Kradzieże

Kradzież grubych fur była rodzinnym biznesem. Zamiast lansu jest odsiadka

Trzy spokrewnione ze sobą osoby, które specjalizowały się w kradzieży grubych fur, wreszcie się doigrały. Rodzinny interes trwał w najlepsze, ale policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Krakowie udaremnili ten przestępczy proceder. Zamiast lansu w limuzynach, zatrzymanych czeka ich długa odsiadka w celi.

Sprawą szeregu przestępstw paserstwa i oszustw związanych z obrotem luksusowymi samochodami, policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie zajmowali się od dłuższego czasu. Rozpracowanie szajki, która sprzedawała w Polsce kradzione limuzyny zajęło kryminalnym kilka miesięcy, ale ciężka praca się opłaciła. Zebrane materiały dowodowe pozwoliły śledczym zrozumieć sposób działania sprawców i ustalić, kto jest w to wszystko zamieszany. Jeszcze przed zatrzymaniem podejrzanych, śledczy odzyskali pięć luksusowych aut.

Kradli i sprzedawali. To był ich rodzinny interes

Finalnie kryminalni z Krakowa namierzyli i zatrzymali lidera grupy na jednym z parkingów w powiecie krakowskim. Zaraz później uchwycono także jego 26-letnią żonę i jej 47-letnią matkę. Obie kobiety, jak wykazało śledztwo, pomagały mężczyźnie w prowadzeniu działalności.

Reklama

Szajkę z Krakowa interesowały tylko grube fury

W następnych dniach śledczy przeszukali kilka adresów, z którymi zatrzymani byli powiązani. W trakcie prowadzonych działań policjantom udało się odzyskać trzy kolejne pojazdy marek premium tj. BMW M5 Competiton i Audi S8, a także kilkadziesiąt tysięcy złotych w gotówce. Zabezpieczone w toku śledztwa 8 pojazdów stanowi łącznie wartość około 3,5 miliona złotych. 

Miał być lans, a będzie długa odsiadka

Po ujawnieniu kolejnych dowodów zatrzymanych doprowadzono do Prokuratury Rejonowej Kraków - Prądnik, gdzie zostały im przedstawione zarzuty. Lider grupy usłyszał pięć zarzutów związanych z paserstwem i oszustwami. Kobiety z kolei usłyszały zarzuty pomocnictwa w dokonaniu czynów zabronionych przez 34-latka. Jego 26-letnia żona dodatkowo usłyszała zarzut posiadania 5 gramów marihuany, które policjanci znaleźli przy niej w momencie zatrzymania.

Z uwagi na wysokość strat  prokurator zastosował obostrzenie odpowiedzialności karnej. Podejrzanym grozi zatem nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Wobec kobiet prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci policyjnego dozoru, poręczenia majątkowego i zakazu opuszczania kraju.

Lider grupy miał już swoje za uszami

Zatrzymany 34-latek, jak się okazało, w przeszłości był już wielokrotnie karany za różne przestępstwa - także narkotykowe. Z tego tytułu prokurator zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci warunkowego tymczasowego aresztowania na 3 miesiące, uzależniający jego uchylenie od wpłaty 200 tysięcy złotych tytułem poręczenia majątkowego.

INTERIA.PL/Policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy