Złodziej-romantyk próbował podrywu "na koparkę". I w końcu sam się wkopał

Z placu pod Wschową zniknęła koparka. Po kilku godzinach odnalazła się pod komendą policji. 29-latkowi podobno wcale nie chodziło o kradzież.

Wiadomo jak jest - czasy są trudne, a sytuacja wymagająca niestandardowych działań. Nie każdy może sobie pozwolić na zaproszenie dziewczyny do drogiej restauracji, nie zawsze da się pójść na koncert albo do kina. Czasem by zaimponować dziewczynie trzeba się posunąć do jakiegoś niestandardowego rozwiązania.

Można na przykład ukraść koparkę

Właściwie to nie można, ale są tacy, którzy uważają to za świetny pomysł i genialny sposób na zyskanie w oczach znajomej. Przynajmniej taki cel przyświecał podobno 29-latkowi, który zdecydował się "zniknąć" koparkę z placu w jednej z miejscowości położonych w okolicach Wschowy. 

Reklama

Było mu łatwo, bo jakiś czas wcześniej pracował w firmie transportowej, do której należała maszyna. Wiedział, gdzie na terenie posesji znajdują się klucze i je po prostu zabrał. Wsiadł do koparki i pojechał w kierunku Wschowy.

Najciekawsze w tej historii jest jednak to, że nie ukradł sprzętu na zawsze. Nie wiadomo czy osiągał swój cel, w każdym razie zamiast zwrócić maszynę na jej właściwe miejsce postoju, zaparkował ją pod komendą policji we Wschowie. 

Sprawą szybko zajęli się funkcjonariusze. Wylegitymowali romantycznego 29-latka i zadbają o to, by sprawą zajął się sąd. Człowiek ten odpowie za prowadzenie pojazdu mechanicznego bez uprawnień i krótkotrwałe użyczenie cudzego pojazdu mechanicznego.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koparka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy