Chrysler 300S w hołdzie modelowi Turbine

50 lat temu Chrysler zaprezentował model Turbine - samochód, który miał zrewolucjonizować motoryzację. Aby uczcić tę rocznicę, Amerykanie przygotowali specjalny egzemplarz współczesnej "300", nawiązujący do legendarnego przodka.

Chrysler 300S Turbine Edition otrzymał nietypowy, matowy lakier Turbine Bronze, czarny, lśniący dach oraz chromowane, 22-calowe obręcze, których wzór przypomina łopatki turbiny. Inspirowane oryginalnym modelem Turbine z lat 60. zestawienie podkreśla ciemna oprawa reflektorów i nowy, gęsto żebrowany wlot powietrza. Specjalna "300" nie trafi jednak do sprzedaży - to jednostkowy egzemplarz pokazowy, prezentowany podczas targów w Detroit.

Przy okazji warto przypomnieć historię Chryslera Turbine z 1963 roku. Jego futurystyczna karoseria skrywała równie futurystyczny zespół napędowy z silnikiem turbinowym zamiast spalinowego. Idea była szczytna - nowe źródło napędu mogło pracować na wielu paliwach (w tym na oleju spożywczym, alkoholu i perfumach) i miało znacznie prostszą budowę. Niestety, były też pewne przeszkody. Turbiny gazowe najlepiej "czują się" podczas pracy ze stałą prędkością obrotową, zaś samochód często przyspiesza i hamuje.

Reklama

Prace nad silnikiem turbinowym inżynierowie Chryslera rozpoczęli w połowie ubiegłego wieku. Pierwsze lata upłynęły na poszukiwaniu tańszych alternatyw dla materiałów żaroodpornych stosowanych w lotnictwie i na poprawie parametrów użytkowania (model silnika z 1962 roku mógł przejść ze stanu pracy jałowej do pełnej mocy w ciągu 1,5-2 s, podczas gdy wcześniejsze potrzebowały na to 7 s). Amerykański koncern podjął wreszcie decyzję o wyprodukowaniu limitowanej serii samochodu wyposażonego w nowy rodzaj napędu. 

Tak powstał model Turbine - dwudrzwiowe, czteromiejscowe coupe. Nadwozie każdego z 55 egzemplarzy wykonało włoskie studio Ghia. Kompletnie wykończone karoserie płynęły z Turynu do Detroit, gdzie dokładano silniki turbinowe o mocy 130 KM i blisko 570 Nm momentu. W trakcie kampanii reklamowej wyłoniono 200 osób, które miały testować nowy model.

Pierwsi klienci odebrali swój wóz jesienią 1963 roku. Łącznie, badania trwały 3 lata. Według raportów samochody nie wymagały w tym czasie napraw. Chrysler nie ujawnił jednak ich zużycia paliwa, prawdopodobnie ze względu na duży apetyt podczas postoju, ruszania i hamowania. 

W teście prasowym Turbine zużył średnio 21 l/100 km. Mimo to dziennikarze byli pod wrażeniem jego osiągów - przy masie własnej sięgającej 1,9 tony osiągał "setkę" w ciągu 11 s.

Samochód z silnikiem turbinowym wymagał innego stylu jazdy niż te zasilane jednostkami tłokowymi. Większość kierowców nie umiała się z nim prawidłowo obchodzić, skarżąc się na opóźnienia w reakcji na ruchy prawej stopy. Aby gwałtownie ruszyć, należało najpierw przytrzymać pedał hamulca i wcisnąć pedał gazu do podłogi, by dać silnikowi 1-2 s na "rozkręcenie".

Inżynierowie Chryslera opracowali kolejne generacje napędu turbinowego, z poprawionym hamowaniem silnikiem i zmodyfikowanym napędem osprzętu. Przy pomocy NASA niemal wyeliminowano opóźnienie startowe oraz nadmierną emisję spalin. Amerykanie deklarowali, że również zużycie paliwa było na poziomie konkurencyjnym wobec jednostek tłokowych. Niestety, kryzys paliwowy sprawił, że projekt Turbine wylądował w szufladzie, a wykonane we Włoszech egzemplarze - z wyjątkiem kilku - zostały zezłomowane. Na przełomie lat 70. i 80. pogrążony w kryzysie finansowym Chrysler wstrzymał dalsze prace nad napędem turbinowym. 

msob, źródło: "Młody Technik"

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy