Polskie drogi

Znany onkolog zginął w wypadku motocykla. Prof. Leszek Miszczyk nie żyje

W wypadku, do którego doszło na drodze krajowej nr 88 w Gliwicach zginął wybitny onkolog prof. Leszek Miszczyk. Przez wiele lat związany był z Centrum Onkologii w Gliwicach, przez krótki czas kierował tym ośrodkiem.

We wtorek na drodze krajowej nr 88 w Gliwicach doszło do dwóch poważnych wypadków. W jednym z nich zginął motocyklista, w drugim ranna została kobieta i kilkuletnie dziecko. Oba wydarzyły się w odległości ok. 800 metrów.

O godzinie 9.26 służby ratunkowe przyjęły zgłoszenie o wypadku, w którym samochód osobowy marki Toyota z niewiadomych przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z autem dostawczym. Ciężkich obrażeń doznała kierująca, ranne zostało też 9-letnie dziecko. Niedługo później, 800 metrów dalej, pod wiaduktem na wysokości ul. Tarnogórskiej doszło do zderzenia Toyoty z motocyklem. 

Motocyklista zmarł w wyniku doznanych obrażeń. Okazało się, że motocyklem jechał wybitny onkolog prof. Leszek Miszczyk. Informację tę potwierdziła rzeczniczka gliwickiego oddziału Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie - Państwowego Instytutu Badawczego Maja Marklowska-Tomar.

Reklama

Jak podkreślają przedstawiciele śląskiego środowiska medycznego, prof. Miszczyk był nie tylko wybitnym specjalistą, ale lekarzem bardzo cenionym i lubianym przez pacjentów. 

Przez lata był w gliwickim ośrodku kierownikiem Zakładu Radioterapii - największej i najnowocześniejszej tego typu jednostki w Polsce i jednej z największych w Europie. W 2016 r. przez kilka miesięcy pełnił obowiązki dyrektora, a wcześniej był wicedyrektorem gliwickiego centrum onkologii.

W 2009 r. w Zakładzie Radioterapii kierowanym przez prof. Miszczyka rozpoczęto stosowanie w radioterapii raka stercza znaczników z czystego złota najwyższej próby, wszczepianych pacjentom przed rozpoczęciem naświetlań. Znaczniki pozwalają zwiększyć precyzję naświetlań, a tym samym ograniczyć ostre i późne odczyny popromienne. Dzięki ich zastosowaniu zmniejszyła się liczba powikłań. Była to pierwsza placówka w Polsce, która rozpoczęła stosowanie tej metody.

***

PAP/RMF/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama