Dakar 2017

Dakar. Życie na biwaku

Biwak jest tym dla Rajdu Dakar, czym port dla żeglarza. Tutaj się wszystko zaczyna i kończy. Przez dwa tygodnie blisko trzy tysiące osób pokonuje dziewięć tysięcy kilometrów, przenosząc się codziennie w inne miejsce. Nie zawsze mogą liczyć na wiele więcej niż miejsce pod namiot.

Istotą Dakaru jest koczowniczy tryb życia jego uczestników. Tak było w Afryce, tak jest teraz w Ameryce Południowej. Organizatorzy starają się zabezpieczyć podstawowe potrzeby rajdowej karawany i na ogół udaje im się to bez zarzutu. Czasem jednak plany krzyżuje pogoda.

Słowo biwak niezbyt dobrze oddaje to, co na kilku hektarach codziennie wznosi kilkaset osób. Czasami wykorzystuje się istniejące zaplecze, czasami trzeba wszystko wybudować od podstaw w szczerym polu. Największy namiot zajmuje stołówka, mniejsze są przeznaczone dla dziennikarzy, służb medycznych oraz sędziów i organizatorów. Zapewnione są sanitariaty.

Reklama

Obowiązkowym punktem jest lądowisko dla helikopterów, które dla Dakaru mają kluczowe znaczenie. Przy użyciu specjalnych kamer filmują rywalizację na trasie, czasem zbierają też rozbitków, którym nie udało się dotrzeć do mety.

Najwięcej miejsca zajmuje jednak powierzchnia przeznaczona dla uczestników. To tam rozbijają swoje obozy duże zespoły takie jak X-raid (Mini), Peugeot, Toyota, KTM, Kamaz czy Iveco. Sąsiedztwo jest bardzo bliskie, nikt niczego nie ukrywa. Tutaj także swoje namioty rozkładają indywidualni zawodnicy i dziennikarze.

Życie na biwaku trwa całą dobę. Pierwsi zawodnicy ruszają na trasę o czwartej rano, podczas gdy niektórzy chwilę wcześniej dotarli do mety poprzedniego etapu. Charakterystyczny jest nieustanny hałas, przede wszystkim w nocy. Gdy zawodnicy śpią, mechanicy pracują przy ich maszynach, głośno chodzą potężne generatory prądu. Początkowo trudno się do tego przyzwyczaić, ale już po kilku dniach ciężko zasnąć bez huku silników w pobliżu.

Dakarowe biwaki są zlokalizowane w bardzo różnych miejscach. W tym roku rajd rozpoczął się w stolicy Paragwaju Asuncion. Ekipy rozstawiły swoje namioty na terenie bazy wojskowej, a dla dziennikarzy i organizatorów przeznaczono miejsce w nowoczesnym centrum Conmebol.

Później było już jednak bardziej spartańsko. W argentyńskiej Resistencii obóz urządzono na terenie klubu motorowego, a w San Miguel de Tucuman na torze wyścigów konnych. Panowały tropikalne upały i właściwie i tak niczego poza wodą nie było potrzeba. A tej organizatorzy dostarczali hektolitry. Kolejny był postój na parkingu przy autostradzie San Salvador de Jujuy, zdecydowanie najmniej malowniczy z dotychczasowych.

Ciekawie zrobiło się w Boliwii. Pierwszy biwak zlokalizowano na płaskowyżu koło Tupizy, w otoczeniu kaktusów i lam. Jednak pierwszoplanowym aktorem tego miejsca okazał się wiatr, który nieustannie wzniecał drobny pustynny pył. Trudno się było przed nim uchronić, wciskał się wszędzie i wszystko było pokryte brązowym kurzem. Wygrani okazali się ci, którzy wzięli ze sobą kominiarki i gogle narciarskie.

Kolejny biwak także zaplanowano w szczerym polu, w Oruro. Po ulewnym deszczu cały teren pokryła kilkucentymetrowa warstwa wody i praktycznie nie dało się rozstawić namiotów. Spano w wielkim ścisku na podłodze stołówki Od tej pory nazwa tej miejscowości budzi grozę wśród uczestników rajdu.

Chwila wytchnienia nadeszła w La Paz, gdzie przewidziano dzień przerwy. Dakarowy obóz rozłożył się na terenie akademii wojskowej, która udostępniła infrastrukturę. Można było nawet znaleźć nocleg na koszarowej pryczy.

Z La Paz część dakarowej karawany przeniosła się do Uyuni. To pierwsza część dwudniowego etapu maratońskiego, podczas którego kierowcy nie mogą korzystać z pomocy serwisu, dlatego ich zespoły pojechały od razu do argentyńskiej Salty. Obóz na terenie jednostki wojskowej w Uyuni był pozbawiony zwyczajowego kolorytu i sprawiał smutne wrażenie.

Po powrocie do Argentyny na uczestników rajdu czekały niewidziane od wielu dni luksusy. Biwak w Salcie umieszczono na terenie centrum kongresowego, które udostępniło pomieszczenia na biura i sanitariaty. Z głośników w nowoczesnym budynku dobiegała nastrojowa muzyka. Dobry nastrój zmącił jednak ulewny deszcz, który sprawił, że teren wokół centrum zrobił się podmokły.

W drodze do Buenos Aires uczestnicy Rajdu Dakar zatrzymają się jeszcze w Chilecito, San Juan i Rio Cuarto. Metę osiągną 14 stycznia, a uroczyste zakończenie imprezy odbędzie się przed siedzibą argentyńskiego automobilklubu.

Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy