Andrzej Dąbrowski apeluje. Proszę skończyć z rajdami
"Szaleńcze rajdy ulicami Warszawy". "Rajd na sopockim molo". "Prezydent Sopotu o nocnym rajdzie ulicami miasta". "Rajd nietrzeźwej mieszkanki łodzi ulicami miasta". "Pijacki rajd ulicami Lublina". "Rajd za karetką ulicami Szczecina". "Rajd ulicami Białegostoku 145km/h". Podobnych tytułów z mediów mógłbym przytoczyć więcej.
Czas najwyższy, aby piszący i zabierający głos na temat coraz częściej powtarzających się przypadków szaleńczych wyczynów za kierownicą w warunkach normalnego ruchu drogowego, przestali używać słowa RAJD, RAJDOWIEC, czy PIJACKIE RAJDY.
Słowo RAJD pochodzi z angielskiego i oznacza najazd, nalot. W sporcie, to konkurowanie w wielu dyscyplinach, polegające na przebyciu określonej trasy w oznaczonym czasie. RAJDOWIEC to uczestnik rajdu, zawodnik lub turysta biorący udział w rajdzie. Tyle na ten temat mówi Słownik Wyrazów Obcych PWN.
Jak można, tak bez namysłu i podstawowej wiedzy, szafować słowem rajdowiec? Co pijany bydlak za kierownicą zabijający kilka osób, ma wspólnego z zawodnikami rywalizującymi na zamkniętych i zabezpieczonych odcinkach dróg? Czy nie czas nazwać szaleńców drogowych potencjalnymi mordercami? Jest przecież wiele określeń na chamskie i niebezpieczne zachowania w ruchu drogowym. Nie są to jednak rajdy samochodowe!! Sportowcy nazywani rajdowcami walczą na trasie już nie o minuty, ale o ułamki sekund. Rajdy samochodowe to wyjątkowa dyscyplina. Wymaga utalentowanych, mających ustaloną osobowość kierowców. Jak mają się czuć Hołowczyc, Kajetanowicz, Tomek Kuchar, Dytko, Chuchała i wielu innych młodych kierowców wydających ostatnie grosze na przygotowanie samochodów do zawodów? Jak można jednym słowem RAJDOWIEC stawiać znak równania między mistrzami kierownicy, a znarkotyzowaną bądź pijaną hołotą na naszych drogach.
Dobrze byłoby, żeby w końcu zacząć odróżniać rajdy samochodowe od wyścigów. Mam na myśli oglądaną w telewizji wiadomość na temat stanu zdrowia Michaela Schumachera. Było to "oświadczenie menagerki rajdowca". No tak, można by pomyśleć, że po pijanemu jeździł Ferrari F1 po ulicach Genewy...
I jeszcze jedno. Może prokuratura i sądy zaczną karać pijanych kierowców, bo to jakie w wielu przypadkach podejmują działania, to kpina z prawa. Jeśli do ewidentnego łamania przepisów, karkołomnej jazdy sławnego "Froga" powołuje się biegłych i ekspertów w celu stwierdzenia, czy jego jazda zagrażała bezpieczeństwu, to wieje grozą. Chciałbym wiedzieć czym zajmują się jego rodzice. Chciałbym też wiedzieć, dlaczego pani która wjechała pod wpływem Mercem do metra, nie siedzi za kratkami, tylko robi się z niej niepoczytalną. Jeszcze mógłbym wymieniać zadziwiającą pobłażliwość sądów dla niektórych, ale chyba za dużo chciałbym wiedzieć...
Andrzej Dąbrowski