Wjechał między stojące na czerwonym świetle samochody. Czeka na wyrok

​Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się wczoraj proces 26-letniego mężczyzny, oskarżonego o to, że wsiadł za kierownicę będąc pod wpływem środków odurzających i doprowadził do karambolu z udziałem dziewięciu aut. Wyrok ma być ogłoszony 12 sierpnia.

Karambol miał miejsce wiosną ub. roku, na dużym skrzyżowaniu niedaleko Politechniki Białostockiej i Parku Zwierzynieckiego.

Według aktu oskarżenia, dojeżdżając do tego miejsca kierowca osobowego bmw stracił panowanie nad autem, z dużą prędkością (biegli przyjęli, że z nie mniejszą niż 77 km/h) przejechał między rzędami samochodów stojących na czerwonym świetle uszkadzając siedem z nich, po czym na środku skrzyżowania doprowadził do zderzenia z kolejnym autem, które prawidłowo tam wjechało, a sam zakończył jazdę na słupie oświetleniowym.

Reklama

W wypadku ranna została jedna osoba. Jego przebieg zarejestrował jeden z kierowców oczekujących na czerwonym świetle, nagranie trafiło do mediów.

Sprawca był trzeźwy. Po zdarzeniu tłumaczył się atakiem padaczki. Po przeprowadzeniu badań toksykologicznych okazało się jednak, że miał w organizmie substancje występujące w marihuanie i dopalaczach.

Dlatego prokuratura oskarżyła go nie tylko o doprowadzenie do karambolu (sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym), ale też o to, że prowadził samochód będąc w stanie po użyciu środków odurzających.

Na wniosek obrońcy, po odczytaniu aktu oskarżenia sąd wyłączył jawność procesu w pozostałym zakresie. Obrońca powołał się na prawo każdego człowieka do utajnienia informacji o stanie jego zdrowia, a sąd tę argumentację uwzględnił.

Dlatego nie wiadomo, czy i co oskarżony wyjaśniał przed sądem, oraz jakie dowody przedstawiły strony. Oficjalnie nie wiadomo też, jakie były ich wnioski, w wygłoszonych w czwartek, mowach końcowych.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy