Volkswagen Castrol Cup 2014

Krystian Korzeniowski polubił deszcz

Polubiłem deszcz. Przedostatnia runda Volkswagen Castrol Cup zapowiadała się deszczowa od samego początku. Prognoza sprawdziła się, dzięki czemu zdobyłem masę doświadczenia w jeździe po mokrej nawierzchni.

Piątek

Pierwszy dzień zawodów był intensywny. Standardowo zaczęliśmy od zebrania, na którym były omawiane incydenty, do których doszło na ostatnim wyścigu z  poprzednich zawodów. Tym razem było krótko. Organizatorzy i sędziowie byli zadowoleni z naszych wyścigów na Slovakiaringu. Potem oficjalnie zapoznaliśmy się z zasadami panującymi na torze, a punktualnie o godzinie 13:00 rozpoczęła się sesja treningowa.

Podczas treningu starałem się znaleźć optymalny tor jazdy, który zmieniał się wraz z warunkami atmosferycznymi. Zazwyczaj jest on uzależniony od ilości wody na torze oraz stopnia "nagumowania" toru. Przez pewien czas jechałem za jednym z czołowych zawodników, chcąc podpatrzeć jego pomysł na pokonywanie zakrętów. Po kilku okrążeniach wydał mi się on jednak nienajlepszy, a momentami wręcz wolny. Zjechałem do boksu na pomiar i korektę ciśnień w kołach i dokończyłem trening.

Reklama

Jak po każdej jeździe udałem się do namiotu VW. Mamy tam miejsce, w którym informatycy dbają o to, byśmy po każdej sesji mieli do dyspozycji filmy z kamery pokładowej oraz dane telemetryczne. Po oglądnięciu kilku onboardów swoich przeciwników zauważyłem, że jest tyle sposobów na dany zakręt, ilu kierowców. Niesamowite, jak bardzo czasy zawodników są do siebie zbliżone przy tak różnych stylach jazdy.

Do drugiego treningu podszedłem z większą pewnością. Wiedziałem czego mogę się spodziewać oraz, co powinienem poprawić. Tym razem to ktoś inny celowo jechał za mną, by podpatrzeć moją technikę.

Sobota

Sesja kwalifikacyjna była dla mnie zaskoczeniem. Odbyła się ona na mokrej nawierzchni, jak się okazało trzeba było zrobić  najszybsze okrążenie w dwóch pierwszych kółkach, ponieważ - jak już kiedyś wspominałem - później opona traci swą przyczepność. Nie spodziewałem się jednak tego samego w takich warunkach. Ja swoje najszybsze kółko zrobiłem w 8. okrążeniu, czyli w najgorszym możliwym czasie. Na mój wynik miał także wpływ ulewny deszcz, który spadł w połowie sesji. Rezultatem kwalifikacji było 12. i 9. miejsce na polu startowym.

Niedługo po kwalifikacjach rozpoczął się pierwszy wyścig. Nie było zbyt wiele czasu na analizę. Szybki obiad, krótkie zebranie dotyczące kwalifikacji i wyjazd na tor. Na starcie minimalnie zabuksowałem kołami, co spowodowało gorszy start. Po pierwszym okrążeniu wylądowałem na 16. pozycji. Początkowo jechałem ostrożnie i bezkontaktowo... po prostu musiałem tak pojechać. Po 4. okrążeniu, gdy stawka się rozciągnęła, z zapasem push-to-passów przystąpiłem do ataku. Dzięki systematycznej, bezbłędnej jeździe w każdym okrążeniu wyprzedzałem jakiegoś zawodnika. Ostatecznie skończyłem na 9. pozycji. Pomimo, że miejsce to było poniżej moich oczekiwać był to dla mnie jeden z lepszych wyścigów -7. pozycji w górę podczas wyścigu, który ma 10 okrążeń.

Niedziela

Od rana w powietrzu wisiały deszczowe chmury, ale było sucho. Gdy siedzieliśmy w swoich wyścigówkach pozapinani w pasy, dosłownie na minutę przed wyjazdem z boksu, spadł deszcz. Siedząc w samochodzie usłyszałem o decyzji zmiany kół na deszczowe. Akcja przebiegła w ekspresowym  tempie. Niezły wynik, prawdopodobnie uwinęli się szybciej niż na Slovakiaringu!

Sam start wyszedł dobrze. Na pierwszym zakręcie wpadłem w aquaplaning, na którym ustawiło mnie bokiem. Na szczęście moja kontra była na tyle szybka, że nie  straciłem na tym za dużo czasu.

Hamowanie do drugiego zakrętu odbyło się z prędkości prawie 190 km/h, a widoczność wynosiła zaledwie kilka metrów! Widziałem jedynie ścianę  wody i światła stopu, które zbliżały się dopiero przy końcu hamowania! Wyścig w takich warunkach nie należy do łatwych, ale jadąc w gronie tak szybkich  kierowców po prostu wiesz, że zawodnik jadący przed tobą będzie hamował podobnie, dlatego dużo rzeczy robi się na wyczucie. Nie obyło się bez walki, która trwała do ostatniego kółka. Brakło mi zaledwie jednego okrążenia do wyprzedzenia kolejnego zawodnika. Linię mety przekroczyłem na 9. pozycji - ze startą 0.3 s do kolejnej pozycji. Było nieźle.

Wizualnie - miłą zmianą były odświeżone oklejenia samochodów Interii, przybrały one nowe loga portalu oraz naklejkę na masce nowego partnera - stacje R8.

Wiele osób oczekiwało i liczyło na to, że ponownie stanę na podium w Brnie i Słowacji, jak to miało miejsce rok temu. Ironicznie w tych dwóch rundach zdobyłem najmniej punktów w tym sezonie, ale właśnie taki jest motosport - nieprzewidywalny i zaskakujący. Cieszę się jednak, że miałem okazję poprawić swoją jazdę w takich warunkach, bo - kto wie - może w przyszłym roku nie będę miał czasu na naukę tylko na walkę o czołowe miejsca...

Krystian Korzeniowski

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy