Zakaz wyprzedzania rozwścieczył tirowców i może być martwym prawem

Od 1 lipca na autostradach i drogach ekspresowych w Polsce obowiązuje zakaz wyprzedzania się samochodów ciężarowych. Przejażdżka po którejkolwiek z polskich autostrad każe jednak wątpić, czy przepis który położyć miał kres tzw. "wyścigom słoni" i blokowaniu lewego pasa przez ciężarówki, rzeczywiście wszedł w życie - kierowcy ciężarówek powszechnie go ignorują. Dlaczego tak się dzieje?

Kwestia zakazu wyprzedzania się ciężarówek na autostradach i drogach ekspresowych poróżniła zmotoryzowanych. Pomysł ucieszył rzecz jasna właścicieli aut osobowych, ale środowisko kierowców zawodowych nie zostawia na nim suchej nitki.

Polski zakaz bez ładu i składu? Zawodowi kierowcy wściekli

Trudno się temu dziwić jeśli wziąć pod uwagę, że drogi, o których mowa, są przecież częścią europejskich korytarzy transportowych i powstają głównie z myślą o usprawnieniu przewozu towarów. Kierowców irytuje nie tylko tryb wprowadzenia nowych przepisów (w roli sejmowej "wrzutki" do ustawy o aplikacji mObywatel), ale również samo ich brzmienie. W odróżnieniu od podobnych rozwiązań stosowanych zagranicą, polskie nie uwzględniają żadnych wyjątków ani zależności - zakaz obowiązuje zawsze, bez względu na porę doby, natężenie ruchu czy warunki atmosferyczne. Rozwiązanie w postaci całodobowego zakazu na wszystkich drogach szybkiego ruchu to ewenement na skalę całej Unii Europejskiej. 

Reklama

Chociaż policja informuje o akcjach wymierzonych w łamiących zakaz kierowców, jadąc autostradą trudno oprzeć się wrażeniu, że kierowcy aut ciężarowych nic sobie z niego nie robią. To o tyle zaskakujące, że za złamanie zakazu wyprzedzania na drodze o dwóch pasach ruchu w jednym kierunku kierowcy grozi 8 punktów karnych, a w przypadku wyraźnego oznakowania (np. zakazy wyprzedzania na dolnośląskim odcinku autostrady A4) - nawet 15 punktów karnych. Skąd bierze się powszechne ignorowanie zakazu i czy wynika ono jedynie z chęci ostentacyjnego "oprotestowania" nowego prawa? Niekoniecznie.

Zakaz wyprzedzania się ciężarówek martwym prawem?

Jeszcze przed wprowadzeniem w życie nowych przepisów usłyszeć można było liczne głosy o tym, że zakaz dla ciężarówek będzie w istocie martwym prawem. I nie chodzi wcale o brak zdefiniowania w ustawie pojęcia "prędkości znacznie mniejszej od dopuszczalnej dla pojazdów kategorii N2 lub N3 obowiązującej na danej drodze", bo ten zapis wyjaśniono w uzasadnieniu projektu. Czytamy w nim, że:

Poważne wyzwanie stanowi jednak wyegzekwowanie nowego zakazu, a sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka.

Policja podrywa drony. Efekt - "kilkadziesiąt" mandatów

Niektóre jednostki policji pochwaliły się już nagraniami z dronów, które pomóc mają w wyegzekwowaniu nowego zakazu. Nawet pobieżna analiza takich nagrań zwraca uwagę na pierwszy problem - identyfikację sprawcy wykroczenia. Zawieszony kilkaset metrów nad drogą dron pozwala wprawdzie udokumentować naruszenie zakazu, ale na większości nagrań widzimy np. że biały ciągnik z szarą naczepą nielegalnie wyprzedza... biały ciągnik z szarą naczepą.

Patrząc z góry nie sposób ustalić niczego więcej - wyzwaniem bywa nawet odczytanie numerów rejestracyjnych. Egzekwowanie zakazu z powietrza wymaga więc skoordynowanych działań kilku patroli, a sami sprawcy muszą być zatrzymywani "na gorącym uczynku".

Jak przyznaje w rozmowie z Interią kom. Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji:

Późniejsze ustalenie sprawcy, w oparciu o sam zapis wideo, ciągnąć się może miesiącami i - koniec końców - często okazuje się niemożliwe. Patrząc z takiej perspektywy przestaje dziwić, że efektem "całodniowej" akcji łódzkiej drogówki, zorganizowanej we wtorek na autostradzie A2 z użyciem policyjnego drona, było... "25 kontroli pojazdów ciężarowych". 

Zakaz wyprzedzania się ciężarówek. Policja bez szans?

"Wąskim gardłem" są tu więc same możliwości policji. Przypominam, że wszystkich policjantów drogówki razem wziętych jest w Polsce około tysiąca. To - mniej więcej - pięciokrotnie mniej niż samych przejść dla pieszych w mieście stołecznym Warszawa. W tym kontekście warto zdawać sobie sprawę, że - jak wynika z danych Straży Granicznej - przez samą wschodnią granicę UE, do Polski wjechało w ubiegłym roku około 5,5 mln samochodów, z czego - przynajmniej 1/3 - to objęte zakazem pojazdy ciężarowe.

Idąc dalej, w pierwszym kwartale bieżącego roku, średni dobowy ruch na koncesyjnym odcinku autostrady A4 zarządzanym przez Stalexport wynosił ponad 43,9 tys. pojazdów. Oznacza to, że tylko po tym odcinku autostrady miesięcznie porusza się blisko 1,32 mln aut. Mówiąc wprost - ukaranie kierowcy łamiącego zakaz możliwe jest wyłącznie jeśli policjanci złapią go "za rękę", czyli zarejestrują wykroczenie wideorejestratorem, dronem lub gdy zauważą łamanie przepisów z radiowozu.

Nagrałeś łamanie zakazu wyprzedzania? Pomyśl zanim wyślesz je policjantom

Zwłaszcza w początkowym okresie obowiązywania nowego zakazu można się spodziewać, że w walce z niezdyscyplinowanymi kierowcami ciężarówek "pomogą" policji właściciele osobówek. Coraz większa liczba kierowców dysponuje przecież kamerkami rejestrującymi jazdę.

Zanim jednak wyślecie tego rodzaju nagranie policji, warto zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Pierwszy problem dotyczy już samego zgłoszenia tego rodzaju wykroczenia. Wprawdzie każda z wojewódzkich komend pochwalić się może własną skrzynką elektroniczną, na którą zgłaszać można niebezpieczne sytuacje - ale te działają przecież w ramach akcji "stop agresji drogowej"

Policjant apeluje również, by nie wysyłać na nie nagrań czy zdjęć dokumentujących wykroczenia, które nie mają związku z drogową agresją, bo to przysparza jedynie dodatkowej pracy osobom, które powinni w tym czasie zajmować się prowadzeniem spraw dotyczących agresji. Tłumacząc z dyplomatycznego na nasze - policja nie może zbagatelizować żadnego ze zgłoszeń i każde z nich uruchamia administracyjną lawinę. Nawet jeśli ostatecznie trafiają one do kosza (np. w związku z brakiem możliwości ustalenia sprawcy), w dokumentacji wszystko musi się zgadzać. Efekt - zamiast eliminować z dróg prawdziwych piratów, policjanci toną w papierach i wydeptują ścieżki między biurkiem a segregatorami. 

Kierowcy świadomie łamią zakaz wyprzedzania? Co trzeci nie mówi po polsku

Takie informacje płyną z raportu "Transport drogowy w Polsce 2023" opracowanego przez centrum analiz SpotData na zlecenie i przy merytorycznej współpracy ze związkiem pracodawców Transport i Logistyka Polska. W opracowaniu czytamy ponadto, że udział cudzoziemców na ryku transportowym może sięgać 20-30 proc. wobec średniej na poziomie 6 proc. dla całej gospodarki. Oznacza to, że wliczając kierowców z UE, w tym np. krajów bałtyckich, nawet co 3 kierowca siedzący za kierownicą zarejestrowanej w naszym kraju ciężarówki może mieć poważne problemy z posługiwaniem się językiem polskim.

W tym miejscu warto dodać, że w przypadku pracowników spoza UE nie sposób liczyć na sprawne działanie tzw. "krajowych punktów kontaktowych", czyli instytucji unijnych stworzonych, by uprościć przekazywanie pomiędzy krajami danych o sprawcach wykroczeń czy wypadków drogowych. Jeśli więc siedzący za kierownicą zarejestrowanej w Polsce Białorusin czy Ukrainiec nie zostanie zatrzymany w czasie łamania zakazu, wyegzekowanie jakiejkolwiek kary staje się niewykonalne. Istnieje więc całkiem uzasadnione podejrzenie, że efektem filmu wysłanego na policyjną skrzynkę kontaktową - oprócz dołożenia pracy i tak już zapracowanym policjantom - będzie ustalenie, że kierownicą siedział - zameldowany w Chersoniu - Stiepan. I na tym sprawa się skończy.

W tym miejscu wypada też zadać sobie pytanie, ilu z jeżdżących z prowadzących polskie ciężarówki cudzoziemców w ogóle zdaje sobie sprawę z obowiązywania nowego zakazu? Trudno przecież wymagać od kierowcy, który nie mówi w naszym języku, by na bieżąco śledził wszelkie inicjatywy ustawodawcze, w natłoku których - przed wyborami - zdają się gubić sami pomysłodawcy. 

Jakie kary za złamanie zakazu wyprzedzana się pojazdów ciężarowych?

Zgodnie z taryfikatorem mandatów, za złamanie zakazu wyprzedzana się samochodów ciężarowych na autostradach i drogach ekspresowych grozi mandat w wysokości 1000 zł i 8 punktów karnych. W przypadku recydywy kwota mandatu wzrasta do 2000 tys. zł. Warto też wiedzieć, że inaczej "punktowany" jest zakaz wynikający wprost z zapisów ustawy, a inaczej ten, ustanowiony na konkretnym odcinku przez oznakowanie. W takim przypadku (np. dolnośląskie odcinki autostrady A4) kierowca musi się liczyć z mandatem w wysokości 1000 zł i naliczeniem aż 15 punktów karnych.   

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zakaz wyprzedzania | TIR-y | drogówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy