Jutta Kleinschmidt - niepokonana Królowa Dakaru!
Niemiecka zawodniczka rajdowa specjalizująca się w rajdach terenowych typu Cross Country jest pierwszą i jedyną kobietą w historii, która zwyciężyła w klasyfikacji generalnej najtrudniejszego rajdu na świecie: Rajdu Paryż - Dakar. Zadebiutowała w nim w 1988 r., startując w klasie motocykli dla BMW, a od 1994r. przeniosła się do kategorii samochodów. Trzy lata później, jako pierwsza kobieta w historii wygrała etap Rajdu Paryż-Dakar, a w 2001 roku zwyciężyła w "generalce". Obecnie bierze czynny udział w wyścigach długodystansowych. Jest mocno zaangażowana w projekty dotyczące promocji młodych zawodniczek w motosporcie. Kilka dni temu startowała w długodystansowym wyścigu GORM 24 H CENTRAL EUROPE RACE na torze off-roadowym w Olszynie koło Lubania.
Jakie to uczucie być pierwszą kobietą w historii, która zwyciężyła najtrudniejszy na świecie Rajd Paryż-Dakar?
- Oczywiście świetne! Pokazałam, że kobiety w tak trudnych warunkach jak rajd Paryż - Dakar potrafią odnosić sukcesy i wygrywać największe międzynarodowe rajdy.
Czy przed startem w Dakarze w 2001roku brałaś pod uwagę, że to ty możesz go wygrać?
- Przede wszystkim chciałam przeżyć przygodę. Dla mnie najważniejsze było po prostu wsiąść do samochodu, przejechać i ukończyć ten rajd. Ukończyć Dakar to już jest dużo. Chciałam tylko dojechać do mety...
Jak zawodnicy, z którymi rywalizowałaś, przyjęli twoje zwycięstwo?
- Różnie reagowali. Jedni bardzo się ucieszyli, ale byli też tacy, którzy mówili, że jeżeli ten rajd wygrała kobieta, to ten rajd już nie może być łatwiejszy.
Jesteś czynna w motosporcie od ponad 20 lat. Czy zauważyłaś jakieś zmiany w postrzeganiu startów kobiet w tej dyscyplinie?
- Tak naprawdę od tamtej pory niewiele się zmieniło. Niewiele kobiet startuje w sportach motorowych, to są tylko pojedyncze przypadki.
Czy uważasz zwycięstwo w Dakarze za swój sportowy Everest, czy może masz jeszcze jakieś sportowe marzenia?
- Zawsze mam jakieś kolejne, nowe marzenia, wyzwania... Cały czas wyznaczam sobie nowe cele. Szukam nowych motywacji, nowych rzeczy do realizacji. Ale oczywiście zwycięstwo w Dakarze było dla mnie spełnieniem marzeń.
Czy fakt bycia z wykształcenia inżynierem fizykiem i współpraca z BMW pomogły ci w karierze kierowcy?
- Bardzo mi to pomogło. Znajomość fizyki pomogła mi zrozumieć, jak i na jakich zasadach samochód funkcjonuje. Wykorzystałam tę techniczną wiedzę w motosporcie, ona pomogła mi układać taktykę. Czasami wydaje się, że jedzie się szybko, że osiągnęło się już szczyt możliwości. Mała poprawka i okazuje się, że coś działa jeszcze lepiej.
Rajdy Cross Country wraz z Dakarem to duży wysiłek psychiczny i fizyczny dla każdego zawodnika. Ty udowodniłaś, że jesteś twarda. Nie boisz się czasami jechać z dużymi prędkościami po tak zróżnicowanym i nieznanym dla ciebie terenie?
- To jest różnorodność. Trzeba być odważnym, ale równocześnie kalkulować ryzyko. Musisz wiedzieć, w którym momencie odjąć gaz, w którym dodać. Ale oczywiście cały czas trzeba myśleć o tym, na ile można sobie pozwolić. Jeżeli mówimy pod kątem wygranej w Rajdzie Dakar, to nie był sprint, ale to były trzy tygodnie technicznej jazdy. To właśnie jest najfajniejsze w tym rajdzie, że to nie jest taki szybki rajd, tylko dużo się myśli, dużo kalkuluje. I właśnie kobiety są dobrze przygotowane do tego sportu. Kobiety cechuje spokój i opanowanie. Myślą i kalkulują, a nie idą na żywioł.
Od zawsze lubiłaś prędkość. Zaczynałaś od roweru, potem przeniosłaś się na motocykl, w końcu na samochód. Teraz słyszę, że jesteś pilotem. Czy ta prędkość wciąga?
- Tak...(śmiech). Tak, teraz latam helikopterem, chcę opanować tę maszynę. Pociąga mnie w niej to, że tu trzeba wiele spraw skoordynować równocześnie. Chcę być gotowa do tego, żeby dobrze i pewnie w przyszłości pilotować helikopter.
- Od momentu przeniesienia Rajdu Dakar do Ameryki Południowej przestałaś w nim startować. Nie masz czasem ochoty jednak tam wrócić?
- Tak, chciałabym pojechać, myślę o tym. Ale trzeba znaleźć dobry team, bardzo dużo pieniędzy i sponsorów. A to nie jest łatwe.
A czy to właśnie kobiecie nie jest łatwiej znaleźć sponsorów?
- Nie wydaje mi się. To jest zupełnie inna sprawa. Jeżeli mówisz, że chcesz wystartować w Dakarze, i jeżeli chcesz naprawdę w tym rajdzie osiągnąć dobry wynik, to musisz mieć bardzo dobry samochód. A to są tysiące, jeśli nie miliony euro. Ja już próbowałam jechać słabszym samochodem i ze słabszym zapleczem finansowym, ale to nie do końca zagrało. Żeby wygrać, trzeba mieć dobry sprzęt.
Twoja największa porażka? Czy jest jakiś epizod w twoim życiu, który uznałabyś za swoją największą porażkę?
- Oczywiście, jest wiele rzeczy, o których mogę powiedzieć, że mi się po prostu w życiu nie udały. Ale jeżeli coś w życiu nie wychodzi, to trzeba w pewnym momencie się zatrzymać i zastanowić, co robię źle. Trzeba znaleźć odpowiednie rozwiązanie tego problemu. Nieraz warto spróbować raz, drugi, i tak do skutku. Każdą porażkę można potraktować jako danie sobie kolejnej szansy.
Gdzie widzisz siebie za 5 lat? Masz jakieś plany na najbliższą sportową przyszłość?
- Mam wiele planów, tak naprawdę mam ten swój projekt "Kobiecy program treningowy cross country wspólnie z FIA", będę też chciała startować w wyścigach, takich jak tutaj w Olszynie - GORM 24. Chcę więcej zaangażować się w off-roadowe projekty. Jest kilka pomysłów, ale na tę chwilę nie chcę o nich mówić. To wszystko musi dojrzeć.
Czy masz może jakieś rady dla kobiet początkujących w sportach motorowych, którym jeszcze brak pewności co do tego, czy zaangażować się w tego typu sport?
- Przede wszystkim, najważniejsze jest zacząć jeździć. Trzeba przemyśleć i zastanowić się nad tym, co chcemy osiągnąć, jakie mamy możliwości. Może trzeba zacząć od motocykla albo jakiegoś małego buggy. Oczywiście, sprawy finansowe odgrywają ważną rolę, ale najważniejsze jest nie tylko marzyć, ale zrobić ten krok i zacząć działać. Jeżeli zrobisz ten pierwszy krok, postanowisz jeździć, to wszystko pójdzie dalej. Spotykasz nowych ludzi, pojawiają się nowe pomysły. Ale przede wszystkim trzeba zacząć, samo się nie zacznie.
Na koniec chciałam poprosić, żebyś opowiedziała o Projekcie Sealine Cross Country, w który jesteś mocno zaangażowana.
- Chcemy szkolić młode kobiety kierowców w rajdach terenowych. Chciałabym dać szansę wzięcia udziału w programie treningowym zainteresowanym kobietom z całego świata. Chcemy wspólnie z FIA wyselekcjonować panie, które chcą jeździć jako kierowcy rajdowi, i spośród nich wybrać najlepsze. Zamierzam zrealizować ten projekt i spełnić marzenia tych dziewcząt. Program jest przeznaczony dla kobiet poniżej 35. roku życia, mających doświadczenie w motosporcie i posiadających ważne licencje. Mogą jeździć na motocyklu, samochodem, buggy, nieważne...
- Warunkiem jest doświadczenie w sporcie motorowym. Muszą być oczywiście zrzeszone w swoich lokalnych narodowych związkach motorowych (w Polsce PZM - przy. red.). Każdy kraj będzie mógł wyselekcjonować maksymalnie 4 osoby. Zgłoszenia zostaną ocenione przez komisję. Ze zgłoszeń wytypujemy 16 kobiet - w tym 8 kierowców i 8 pilotów - które pojadą ze mną w listopadzie do Kataru na obóz treningowy. Przez pięć dni będą intensywnie trenować pod moim okiem. Będą się uczyły jazdy po wydmach, technik nawigacyjnych, obsługi samochodu i współpracy z mechanikami.
- Po ukończeniu tego kursu dwie najlepsze - kierowca i pilot - wystartują w rundzie Pucharu Świata Rajdu Sealine Cross Country, w kwietniu 2016 roku. Na wysłanie zgłoszeń mają czas do września. Oczywiście, trening mają zasponsorowany.
Gdzie można szukać informacji na temat tego projektu?
- Na mojej stronie internetowej: www.jutta-kleinschmidt.de, na moim facebooku. Ale te wszystkie informacje są również dostępne na stronie niemieckiego związku motorowego. Mam taki pomysł, żeby stworzyć europejski obóz selekcji dla kobiet kierowców rajdowych.
Rozmawiała: Dorota Kalisz