elektryki są z natury mało awaryjne. Samochód objęty jest pakietem dodatkowej ochrony Ford Protect Serwis Plus na 8 lat lub 160 tys. km, który poświadcza o jego niezawodności. W kalkulacjach należy uwzględnić także oszczędności na "paliwie". Jeśli do tego uwzględnimy codzienne oszczędności z racji tego, że zamiast drogiego paliwa Mustang Mach-E jeździ na tanim prądzie z gniazdka - koszt przejechania 100 km/h to koło 17 zł. Warto też zwrócić uwagę wartość dodaną, jaką jest pozytywny wpływ na wizerunek firmy, która może pochwalić się posiadaniem ekologicznych samochodów w swojej flocie.