Dakar 2020

Rajd Dakar niemal na półmetku

Rajd Dakar zbliża się do półmetka. Po sześciu dniach zmagań w ekstremalnie trudnych warunkach, na sobotę zaplanowano dzień przerwy w Rijadzie. Większość zawodników z radością go oczekuje, jednak nie wszyscy.

Pierwszy w historii Dakar w Arabii Saudyjskiej jest wymagający. Zawodnicy podkreślają, że ludzie i sprzęt są poddawani ciężkim próbom wytrzymałości i dzień na odpoczynek bardzo się przyda. Tym bardziej, że w piątek czeka ich jeszcze bardzo długi etap z Ha’il do Rijadu.

"Tak już jest, że te odcinki przed przerwą są bardzo trudne. Tak będzie pewnie i tym razem" - przewiduje Jakub Przygoński, który w tegorocznym Dakarze jedzie ze zmiennym szczęściem. Już pierwszego dnia stracił szanse na wysokie miejsce z powodu awarii skrzyni biegów. Później jednak pokazał na co go stać i na jednym z etapów był drugi. Podkreślił, że jemu dzień na odpoczynek bardzo się przyda.

Reklama

"Te pierwsze dni trochę dały mi się we znaki. Samochód też potrzebuje serwisu. Ja nawet jak śpię, to zaciskam dłonie jak na kierownicy. Chyba czas odpocząć" - przyznał.

Jak dodał, plan dnia nie będzie skomplikowany. "Najważniejsze to leżeć i odpoczywać. Inaczej nie da się zregenerować. A w tym czasie można nawiązać przez media społecznościowe kontakt z kibicami. To bardzo miłe chwile, gdy można przekazać trochę informacji od kuchni".

Kibice Przygońskiego nie musieli na to czekać aż sześć dni. Kierowca Orlen Teamu codziennie po zakończonym etapie poświęca co najmniej pół godziny na live streaming w mediach społecznościowych.

Przejechane kilometry odczuwa też motocyklista Maciej Giemza. "Miło będzie odpocząć, bo drugiego tak trudnego rajdu nie ma. Dzień przerwy to też chwila, żeby przeorganizować coś w kamperze" - podkreślił.

W sobotę czekają go miłe odwiedziny. "Przyjeżdża z Polski mój tata z grupą znajomych. Na pewno posiedzimy razem z kilkanaście minut, ale nie za długo" - zastrzegł.

Z ojcem podczas zawodów nie rozstaje się startujący quadem Kamil Wiśniewski. Tak jest także w Arabii Saudyjskiej.

"Z tatą na rajdy jeździmy od początku. Był także na moich pierwszych zawodach w Suwałkach, gdy niemal rozsypał mi się kręgosłup. Zawsze czuję jego wsparcie i to mi dodaje otuchy" - podkreślił.

"Przerwa zawsze się przyda. Zmęczony nie jestem, ale trochę bolą mnie plecy, bo dostałem w nie kilka strzałów. Fajnie, że jest, ale jakby jej nie było, też bym nie narzekał. Ja będę leżał i odpoczywał, za to dużo roboty będą mieli mechanicy. Zostanie zrobiony kompleksowy przegląd quada i na pewno trzeba będzie wymienić wiele elementów" - przewiduje.

Na jego szyi wciąż widać ślady niebezpiecznej sytuacji, jaka go spotkała przed kilkoma dniami. Gdy zboczył z trasy, zaplątał się w linkę, która na szczęście pękła, nie wyrządzając zawodnikowi krzywdy.

Trochę inne podejście do dnia przerwy ma zwycięzca Dakaru z 2015 roku Rafał Sonik.

"Ja tutaj z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Zauważyłem, że na tych najtrudniejszych, najbardziej wymagających odcinkach nie tracę do najlepszych, a nawet nadrabiam. Dziwne, ale chyba potwierdza to prawidłowość, że ja się najlepiej sprawdzam pod względem fizycznym. Dlatego mogę powiedzieć, że wolałbym, żeby tego dnia przerwy nie było" - zaznaczył.

Ale ponieważ będzie, to Sonik ma już na niego plan. "Zwykle w takiej sytuacji odsypiamy, bo mamy duże zaległości. A ja odbędę jeszcze trzygodzinną wideokonferencję z pracą, bo nie ma mnie tam od świąt. Muszę pozamykać parę spraw. To mnie nie obciąża, to jest rutyna, robię to od wielu lat w dniu przerwy" - zapewnił.

Uczestnicy nie mogą się doczekać Rijadu także z innego powodu. Od paru dni na prowadzącej pomiędzy górami trasie rajdu zrobiło się zimno. W czwartek wczesnym rankiem na starcie etapu z Al-Ula do Ha’il było zaledwie kilka stopni.

"Ale to było takie górskie kilka stopni. Przemarzliśmy strasznie, zwłaszcza że jedziemy bez przedniej szyby. Jak dotarliśmy na biwak, to od razu nastawiliśmy w naszym kamperze temperaturę na 40 stopni i przez dwie godziny dochodziliśmy do siebie. Chciałbym, żeby w Rijadzie było tak ze 25 stopni" - marzy Maciej Marton, który wraz z Aronem Domżałą są rewelacją Dakaru w kategorii lekkich pojazdów UTV.

Po dniu przerwy zawodników czeka siódmy etap, z Rijadu do Wadi ad-Davasir. Jego długość to 741 km, z czego 546 to odcinek specjalny.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy