Ta impreza to kpina!
W minioną sobotę odbył się rajd Żubrów. Był to kiedyś rajd jedyny w swoim rodzaju.
Niestety z fajnej towarzyskiej imprezy staje się... "wyścigiem zbrojeń". Oddajmy głos jednemu z uczestników. Poniżej jego list, który dotarł do naszej redakcji.
"Chciałem podzielić się kilkoma refleksami na temat Rajdu Żubrów, w którym miałem okazję startować. Niestety, nie wszystkie są pozytywne. Ten rajd to kpina!
Trasy i owszem są bardzo ciekawe. To jedyna okazja, by człowiek, który nie jest zawodnikiem mógł pojeździć sportowo po zamkniętych odcinkach. Ze względów bezpieczeństwa biegną w górę i są, niestety, dość krótkie, ale to i tak coś zupełnie innego niż KJS-y, czy inne zawody dla amatorów.
Tyle tylko, że chyba większość startujących całkowicie zapomniała po co Żubry są organizowane. W tym roku na mniej więcej 90 załóg tylko około 20 zgłosiło się w samochodach zabytkowych. Reszta to wszelakiej maści doładowane czterołapy w różnych specyfikacjach: od samochodów niemal seryjnych, po w pełni profesjonalne rajdówki, z półwyczynowymi oponami, regulowanym zawieszeniem, kłową skrzynią biegów czy podtrzymaniem turbo...
W zeszłym roku padł rekord absurdu, gdy zagraniczni zawodnicy, na liczący niespełna 20 km odcinków specjalnych rajd, przywieźli... samochód klasy WRC. W tym roku WRC nie było, ale jako samochód otwierający jechało auto klasy super 1600, a wśród stawki były pojazdy o mocy dochodzącej do 400 KM.
Jakby tego było mało, niektórzy zawodnicy po prostu oszukiwali! Za nic mieli sportową rywalizację i omijali regulamin czy to stosując niedozwolone, sportowe opony, czy to nielegalny serwis na dojazdówkach. Absurdy sięgały takiego poziomu, że niektórzy przed każdym oesem dolewali sportowego paliwa, niczym w Formule 1, wyliczając go tak, żeby starczyło tylko do mety...
Nijak do tego wyścigu zbrojeń mają się przeliczniki wiekowe, które powodują, że rajd właściwie jeszcze przed startem ma wygrany Sobiesław Zasada. W tym roku ten 78-letni utytułowany kierowca wygrał z przewagą 20 sekund nad drugim w klasyfikacji kierowcą, chociaż z bezwzględnych czasów był... 31.
Kolejne sprawy to sami startujący. Dawniej sprawa była prosta - w rajdzie brali udział byli zawodnicy, zaproszeni goście i przedstawiciele mediów. Dzisiaj może wystartować każdy, kto ma tysiąc złotych na opłacenie wpisowe i ponad 30 lat. Wiadomo, że pieniądz dziś rządzi, ale jest to też broń obosieczna. Może się bowiem zdarzyć też tak, jak w tym roku, że najszybszy na mecie okazuje się mało znany kierowca, jadący wysłużonym i niedoinwestowanym evo V.
Kolejne kontrowersje dotyczą rywalizacji dziennikarzy. Wymogiem jest, aby za kierownicą samochodu zgłoszonego w tej klasie siedział żurnalista. Tymczasem od kilku lat nikt nie sprawdza profesji szofera zadawalając się faktem, iż dziennikarzem jest wyłącznie... pilot.
Generalnie szkoda, że impreza, która miała mieć zabawowy charakter dla starszych kierowców w starszych samochodach przerodziła się w wyścig zbrojeń. W tym roku kibice mogli zobaczyć niemal 40 evo/imprez, a więc sporo więcej niż w rajdach zaliczanych do mistrzostw Polski. Za to klasa weteranów skurczyła się do zaledwie 20 pojazdów. Czy o to powinno chodzić w Żubrach?"