Dakar 2018

Dakar pokonał już 53 uczestników

Pierwsze trzy piaszczyste etapy Rajdu Dakar okazały się bardzo wymagające. Nie jadą już 53 pojazdy, czyli ok. 15 proc. z tych, które stanęły na starcie w Limie. Z imprezą pożegnało się kilku faworytów. Polskim pechowcem okazał się motocyklista Jakub Piątek.

Początek tegorocznego Dakaru nawiązuje do afrykańskiego pierwowzoru. Po poprzedniej, deszczowej edycji wielu uczestników narzekało na zbyt mało piachu i zbyt dużo błota. Teraz peruwiańskie etapy nadrabiają te niedostatki, ale okazują się bardzo selektywne.

Grząskie, kilkudziesięciometrowe wydmy pokonały już kilku faworytów, zwłaszcza w rywalizacji samochodów. Duże straty poniósł przede wszystkim team X-ride, którego Mini chciały zdetronizować startujący po raz ostatni fabryczny zespół Peugeota. Nie jadą już Amerykanin Bryce Menzies i Hiszpan Nani Roma, którego auto przekoziołkowało na ostatnim kilometrze poniedziałkowego odcinka, a on sam trafił na badania do szpitala w Limie. Z powodu awarii auta duże straty czasowe poniósł Fin Mikko Hirvonen.

Reklama

W tej sytuacji honoru Mini bronią ósmy Argentyńczyk Orlando Terranova i 11. Jakub Przygoński. Polskiego kierowcy także nie ominęły problemy. Na drugim etapie objawy choroby lokomocyjnej miał jego belgijski pilot Tom Colsoul, a w poniedziałek w samochodzie Orlen Teamu trzeba było wymieniać przebitą oponę. Po trzech etapach Przygoński traci do broniącego tytułu francuskiego kierowcy Peugeota Stephane'a Peterhansela ponad 44 minuty.

Nieźle radzą sobie załogi z polskimi pilotami. Maciej Marton z Holendrem Peterem van Merksteijnem (Toyota Hilux) zajmują 16. miejsce, a Sebastian Rozwadowski z Litwinem Benediktasem Vanagasem (Toyota Hilux) - 37.

Z Dakaru wycofało się już kilkunastu motocyklistów, w tym Piątek, którego KTM odmówiło posłuszeństwa na drugim etapie. Z pozostałych biało-czerwonych najlepsze czasy uzyskuje 23-letni członek Orlen Teamu Maciej Giemza, który zajmuje 30. miejsce. Nie posiadający takiego zaplecza technicznego Maciej Berdysz i Paweł Stasiaczek tracą już ponad trzy godziny do ubiegłorocznego triumfatora Dakaru Brytyjczyka Sama Sunderlanda.

Zgodnie z przewidywaniami toczy się rywalizacja w kategorii quadów. Prowadzi zwycięzca z 2014 roku Argentyńczyk Ignacio Casale, przed broniącym tytułu Rosjaninem Siergiejem Karjakinem. Pnie się w klasyfikacji triumfator sprzed trzech lat Rafał Sonik. W poniedziałek Polak narzekał na słabą moc swojej Yamahy, ale i tak awansował na szóste miejsce. Kamil Wiśniewski jest sklasyfikowany na 23. pozycji, jednak na jednym z wcześniejszych etapów doliczono mu dwugodzinną karę za ominięcie punktu kontrolnego. Gdyby nie ona, byłby dziewiąty.

W kategorii ciężarówek na czele jest Kamaz prowadzony przez Eduarda Nikołajewa. Tylko niespełna dziewięć minut traci argentyńska załoga Federico Villagry, startująca w barwach Team de Rooy. Tym razem holenderski kierowca Gerard de Rooy, dwukrotny zwycięzca Dakaru z polskim mechanikiem Dariuszem Rodewaldem w składzie, postanowił się zmierzyć z legendą swojego ojca Jana i startuje w odbywającym się równolegle rajdzie Africa Eco Race.

Impreza z metą w Dakarze jest organizowana od 2008 roku, czyli od czasu przeniesienia właściwego Rajdu Dakar do Ameryki Południowej. Jej pierwszą edycję wygrał Jan de Rooy, a na półmetku obecnej jego syn zajmuje piąte miejsce (w tym roku prowadzona jest łączna klasyfikacja samochodów i ciężarówek). Dyrektorem imprezy jest słynny francuski kierowca Jean-Louis Schlesser .

W tegorocznym Dakarze startuje jeszcze jeden Polak. Jest nim Szymon Gospodarczyk, pilot Francuza Claude'a Fourniera w promowanej przez organizatorów kategorii SxS. To lekkie pojazdy z napędem 4x4 przystosowane do jazdy po bezdrożach. Po raz pierwszy tę klasę prowadzono w ubiegłym roku (wóczas jako UTV). Na razie zainteresowanie nią nie jest duże. Do wtorkowego etapu przystąpiło 10 załóg. W klasyfikacji generalnej Fournier i Gospodarczyk zajmują czwarte miejsce.

We wtorek uczestnicy Dakaru mają do pokonania pętlę ze startem i metą w San Juan de Marcona o długości 444 km. Z tego 330 km to odcinek specjalny, w znacznej części wiodący wydmami, które sprawią, że grono uczestników tej najtrudniejszej off roadowej imprezy świata ponownie się zmniejszy.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy