Piesi powinni nosić odblaski. Niestety, ten przepis okazał się martwy
Zgodnie z prawem po zmroku na terenie niezabudowanym piesi powinni nosić odznaki. Ten przepis okazał się martwy, jak zresztą wiele innych. Zachowania pieszych na drogach świadczą niestety o bardzo niskim poziomie ich świadomości motoryzacyjnej. Skutki bywają zaś tragiczne.
Art. 11 ust. 4a ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi:
Czy piesi stosują się do tego wymogu? Popatrzcie sami:
Pieszy ubrany na ciemno, oczywiście bez żadnego odblasku, idący w dodatku prawą stroną drogi. Na domiar złego tacy piesi często bywają nietrzeźwi, bo wracają z biesiady u kolegi czy rodziny:
Ten osobnik miał dużo szczęścia, że nie został przejechany. Można by rzec, że jeśli ktoś lekceważy swoje bezpieczeństwo, to jego sprawa. Ma ochotę zginąć pod kołami samochodu, to jego wybór... W praktyce wcale tak nie jest! Kierowca, który potrąci takiego pozbawionego wyobraźni pieszego, ma mnóstwo kłopotów, czekają go przesłuchania, rozprawa sądowa i nigdy nie wiadomo, czy jakiś biegły nie dopatrzy się jego winy, bo na przykład jechał z prędkością o 5 km/h za dużą.
Należy też wskazać, jak wielkim przeżyciem dla każdego normalnego człowieka jest świadomość, że zabiło się pieszego, nawet jeśli kierujący był całkowicie bez winy. Rozmawiałem z kierowcami, którym przytrafiło się takie zdarzenie. Jeden z nich wyznał, że wciąż ma obawy przed jazdą po zmroku. Uraz zostaje często na całe życie.
Zdarza się, że kierowca w ostatniej chwili próbuje ominąć pieszego i sam ulega wypadkowi:
Ten kierowca wykazał się wspaniałym refleksem, ale niestety manewr, który wykonał spowodował wypadnięcie samochodu z drogi i koziołkowanie auta.
Czasem takie zdarzenie kończy się niestety gorzej.
W dodatku jeden z tych pieszych szedł sobie po jezdni i to tyłem do kierunku ruchu samochodów. Nie miał więc szans dostrzeżenia ciężarówki i usunięcia się na bok.
Jest to wynik braku edukacji motoryzacyjnej społeczeństwa. Piesi nie uświadamiają sobie podstawowej kwestii: jeśli ja widzę w nocy światła samochodu z bardzo dużej odległości, to wcale nie oznacza, że kierowca widzi mnie również. Wręcz przeciwnie, jeśli nie mam żadnych odblasków, kierowca dostrzeże mnie dopiero z odległości 10-15 metrów.
Samochód jadący z prędkością 90km/h w ciągu 1 sekundy pokonuje 25 metrów. Oznacza to, że ten kierowca nawet nie zdąży rozpocząć hamowania. I to właśnie powinno być uświadamiane już dzieciom w przedszkolu. Wtedy byłaby szansa, że dzieci, które chłoną wiedzę jak gąbka, miałyby świadomość, jak ważne jest, aby być widocznym na drodze. W ilu przedszkolach prowadzone są takie zajęcia? Czy nauczycielki i nauczyciele chociaż raz wspomnieli coś na ten temat? Zapytajcie o to swoje dzieci.
Wychowania komunikacyjnego nie ma nie tylko w przedszkolach, ale także w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Nie ma nawet takiego przedmiotu, wychowanie komunikacyjne jest "podłączone" do przedmiotu technika i traktowane po macoszemu. Czy można zatem dziwić się, że tak zachowują się piesi? Że nie mają podstawowej świadomości w zakresie swojego własnego bezpieczeństwa na drodze?
Zdarzają się wprawdzie nauczyciele, którzy chcą przekazać jakąś wiedzę w tym zakresie swoim wychowankom. Czasem policja podejmuje też starania, aby uczyć dzieci bezpiecznego poruszania się po drogach. Na przykład Komenda Powiatowa w Starogardzie Gdańskim przygotowała taki oto film:
Brawo dla policjantów ze Starogardu za to, że podjęli taką inicjatywę, że chciało im się to robić. Wystarczy taki film wyświetlić dzieciom w przedszkolu. W ilu przedszkolach tak zrobiono?
Problem wychowania komunikacyjnego, a konkretnie przygotowania dzieci do bezpiecznego poruszania się po drogach powinien wreszcie zostać uregulowany przez resort edukacji. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego przez tyle lat nie uczyniono praktycznie nic w tym zakresie. A może wynika to z faktu, że poziom świadomości motoryzacyjnej decydentów też pozostawia wiele do życzenia?