Jazda (bez)alkoholowa

Pijany policjant spowodował śmiertelny wypadek i uciekł. Jest wyrok

Na cztery lata więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych skazał w piątek Sąd Rejonowy w Białymstoku b. już policjanta, oskarżonego o to, że będąc pod wpływem alkoholu spowodował w styczniu 2015 roku śmiertelny wypadek i zbiegł z miejsca tego zdarzenia.

Skazany na też zapłacić po 5 tys. zł nawiązki dwójce dzieci zmarłego oraz 5 tys. zł świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Wyrok nie jest prawomocny.

Wypadek miał miejsce w Sokółce; oskarżony był tam funkcjonariuszem policji (obecnie jest na emeryturze). Według aktu oskarżenia kierowca był pod wpływem alkoholu, jechał zbyt szybko i śmiertelnie potrącił 83-letniego mężczyznę, który prowadził rower. Po wypadku jego sprawca odjechał stamtąd, nie udzielając rannemu pomocy.

Sąd rejonowy posiłkował się opiniami biegłych różnych specjalności, bo chodziło nie tylko o okoliczności i przebieg samego wypadku, ale też konieczność jednoznacznego ustalenia, kto prowadził wtedy samochód. Oskarżony nie przyznawał się bowiem, wskazywał iż wtedy auto prowadziła jego żona, a on był jedynie pasażerem.

Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Barbara Paszkowska, te wątpliwości rozwiały zwłaszcza zeznania policjantów oraz biegłego, który odzyskał SMS-y, wysłane przez męża do żony, z których wynikało, iż to ona miałaby wziąć na siebie winę za wypadek. Była też w aktach sprawy m.in. opinia specjalisty, który badał zapisy ulicznego monitoringu i ocenił, iż w samochodzie była jedna osoba.

Sędzia mówiła, że policjanci badający okoliczności wypadku nabrali wątpliwości, czy rzeczywiście samochód prowadziła żona oskarżonego i czy opisany przez nią rzekomy przebieg zdarzenia, rzeczywiście taki był. Biegły odzyskał skasowane SMS-y. "Oskarżony napisał do małżonki takie smsy, które wskazywałyby na to, że sugeruje jej, że ma przyjąć winę na siebie" - mówiła sędzia Paszkowska.

Podkreśliła, że ten dowód był bardzo istotny. Mianem "interpretacji życzeniowej" wspierającej linię obrony określiła stanowisko obrońcy, że takiej treści smsy miały jedynie wesprzeć kobietę i były wyrazem troski czy zachęty, by opowiedziała w śledztwie, jak rzeczywiście wypadek miał wyglądać. Sędzia Paszkowska zwróciła też uwagę, że żona odmówiła jednak zeznań przed sądem (miała takie prawo jako osoba najbliższa oskarżonemu).

Biegli badający przebieg wypadku (było kilka takich opinii) byli zgodni i wskazali na winę kierowcy, choć można mówić o pewnym stopniu przyczynienia się ze strony pieszego - uzasadniał sąd. Sędzia mówiła, że 83-latek nie miał żadnych elementów odblaskowych, był nietrzeźwy, roweru używał do utrzymania równowagi, a skrzyżowanie przekraczał "w sposób nie do końca prawidłowy".

Kara 4 lat więzienia będzie odpowiednia do społecznej szkodliwości czynu i stopnia winy oskarżonego - mówiła sędzia. Do tego sąd rejonowy uznał, że nie ma okoliczności, które mogłyby wpłynąć na odstąpienie od orzeczenia dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy