Badania toksyczności spalin w dieslu
Jak to jest z badaniem toksyczności spalin w dieslach? Dlaczego właściwie żadna stacja kontroli nie sprawdza tego parametru?
O ile w samochodach z silnikami benzynowymi elementem obowiązkowego badania technicznego jest analiza spalin (zawartość tlenku węgla, węglowodorów oraz współczynnik nadmiaru powietrza lambda), o tyle w przypadku aut z dieslami sprawdza się zadymienie spalin. Jednak obowiązujące w Polsce przepisy dotyczące warunków takiej kontroli są na tyle "nieżyciowe", że mało który diagnosta decyduje się na badanie.
Wymaga ono przynajmniej trzykrotnego wprowadzenia silnika na obroty maksymalne i utrzymywania ich przez minimum 1,5 sekundy. Zmierzone w takich warunkach zadymienie spalin nie może przekraczać maksymalnej wartości. Ustawodawca dość nonszalancko podszedł do kwestii wpływu próby na silnik. Żadnej jednostce nie służy praca na obrotach maksymalnych. W przypadku starszych silników efektem może być np. uszkodzenie pierścieni tłokowych.
Z kolei w przypadku coraz większej liczby nowszych modeli kwestią zupełnie nie przewidzianą przez ustawodawcę jest tzw. blokada obrotów na biegu jałowym. Coraz więcej marek (np. Audi, BMW, Mercedes, VW) stosuje rozwiązanie, w którym bez obciążenia, przy maksymalnym wciśnięciu pedału gazu silnik rozpędza się najwyżej do 3000 obr./min. Badanie zadymienia spalin w takich warunkach jest raczej niemiarodajne, gdyż nie są to obroty maksymalne silnika.
Efektem obowiązujących przepisów jest to, że diagności jak ognia unikają badania zadymienia spalin. Nie chcą ponosić odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenie silnika. Siłą rzeczy więc nikogo nie obchodzi, jak trujące są spaliny w dieslu i jeżeli w danym
modelu filtr cząstek stałych jest obowiązkowy, to czy w ogóle działa.