Prawa jazdy już nie da się kupić!
Po przeczytaniu komentarzy niektórych czytelników do tekstu Jestem dyrektorem WORD pragnę uświadomić jedną rzecz.
Po wejściu w życie nowych przepisów zobowiązujących do monitorowania egzaminów, korupcja - jeżeli tylko dyrektor ośrodka chce jej zapobiegać (a zaufajcie mi, że chce, bo jak nie chce, to albo straci pracę, albo będzie się tłumaczył przed prokuratorem i straci pracę) - jest prawie NIEMOŻLIWA!!! Dlaczego? Już tłumaczę.
Po pierwsze: psychoza panująca wśród egzaminatorów spowodowana aresztowaniami ich kolegów w całej Polsce nadal jest tak duża, iż każdy na każdego w WORD-ach patrzy "wilkiem" i donosi o wszelkich odstępstwach od normy.
Po drugie: stare zgrane ekipy, które mogły - zaznaczam: mogły, bo w większości nie zostało jeszcze udowodnione - przyjmować korzyści majątkowe, już nie istnieją (część egzaminatorów jeszcze siedzi w aresztach, a ci, którzy wyszli, nie mogą pracować jako egzaminatorzy do wyjaśnienia sprawy.
Po trzecie: pojedynczy egzaminator nie jest w stanie przyjmować łapówek w samochodzie. To jest oczywiste, bo jest pod nadzorem kamery i mikrofonu. Obok samochodu również nie, bo często sami zdający nagrywają cały egzamin na dyktafony, a policja stosuje prowokacje. Poza ośrodkiem też nie może, gdyż kto z kim będzie jechał decyduje w prawie wszystkich ośrodkach w Polsce, losowy system doboru i egzaminator dowiaduje się, kogo będzie egzaminował na chwilę przed egzaminem.
Po czwarte: ten już słynny monitoring. Jak to działa? Ano w każdym samochodzie jest przynajmniej jedna kamera i jeden mikrofon (wiele ośrodków poszło dalej i w samochodach jest po kilka kamer). Wszystko musi zostać zarejestrowane (jeżeli nie zostanie, to egzamin jest nieważny), egzaminator nie ma możliwości wyłączenia nagrywania (włożenie kluczyka do stacyjki powoduje uruchomienie zapisu, a jeszcze przez 10 minut po wyjęciu zapis jest prowadzony), egzamin musi - zaznaczam - MUSI!!! składać się z elementów, które jasno są opisane w instrukcji egzaminowania opracowanej przez ministerstwo ( DZ. U. 217 z 31 października 2005). Jeżeli te elementy nie zostaną zrealizowane, to egzamin jest nieważny ( między innymi to, że egzamin musi trwać nie krócej niż 40 minut na mieście). W ośrodku, w którym pracuję, losowo są przeglądane i przeze mnie i egzaminatora nadzorującego nagrania z egzaminów zakończonych pozytywnym wynikiem.
Jeżeli w takich warunkach któryś z egzaminatorów chce przepuścić osobę która nie umie jeździć to życzę mu powodzenia. W przypadku stwierdzenia takiej sytuacji egzaminator natychmiast traci u mnie pracę (pomimo braków kadrowych), a ja składam doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Tak na zakończenie dodam, iż praca egzaminatora nie jest taka różowa, jak się każdemu wydaje. Człowiek z wyższym wykształceniem cały dzień pracuje na świeżym powietrzu, bez względu na pogodę (upały, śniegi, wiatry, deszcze), w permanentnym stresie, czy jakaś osoba egzaminowana nie zaparkuje na jadącym z naprzeciwka samochodzie ciężarowym (egzaminator ponosi oczywiści całkowitą odpowiedzialność karną z tego powodu tzn. płaci mandat w razie kolizji i dostaje punkty karne, a w razie wyroku sądu traci również uprawnienia ). Taki właśnie człowiek przychodzący do mnie do pracy po ukończeniu kursu i zdaniu egzaminu może liczyć na pensję w wysokości ok. 1500 złotych "na rękę". Więcej nie mogę mu dać, gdyż pensje reguluje ustawa.
Pozdrawiam wszystkich przyszłych kierowców, życzę im powodzenia, proszę o odrobinę wyrozumiałości, a wszystkich chętnych zapraszam do rozpoczęcia kariery egzaminatora.
Dyrektor WORD