Polski kierowca

Do tych wypadków nie miało prawa dojść. To efekt przemilczanego problemu?

Na polskich drogach, pomimo ogólnego spadku liczby wpadków, coraz częściej dochodzi potrąceń pieszych na przejściach. Szczególnie zwracają uwagę te przypadki, kiedy pieszy przechodził przez jezdnię prawidłowo, był z daleka widoczny, nie wtargnął bynajmniej pod samochód, a mimo to został potrącony. Zupełnie tak, jakby pojazdem kierowała osoba niewidoma. Może to być spowodowane problemem, o którym się nie mówi - niewłaściwym badaniem kandydatów na kierowców.

Polskie drogi są coraz bezpieczniejsze, ale nie zawsze dla pieszych

W 2022 roku na polskich drogach doszło do 21 324 wypadków, a więc o 1492 mniej niż w roku 2021 i o 2216 mniej niż w 2020. To utrzymujący się od lat trend, stałej poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach. Był też ogólnie mniej tragiczny dla pieszych - w 2022 roku zginęło ich na drogach 451, a więc o 67 mniej niż w 2021 roku oraz o 178 mniej niż w 2020.

Niestety jak informowaliśmy jeszcze w zeszłym roku, ogólna poprawa bezpieczeństwa, nie dotyczy rejonu przejść dla pieszych. Analizując dane za pierwsze półrocze 2022 roku stwierdziliśmy, że w porównaniu do roku poprzedniego nastąpił:

Reklama
  • wzrost liczby wypadków na przejściach o 38 proc.
  • wzrost liczby zabitych w wypadkach na przejściach o 33 proc.
  • wzrost liczby rannych w wypadkach na przejściach o 39 proc.

Analizę przeprowadzaliśmy pod kątem porównania okresów, w których obowiązywały i nie obowiązywały przepisy dające pierwszeństwo pieszemu zbliżającemu się do przejścia. Przepisy, które miały dać pieszym większe poczucie bezpieczeństwa, a kierowców skłonić do uważniejszego obserwowania rejonów przejść i bycie gotowym na reakcję na widok pieszego. Statystyki niestety nie napawają optymizmem. Podobnie jak ostatnie nagrane potrącenia pieszych, do których, wydawałoby się, nie miało prawa dojść. Dlaczego więc doszło?

Potrącenia pieszych na przejściach - jak do nich dochodzi?

Poniżej prezentuję wam kilka takich sytuacji. Czy potraficie czymkolwiek wytłumaczyć postępowanie kierowcy?

Skręcający na skrzyżowaniu w lewo kierowca jedzie tak, jakby w ogóle nie widział kobiety przechodzącej prawidłowo po przejściu. Auto hamuje dopiero po uderzeniu w pieszą.

Tutaj inna podobna sytuacja, choć wyglądająca o wiele groźniej:

Po przejściu prawidłowo przechodzi kobieta. Zostaje uderzona przez samochód poruszający się ze znaczną prędkością. Kierujący również hamuje dopiero po uderzeniu w pieszą. Czy nie dostrzegł jej wcześniej?

Kolejne groźne zdarzenie:

Na przejściu znajduje się kobieta, która prawidłowo przeprowadza rower. Nadjeżdża samochód, potrąca ją, a kierowca hamuje dopiero po uderzeniu w pieszą.

I jeszcze jedna groźna sytuacja:

Kiedy piesza wkracza na przejście, zbliżający się samochód znajduje się w odległości ok. 50-60 metrów od przejścia. Kierowca powinien oczywiście zauważyć pieszą przechodzącą przez jezdnię, ale mimo to auto również nie hamuje...

Trzeba zaznaczyć, że sprawcami tych zdarzeń nie byliby pijani lub znajdujący się pod wpływem narkotyków kierowcy. Trudno też podejrzewać, że umyślnie chcieli spowodować wypadek. Jakie były więc przyczyny tych dramatycznych zdarzeń?

Dlaczego kierowcy nie zauważają pieszych na przejściach?

Przypomina mi się sytuacja pozornie oderwana od problemów ruchu drogowego, ale bardzo charakterystyczna. Na drzwiach pewnego oddziału szpitalnego umieszczony był wielki napis: "Proszę dzwonić" a pod nim znajdowała się ogromna strzałka wskazująca miejsce przycisku. Obserwowałem, jak do tych drzwi podchodzą kolejne osoby, zapewne bliscy chcący odwiedzić chorych. I co robią? Połowa tych ludzi zaczynała od szarpania za klamkę. A przecież napis na drzwiach był tak duży i umieszczony na wysokości oczu, że tylko osoba z jakąś ogromną wadą wzroku mogłaby go nie przeczytać.

Było to naprawdę żenujące widowisko - to bezmyślne szarpanie za klamkę i dopiero po chwili spóźniona refleksja.

Podobnie jest z kierowcami. Niektórzy patrzą, ale nie widzą. Pomijam już zjawisko zawężania się pole widzenia wraz ze wzrostem prędkości jazdy. Im szybciej jedziemy, tym mniej elementów widzianego przed nami otoczenia jesteśmy w stanie rozpoznać. Pomijam też możliwość, że niektórzy kierowcy nie bacząc na sytuację na drodze potrafią pisać SMS-a albo gapić się na jakąś wiadomość w internecie.

Są jednak i tacy, którzy potrafią uderzyć samochodem w pieszego albo przejechać mu po nogach, nie dostrzegając wcześniej przechodnia. Wynika to ze słabej koncentracji, kiepskich zdolności psychomotorycznych, a niekiedy także zaburzeń widzenia. Taki kierowca skręcając nie patrzy przed siebie, ale spogląda na przykład w bok albo na tablicę wskaźników albo wpatruje się w jakiś obiekt na drodze znajdujący się daleko przed nim.

Dobry kierowca stara się obserwować przede wszystkim te miejsca na drodze, z których może mu grozić niebezpieczeństwo, a więc sąsiednie wloty skrzyżowania, przejścia dla pieszych i ich okolice, pojazdy poruszające się sąsiednimi pasami ruchu itd. Są jednak tacy, którzy kierują pojazdem z "klapkami na oczach". Skutki widzieliśmy powyżej. Takich wypadków można znaleźć w internecie znacznie więcej.

Badania psychotechniczne dla kierowców powinny być obowiązkowe

Zdaniem wielu specjalistów, w tym lekarzy i psychologów transportu, takie osoby nie mają predyspozycji psychofizycznych do kierowania samochodem. I tu zaczyna się cały problem. Uzyskanie prawa jazdy przez osobę, która nie będzie kierowcą zawodowym, poprzedzają tylko rutynowe badania lekarskie. W dodatku często są one ewidentną fikcją. Lekarz dokonujący takich badań nie jest w stanie stwierdzić, czy dana osoba ma predyspozycje do kierowania samochodem, czy nie.

Pozwalają na to w pewnym stopniu badania zwane popularnie psychotechniką, ale obowiązują one tylko kierowców zawodowych oraz kierowców wyższych kategorii niż B. Tzw. amatorzy nie muszą takich badań odbywać.

Jest to swoisty paradoks, bo na drogach znajduje się 80% pojazdów kierowanych przez "amatorów" i tylko 20% przez "zawodowców". W dodatku, jak wskazują statystyki, kierowcy samochodów osobowych powodują dziesięć razy więcej wypadków, niż kierowcy ciężarówek i autobusów.

Gdyby badania psychotechniczne przeprowadzane na specjalistycznych przyrządach dotyczyły wszystkich kandydatów na kierowców, to jest duże prawdopodobieństwo, że sprawcy wyżej pokazanych wypadków nigdy nie otrzymaliby prawa jazdy.

Także wielu innych, zachowujących się za kierownicą zupełnie bezmyślnie, lekceważących ewidentne zagrożenia, podejmujących ryzykowne manewry nie miałoby szans na uzyskanie "prawka".

Badania psychotechniczne kosztują obecnie 150 zł, więc nie jest to znowu tak wielki wydatek. Trwają około godziny. Dla kandydata na kierowcę nie byłby to zatem zbyt wielki kłopot, ale za to  poznałby prawdę o sobie, o swoich predyspozycjach albo ich braku. Ta prawda mogłaby być czasem nieprzyjemna, ale pozwoliłaby zapewne uniknąć wielu tragedii.

Jestem jednak przekonany, że nikt nie wprowadzi obowiązkowych badań psychotechnicznych dla przyszłych kierowców niezawodowych. Dlaczego? No bo zaraz podniósłby się szum, że biedni miłośnicy dwóch lub czterech kółek są gnębieni, więc po co decydenci mają zniechęcać do  siebie wyborców? A poza tym prawdopodobnie zmniejszyłaby się liczba kierowców, a więc potencjalnych klientów na samochody.

Polski kierowca

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przejście dla pieszych | potrącenie pieszego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy