Twardo, ale fair
Tak zdaniem Adama Gładysza, koordynatora sportowego Volkswagen Castrol Cup, przebiega walka w pucharze. Ponad połowa sezonu już za nami, więc to dobry moment, by w rozmowie z Adamem ocenić i podsumować rywalizację między kierowcami wyścigowych Golfów GTI.
- Jakbyś ocenił rywalizację w pucharze po pierwszych czterech rundach i ośmiu wyścigach?
- Z wyścigu na wyścig zawodnicy są coraz lepiej wjeżdżeni w samochody, coraz lepiej je znają i rozumieją. Świadczy o tym fakt, że podczas kwalifikacji przed czwartą rundą na Torze Poznań, jedenastu zawodników zmieściło się w jednej sekundzie. To pokazuje, że rywalizacja się zacieśnia, różnice zmniejszają, więc w każdym wyścigu dużo się dzieje. Możemy też zauważyć, że wykrystalizowały nam się już trzy grupy zawodników, jak to często bywa w pucharach markowych. Mamy kilku czołowych zawodników, mocną grupę środka i grono kierowców, którzy rywalizują między sobą na końcu stawki. Cieszy mnie to, że w zawodach zdarza się wiele roszad w stawce, zwłaszcza w drugim wyścigu, w którym pierwsza ósemka zawodników z pierwszego wyścigu startuje w odwróconej kolejności, więc wyniki są zawsze bardzo trudne do przewidzenia. Podnosi to poziom adrenaliny u zawodników i kibiców i pozytywnie wpływa także na umiejętności kierowców. W drugim biegu stawka mniej się rozciąga i jeszcze mocniej trzeba się skupiać nie tylko na tym, by atakować, ale również na tym, by nie popełnić błędu i nie dać się wyprzedzić. I o to dokładnie chodzi. Rywalizacja ma być pasjonująca i emocjonująca dla wszystkich, którzy obserwują zmagania w Volkswagen Castrol Cup. Oczywiście pierwsze wyścigi nie dla każdego były łatwe. Nie wszyscy zawodnicy zawsze zachowywali się odpowiednio na torze, było kilka obcierek czy kolizji. Na szczęście z wyścigu na wyścig jest coraz mniej sytuacji kontaktowych i konfliktowych, ale rywalizacja jest nadal bardzo zacięta i ostra. Widzę, że nasze szkolenia, briefingi i seminaria dla kierowców sporo im dają. Po nich zawodnicy analizują wiele aspektów swojej jazdy, wyciągają wnioski, więc idzie to w dobrym kierunku. Mamy dobrych i szybkich zawodników, którzy tworzą urozmaiconą stawkę i oby tak dalej.
- Czego twoim zdaniem kierowcy się nauczyli w trakcie tych czterech weekendów?
- Mamy w Volkswagen Castrol Cup kierowców z dużym doświadczeniem oraz tych nieco mniej doświadczonych i nowicjuszy. Patrząc na zawodników, którzy wcześniej nie ścigali się w cyklach takich jak ten, widzę że już się obyli z samochodem i jazdą w grupie. Oczywiście przed nimi jest jeszcze dużo pracy i nauki. Wielu z nich wie już też, jak szanować samochód i dojeżdżać do mety w jednym kawałku. Na początku kilku zawodnikom nie do końca to wychodziło. Myślę, że z czasem atmosfera w czasie jazdy na torze też się zmieniła - nadal jest ostra, ale fair. Poza tym zawodnicy poznali się nawzajem, każdy wie, na co go stać, ale jednocześnie wszyscy pracują nad tym, by iść do przodu i kończyć wyścigi jak najwyżej.
- A co z atmosferą między kierowcami?
- Gdy są razem, to często żartują, śmieją się, ale i tak cały czas czuje się w powietrzu, że są na torze przede wszystkim po to, żeby się ścigać, a nie żartować. Każdy chce walczyć o swój wynik, ale jednocześnie zawodnicy się nie unikają, a wręcz nierzadko zażarcie między sobą dyskutują, wymieniają poglądy i opinie. Są zawodnicy którzy trzymają się razem, dwójkami, trójkami i analizują swoją jazdę czy dzielą się różnymi spostrzeżeniami. Na torze jednak każdy chce wygrywać. I to w tym sporcie chodzi! Jednak najważniejsze żeby odbywało się to na zasadach fair play.
- Jak przebiegają briefingi dla kierowców?
- Zawodnicy są bardzo aktywni podczas tych spotkań - często zabierają głos i włączają się do dyskusji. Oczywiście zdarzają się sytuacje sporne, więc jeśli kierowcy mają do siebie jakieś pretensje, to zazwyczaj także nie odmawiają sobie możliwości polemiki. Natomiast, my jako instruktorzy (Fabian i ja), zawsze przed i po każdym wyścigu, analizujemy z zawodnikami różne sytuacje które wydarzyły się na torze. Szkolimy ich, żeby w przyszłości nie popełniali takich błędów, wyciągamy wnioski, a czasami również (oczywiście niechętnie) karzemy.
- Jakbyś porównał poziom rywalizacji i walkę na torze do tego, co pamiętasz ze Scirocco R-Cup?
- Myślę, że powoli zbliżamy się do tego poziomu. W Scirocco, podczas kwalifikacji, różnica czasów między pierwszym a 15. czy 20. zawodnikiem najczęściej nie przekraczała sekundy. Coraz lepiej jest z czystością walki na torze, więc uważam, ze w tej kwestii też zbliżamy się do Scirocco R-Cup.
- Ilu zawodników ma jeszcze szanse na końcowy triumf?
- Matematyczne szanse ma jeszcze mnóstwo zawodników, ale realne - pierwszych siedmiu, może ośmiu kierowców. Przy naszym systemie punktacji 60 oczek to nie jest przepaść. Wystarczy pojechać dwa dobre weekendy wyścigowe przy nieco słabszych występach czołówki, by się mocno do niej zbliżyć.
- Zauważasz, że analiza telemetrii pomaga mniej doświadczonym zawodnikom?
- Zdecydowanie, choć na początku nie wszyscy kierowcy z niej korzystali, ale teraz widzę, że już praktycznie każdy siedzi przed komputerem i analizuje dane i wykresy, uczy się i wyłapuje swoje błędy porównując się do tych najszybszych. Takie jest przeznaczenie danych z telemetrii - mają pomagać zawodnikowi. Ja przez większość swojej kariery korzystałem z tego, by ciągle szukać ułamków sekund. Aby ułatwić zawodnikom wykorzystywanie tych informacji staramy się ich szkolić i podpowiadać to, czego jeszcze nie wiedzą czy nie zauważają. Analiza danych to jedno, trzeba jeszcze umieć wyciągnąć wnioski i zastosować wiedzę w praktyce, czyli na torze. Uzupełnieniem samej telemetrii są także onboardy telemetryczne.
- Jak zawodnicy radzą sobie z oponami, które dla wielu z nich były zupełną nowością?
- W znakomitej większości zawodnicy już zrozumieli i poznali zachowanie wyczynowych opon Hankook. Obserwuję poczynania zawodników i coraz więcej z nich "żongluje" oponami, by świadomie je dobierać i uzyskiwać jak najlepsze czasy. Jedni radzą sobie z tym lepiej, drudzy gorzej, ale to też już się wyrównuje.