Pasażer, który zabija. Mamy dowód na filmie!
W naszym kraju przyjęły się dwie dziwne i niczym nieuzasadnione mody - niezapinanie pasów bezpieczeństwa przez pasażerów jadących na tylnych siedzeniach i przewożenie dzieci bez fotelików ochronnych.
Prosimy obejrzeć film, który udostępnił naszej redakcji jeden z zaprzyjaźnionych dziennikarzy - specjalistów w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Wielokrotnie pytałem pasażerów jadących z tyłu samochodu, dlaczego nie zapinają pasów. Oto odpowiedzi:
- No, tam z tyłu to chyba nic mi się nie może stać.. Jak się jedzie z przodu, to trzeba zapiać pasy, ale z tyłu?...
- A zapinanie pasów z tyłu też jest obowiązkowe?
- Proszę pana, jadę tylko parę minut i mam zapinać pasy? Bez przesady...
- To z tyłu też są pasy? Nawet nie wiedziałam...
No cóż, kłania się motoryzacyjna edukacja społeczeństwa. Zupełnie błędne przekonanie, że "z tyłu jest bezpieczniej" wynika z takiego oto rozumowania: jak samochód w coś uderzy, to będzie się zginał jak harmonijka, ale skoro siedzę z tyłu, to do mnie to nie dojdzie...
Wynika to oczywiście z braku zielonego pojęcia o prawach fizyki. Obrażenia, jakich doznają kierowcy i pasażerowie samochodów, wcale nie wynikają w pierwszej kolejności z miażdżenia pojazdów. Oczywiście, jeśli auto zostanie silnie uderzone i jego elementy wepchnięte do wnętrza, to może dojść do uszkodzeń ciała osób w nim jadących.
Najczęściej jednak obrażenia ciała powstają na skutek działania siły bezwładności. Gwałtowne zatrzymanie lub uderzenie pojazdu powoduje, że kierowca lub pasażer przemieszczają się z bardzo dużą energią wewnątrz auta, a następnie uderzają o jego elementy wewnętrzne.
Tłumacząc rzecz najprościej, kiedy pojazd porusza się z prędkością na przykład 60 km/h, to osoby w nim jadące także poruszają się z prędkością 60 km/h względem otoczenia. Gdy pojazd uderzy w przeszkodę, gwałtownie wytraca prędkość.
W przypadku uderzenia np. w grube drzewo prędkość samochodu spada z 60 km/h do zera w ciągu setnych części sekundy. Powstają zatem ogromne przeciążenia.
Jeśli osoba jadąca w samochodzie ma zapięte pasy bezpieczeństwa, to te pasy przytrzymują ją. Dodatkowo odpalona poduszka powietrzna zapobiega uderzeniu głową czy klatką piersiową w elementy wewnętrzne auta.
Co się jednak dzieje, jeśli kierowca lub pasażer nie ma zapiętych pasów? Wówczas samochód już stoi (zatrzymany na przeszkodzie), a osoby niezabezpieczone pasami nadal się w tym pojeździe poruszają z prędkością 60 km/h!!! I po ułamku sekundy uderzają z taką właśnie prędkością w elementy samochodu.
Czy wiedzą Państwo, co to oznacza? To jest tak, jakbyśmy biegli z prędkością 60 km/h i nagle uderzyli głową w ścianę! To jest dokładnie to samo. Skutki takiego uderzenia można porównać z wypadnięciem człowieka na twarde podłoże z drugiego lub trzeciego piętra budynku.
Jeśli zaś samochód jedzie z prędkością 120 km/h, to odpowiada to wypadnięciu z 12. piętra!
Praw fizyki nie da się oszukać i chociaż być może niektórym "ekspertom" wyda się, że opowiadam bajki, to jednak tak jest naprawdę. Opisuje to wnikliwie literatura prezentująca wyniki testów i badań naukowych.
To samo dzieje się oczywiście z dzieckiem przewożonym bez fotelika umocowanego pasami do pojazdu. Jakże często można zobaczyć małych pasażerów stojących pomiędzy fotelami, klęczących na siedzeniu i wyglądających przez tylną szybę albo trzymanych na kolanach mamusi.
No właśnie, rodzice lub opiekunowie argumentują:
- Przecież ja ją/ jego trzymam, to co może się stać?
Równie dobrze można spróbować zatrzymać rękami tramwaj ruszający z przystanku. Po raz kolejny kłania się niewiedza, brak motoryzacyjnej edukacji.
Taka mamusia, ciocia czy tatuś nie zdają sobie sprawy, że momencie uderzenia pojazdu w przeszkodę mały pasażer będzie miał chwilową masę sięgającą kilkuset kilogramów!
Co gorsza, jeśli osoba trzymająca dziecko na kolanach nie jest zabezpieczona pasami, to ona również zostanie gwałtownie rzucona do przodu i być może zmiażdży dziecko swoim ciałem.
No, ale oczywiście Polak jest mądrzejszy i wie lepiej. Proszę spojrzeć, co stało się z manekinem dziecka w prezentowanym crash-teście. Mały pasażer uderzył głową w jakiś twardy element pojazdu. Dziura w głowie manekina mówi sama za siebie! To pęknięcie czaszki i pewna śmierć. A prędkość samochodu wynosiła tylko 50 km/h.
Gdybym zapytał, czy ktoś z Was, Szanowni Czytelnicy, wyrzuciłby swoje dziecko przez okno, to podniosłaby się fala oburzenia: co za durne pytanie!
Rzeczywiście pytanie jest idiotyczne, ale wcale nie bezzasadne. Rodzic, który trzyma dziecko na kolanach albo przewozi malucha bez żadnego zabezpieczenia, naraża je na dokładnie to samo, co wypadnięcie z okna.
Ktoś może powiedzieć: ostatecznie to moja sprawa, czy zapinam pasy, czy nie. Wiem, że mogę doznać obrażeń i godzę się na to. OK.! Jeśli taka jest wola samego zainteresowanego, to pół biedy, chociaż uważam, że w przypadku, gdy okaże się, że ofiara wypadku nie miała zapiętych pasów, to niech sama opłaca swoje leczenie. Dlaczego inni mają finansować kurację kogoś, kto świadomie lekceważy swoje bezpieczeństwo?
To jednak jeszcze nie wszystko. Pasażer jadący z tyłu bez pasów może zabić lub ciężko ranić osobę siedzącą na przednim fotelu.
W filmie pokazano to wyraźnie i dobitnie. Kierowca jest chroniony pasami bezpieczeństwa, ale siedzący za nim pasażer nie zapiął pasów. I co się dzieje? W momencie wypadku tenże pasażer leci do przodu i z ogromną siłą uderza w fotel przed sobą, łamiąc kierowcy kręgosłup!
To nie są żarty! Siła uderzenia była tak wielka, że dłoń manekina wbiła się w fotel.
Oznacza to, że pasażer zajmujący tylne siedzenie, który nie zapiął pasów, naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie. To już nie jest tylko "jego prywatna sprawa". Naraża także inne osoby.
Przypomnę, że prezentowany test był przeprowadzany przy prędkości zaledwie 50 km/h. Jasne, zaraz znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to bujda, fotomontaż itd. Nie! Kolega, który udostępnił mi ten materiał, opowiadał, że sam był bardzo ciekaw, co się stanie z manekinami i nie przypuszczał, że ulegną tak dużym uszkodzeniom.
Dodam jeszcze, że manekiny te zostały wypełnione specjalną substancją, aby miały odpowiednią masę, a jednocześnie były dość elastyczne - podobnie jak ciało człowieka. Proszek, który widać w rozbitym aucie, to właśnie ta substancja, która wydostała się z manekinów w momencie zderzenia.
Znów muszę zadać pytanie: dlaczego takie filmy nie są emitowane w stacjach telewizyjnych? Jako przestroga, jako materiał dydaktyczny dla zmotoryzowanych? Telewizja szpikuje nas durnymi reklamami, naiwnymi teleturniejami, w których publiczności pokazuje się, kiedy ma klaskać i śmiać się, tasiemcowymi serialami... A żadna nie znajdzie kilku minut, by pokazać to, co jest naprawdę potrzebne, co przemówiłoby do wyobraźni kierowców.
No, ale zaraz jakiś mądry specjalista - psycholog powie, że ludzi nie można straszyć... No pewnie, lepiej niech zabijają się na drogach.
Jeśli zaś ktoś z Was, Drodzy Czytelnicy, znowu wie lepiej i jest "mądrzejszy" od praw fizyki, oby nigdy nie musiał przekonać się na własnej skórze, jak te prawa działają. Bo one nie znają litości i nie czynią dla nikogo wyjątków!
Polski kierowca