Europa już to ma. Zielone pulsujące światło
Nadal drążymy sprawę uzupełnienia cyklu świateł na ulicznych sygnalizatorach pulsującym zielonym, poprzedzającym żółte. Naszym zdaniem takie rozwiązanie, stosowane w co najmniej kilku krajach w Europie, zwiększyłoby bezpieczeństwo na drogach, a jednocześnie chroniło kierowców przed mandatami.
Obecnie, widząc tuż przed sobą nagle zapalające się światło żółte, mają oni do wyboru: gwałtownie zahamować, narażając się na uderzenie przez inny, jadący za nimi pojazd lub jechać dalej i popełnić wykroczenie. Jak bowiem wiadomo, przepisy zabraniają wjazdu za sygnalizator, na którym świeci się światło żółte. Dopuszczają przejazd przy takim sygnale tylko wtedy, gdy nie było możliwe bezpieczne zatrzymanie się przed nim, jednak praktyka pokazuje, że policjanci nie dają łatwo się przekonać, iż sytuacja zmusiła nas do takiego zachowania i wybraliśmy po prostu mniejsze zło.
Wiemy już, bo wyjaśniliśmy to z ekspertami, że z technicznego punktu widzenia wprowadzenie pulsującego zielonego do cyklu świateł jest jak najbardziej możliwe. Z prośbą o wyrażenie swojej opinii na temat wspomnianego pomysłu zwróciliśmy się również do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. A oto odpowiedź, jaką otrzymaliśmy od rzecznika prasowego tego resortu, Piotra Popy...
"Przepisy rozporządzeń: - w sprawie znaków i sygnałów drogowych, - w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach nie dopuszczają stosowania w sygnalizacji świetlnej dla pojazdów samochodowych sygnału zielonego pulsującego (migającego), w związku z tym nie jest możliwe zastosowanie w organizacji ruchu na drogach postulowanego rozwiązania. Należy wskazać, że w obowiązującym stanie prawnym - w przypadku sygnalizatorów przeznaczonych dla pojazdów samochodowych - rolę proponowanego rozwiązania pełni obecnie sygnał żółty, oznaczający zakaz wjazdu za sygnalizator, który oznacza jednocześnie, że za chwilę nadawany będzie sygnał czerwony.
Dodatkowo, ze względu na bezpieczeństwo uczestników ruchu, rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach określa, że w przypadku, gdy czas wyświetlania sygnału żółtego jest zbyt krótki (np. na rozległych obszarowo skrzyżowaniach), sygnał zielony dla strumienia kolizyjnego nie może być otwarty w czasie zapewniającym bezpieczną ewakuację ze skrzyżowania pojazdów, które wjechały na nie w ostatniej sekundzie wyświetlania sygnału żółtego. Oznacza to, że mogą w takich przypadkach występować sytuacje, w których na wszystkich wlotach skrzyżowania, przez krótki okres, wyświetlany jest jednocześnie sygnał czerwony. Taki program sygnalizacji świetlnej eliminuje niebezpieczeństwo kolizji pojazdów wjeżdżających na skrzyżowanie z różnych kierunków, nawet wówczas, gdyby jeden z nich wjechał na skrzyżowanie przy wyświetlanym sygnale żółtym. Rozwiązania zawarte w aktualnie obowiązujących przepisach są wystarczające z punktu widzenia zapewnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego, nie występuje więc uzasadniona potrzeba wprowadzania zmian do obowiązujących przepisów."
No cóż, prawdę mówiąc nie jesteśmy zaskoczeni. Urzędy są urzędami i raczej rzadko z entuzjazmem przyjmują pomysły, które zaburzają ich rutynę. Dobrze też wiemy, że obecnie obowiązujące w Polsce przepisy nie przewidują w cyklu świateł pulsującego zielonego. Z drugiej strony, nie zostały one wyryte na kamiennych tablicach pod dyktando niebios, więc można je zmienić.
Nie zgadzamy się też z tezą, że "rolę proponowanego rozwiązania pełni obecnie sygnał żółty", a także, że "rozwiązania zawarte w aktualnie obowiązujących przepisach są wystarczające z punktu widzenia zapewnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego".
Jak czytamy w jednym z poświęconych temu zagadnieniu opracowań, "jest to obszar na dojeździe do skrzyżowania, w którym pojazd w momencie zmiany sygnału zielonego na żółty nie jest w stanie ani bezpiecznie się zatrzymać przed linią zatrzymania, ani zdążyć wjechać na tarczę skrzyżowania przed zapaleniem się sygnału czerwonego". Otóż pulsujące zielone ostrzegałoby kierowcę, że za chwilę na sygnalizatorze pojawi się żółte, a zatem jego pojazd znajdzie się lub już się znajduje w "strefie dylematu". Czy rzeczywiście nie miałoby to żadnego znaczenia dla bezpieczeństwa ruchu?
Wedle obowiązujących przepisów światło żółte, dzielące zielone od czerwonego, ma się świecić dokładnie przez 3 sekundy. Ani dłużej, ani krócej. Niektórzy postulują, by wydłużyć ten okres o 1-2 sekundy, co dałoby kierowcom czas na właściwą reakcję. Sęk w tym, że w ten sposób wydłużyłby się również cały cykl świateł, co źle wpłynęłoby na organizację i sprawność ruchu. Zakończenie zielonego kilkoma krótkimi mignięciami byłoby czasowo całkowicie neutralne.
To kolejny plus proponowanego przez nas rozwiązania.
A co ty sądzisz o naszej akcji? Weź udział w dyskusji!