Chciał wymusić odszkodowanie, ale miał pecha – ktoś nagrał go na wideo

Kierowca tira może mówić o ogromnym szczęściu – ktoś nagrał sytuację, w której doszło do jego kolizji z Mercedesem CLA. To ewidentnie była próba wyłudzenia.

Tzw. martwe pole, czyli obszar, którego kierowca nie jest w stanie objąć wzrokiem nawet korzystając z lusterek, od lat stanowi problem dla kierowców i zagrożenie dla innych użytkowników ruchu, którzy nie maja świadomości o istnieniu takiego zjawiska. Niestety, to jednocześnie pole do popisu dla wszelkiej maści "spryciarzy", którzy żyją z wyłudzania odszkodowań. 

Problem w szczególności dotyczy kierowców dużych zestawów.

Kierowca tira siedzi wysoko, w dużej kabinie i bez wspomagania nie jest w stanie monitorować całkiem sporych obszarów poza nią. To dlatego w ciężarówkach istnieje aż 6 klas lusterek, montuje się też kamery i dodatkowe systemy zmniejszające zagrożenie spowodowane brakiem widoczności. Ale w starszych pojazdach kierowcy są zdani tylko na siebie i czasem mają pecha.

Reklama

Tak jak ten z materiału wideo opublikowanego na kanale Stop Pirat.

Na nagraniu z odcinka drogi S8 możemy oglądać Mercedesa CLA, który na długim odcinku porusza się częściowo na pasie awaryjnym, a momentami również na obszarach wyłączonych z ruchu. Trzyma się w okolicach przednich drzwi szoferki, na tyle blisko, by kierowca nie był w stanie widzieć go z kabiny, ale nie za blisko, nie znaleźć się w zasięgu prawego górnego lusterka, służącego do obserwacji dolnej części prawej strony zestawu.

Gdy kierowca ciągnika siodłowego z naczepą nieświadomy, że obok znajduje się auto osobowe, sygnalizuje chęć zjazdu na prawy pas i rozpoczyna manewr, kierowca Mercedesa zbliża się do niego, by zabrać mu dodatkowe ułamki sekund, w których tirowiec mógłby zareagować po dostrzeżeniu auta w lusterku. W efekcie dochodzi do kolizji, "duży" zarysowuje cały lewy bok CLA, a kierowca osobówki jeszcze odbija na prawą stronę i prawdopodobnie uszkadza jeszcze prawy bok, przeciągając auto po barierce.

Gdyby nie nagranie z kamery, kierowca tira byłby bez szans.

Trudno byłoby mu udowodnić, że było to zaplanowane działanie, a nie wyłącznie jego zaniedbanie. O celowym działaniu kierowcy mercedesa świadczy chociażby fakt, że poruszał się częściowo po pasie awaryjnym i przejeżdżał przez obszary wyłączone z ruchu. Zjeżdżając z pasa awaryjnego włączał się do ruchu i miał obowiązek ustąpić pierwszeństwa wszystkim pojazdom znajdującym się na pasach ruchu. A wygląda na to, że celowo w ostatniej chwili wjechał na środek prawego pasa, by spotkać się z ciężarówką.

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież kierowca zawodowy musiał widzieć Mercedesa wcześniej, gdy rozpoczął manewr wyprzedzania środkowym pasem. Oczywiście, ale od 14 sekundy Mercedes porusza się pasem do zjazdu z trasy. Gdy zniknął z pola widzenia kierowcy tira ten mógł założyć, że osobówka zjechała z S8 i należy wrócić na prawy pas.

Sprawą najprawdopodobniej zajmie się teraz sąd.

Biegli na podstawie zebranego materiału będą mieli możliwość ocenić, który z kierowców uczestniczących w zdarzeniu był jego sprawcą, a który ofiarą. Materiał wideo z rejestratora zamontowanego w samochodzie świadka może odegrać tu kluczową rolę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL