"Uchyl se pan okno", czyli jak nie dać się taksówkarzom
Każdy z nas korzysta czasem z taksówki i dotyczy to także zmotoryzowanych. A to jakaś impreza, a to jazda na lotnisko czy na dworzec. Pamiętamy zapewne sympatycznych taksówkarzy z serialu Stanisława Barei "Zmiennicy". W praktyce okazuje się jednak, że nie wszyscy są tacy mili i uczciwi.
Kilka razy w miesiącu zdarza mi się korzystać z taksówki, mam więc możliwość poczynienia licznych obserwacji. Muszę już na początku zaznaczyć, że spotykam wśród taksówkarzy wielu bardzo miłych, sympatycznych, kulturalnych ludzi, z którymi nie tylko przyjemnie się jedzie, ale także można miło porozmawiać.
Chciałbym jednak opisać mniej ciekawe przypadki, które były moim udziałem. Nie tylko po to, żeby zabawiać czytelników swoimi przygodami, ale przede wszystkim, by wskazać wszystkim kierowcom samochodów z napisem TAXI, jak w żadnym razie nie powinni się zachowywać. Niestety, niektórym osobom elementarne zasady trzeba tłumaczyć "łopatologicznie", jeśli nie wynieśli dobrego wychowania z domu.
Zamówiłem taksówkę. O wyznaczonej godzinie wychodzę z domu, widzę, że czeka już samochód z właściwej, wybranej przeze mnie korporacji.
Otwieram drzwi, wsiadam, mówię "dzień dobry". Pan taksówkarz nie odpowiada jednak, bo jest pochłonięty rozmową telefoniczną z jakąś niewiastą.
- I jak było, podobało ci się mała? No to zaje.... film, prawda? A Majka też była, czy nie? Była? No i co? Pogadałyście sobie? Ha hah...
Mija minuta. Kierowca nadal rozmawia, a ja mam czekać i słuchać tego?
- Czy zakończy pan tę rozmowę, czy zamówi mi pan inną taksówkę? - pytam.
Kierowca zwraca się, ale nie do mnie, lecz do swojej rozmówczyni.
- Słuchaj niunia, musze kończyć pomału (!), bo mam pasażera... No tak, zadzwonię zaraz, jak go (!) odwiozę... Pa, pa...
Wreszcie łaskawca odwraca się do mnie i gburowato pyta: "dokąd?"
Jestem grzeczny, ale do czasu. Muszę też wyznać, że nie należę do mężczyzn przesadnie subtelnych i delikatnych. Zwłaszcza jak ktoś mnie... zdenerwuje.
- Donikąd, panie kulturalny taksówkarzu! - odpowiadam. - Proszę mi wezwać inną taksówkę, bo z panem nie mam chęci już jechać.
- A kto mi zapłaci za dojazd? - oburza się taksówkarz.
- Niech pan się z tym zwróci do szefa korporacji - radzę. - I opowie mu, ile musiałem czekać...
Szanowni Taksówkarze! Pasażer nie po to zamawia taksówkę, by czekać, aż kierowca zakończy prywatną rozmowę. Poza tym, jeśli wsiadający pasażer mówi "dzień dobry", to należy mu odpowiedzieć, a nie pytać prostacko "dokąd". I po trzecie, o pasażerze obecnym w taksówce nie mówi się "odwiozę go", ale "odwiozę tego pana". To taki drobiazg....
Szanowni Pasażerowie! Taksówkarzowi nie wolno żądać opłaty za dojazd, bo pasażer ma zawsze prawo zrezygnować z usługi. Tym bardziej, jeśli jest to spowodowane skandalicznym zachowaniem taksówkarza.
Jadę taksówką z moją rodziną. Tak wypadło, że zająłem miejsce z przodu obok kierowcy. Dzień jest dość chłodny, ale za to w taksówce panuje upał niczym w saunie. Ogrzewanie pracuje na cała mocą. Aż trudno oddychać. Nawiewy dmuchają mi gorącym powietrzem prosto w twarz. Myślę też o moim ciepło ubranym synku, który z pewnością zaraz spoci się w swojej kurteczce, a potem rozgrzany wyjdzie na spotkanie zimnego powietrza i zaziębienie będzie gotowe!
- Czy może pan wyłączyć ogrzewanie? - pytam grzecznie.
- Jak stałem na postoju, to strasznie zmarzłem dlatego tak grzeję! - słyszę odpowiedź jakoś nie w pełni adekwatną do mojego pytania.
- No tak, proszę pana, rozumiem, ale ja nie stałem na postoju, natomiast tutaj można się ugotować!
- To uchyl se pan okno jak panu gorąco!
Nie, tak rozmawiać nie będziemy!
- Proszę się tu zatrzymać! Zakończyliśmy jazdę, proszę pana. Teraz będzie pan mógł grzać się dowoli.
Szanowni Taksówkarze! To pasażer decyduje o tym, czy jest mu zimno, czy gorąco, czy okno należy zamknąć lub uchylić, czy wyłączyć ogrzewanie, czy radio ma być włączone, czy też należy je wyłączyć... Pasażer wynajmuje Wasze auto i jest jego dysponentem. Ma prawo jechać w takich warunkach w jakich sobie życzy (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku), bo za to wam płaci.
To nie wy rządzicie w samochodzie, ale pasażer! A jeśli do tego nie dorośliście, to radzę przesiąść się na inny pojazd i wozić np. buraki. One nie będą protestować i zgłaszać żadnych uwag. Dodam też, że prostackie wypowiedzi "uchyl se pan okno, daj pan te walizkę" to przejaw braku wychowania.
Wsiadam do taksówki.
- Poproszę na ulicę G, z tym, że chciałbym, aby pan pojechał przez ulicę M, a potem ulicę R.
- A po co tamtędy? Nie rozumiem!
- Pan wybaczy, ale nie muszę wyjaśniać, dlaczego chcę pojechać taką trasą. Przecież nie każę panu jechać pod prąd albo po chodniku, prawda? Może po prostu lubię tędy jeździć? A może chcę zajrzeć po drodze w okno mojej kochanki? Czy powód jest aż tak istotny dla pana?
Taksówkarz nie wie, co odpowiedzieć, w końcu wzrusza ramionami.
- Jak pan chce...
No właśnie! Jak chcę. Jak sobie życzę. Przecież on mi łaski nie robi.
Szanowni taksówkarze! Wiecie zapewne, że Waszym obowiązkiem jest jechać najkrótszą trasą do wskazanego przez pasażera miejsca. Powinniście jednak wiedzieć również, że pasażer ma pełne prawo zmienić trasę. I wcale nie musi Wam wyjaśniać, dlaczego tak uczynił. To jego prywatna sprawa. Jeżeli poprosi Was, abyście jechali z Warszawy do Gdańska przez Kraków albo Szczecin, to jego sprawa.
Znowu jadę taksówką, tym razem zajmując miejsce z tyłu. Taksówka należy do dużej znanej korporacji. Spoglądam przez boczną szybę na mijany krajobraz, ale jednocześnie widzę odbijającą się w tej szybie jasnozieloną cyferkę. I tak cyferka zmienia się co jakiś czas. Raz widzę jedynkę, to znów dwójkę. A co to za cyferka? To wyświetlacz taksometru pokazujący aktualną taryfę. Udaję więc dalej, że jestem zapatrzony w widoki na zewnątrz.
Jedziemy w dzień powszedni, przez centrum miasta o godzinie 15.30, a zatem nic nie uzasadnia włączenia drugiej taryfy, a tym bardziej taryfy "zmiennej". To już ewidentna manipulacja. Często jeżdżę tą trasą własnym autem. Wiem, ile liczy sobie ona kilometrów.
Dojeżdżamy, na liczniku kwota, która o około 20 złotych przewyższa uczciwą cenę.
- Poproszę pana o wydruk z kasy fiskalnej - mówię spokojnie.
- Wydruk? Nie mam, właśnie przed chwilą go wyrzuciłem - odpowiada bezczelnie.
Taksówkarz - złodziej najwidoczniej uważa mnie za wyjątkowego naiwniaka.
- Aaaa, wyrzucił pan? No to przykre! W taki razie mam dla pana trzy propozycje. Wybór należy do pana.
- Jakie propozycje?
- Pierwsza to taka, że ten kurs jest gratis.
- Jaki k... gratis? Musisz mi pan zapłacić! - odwraca się gwałtownie.
Widzę, że miałby chęć wystartować do mnie z pięściami, ale na szczęście jestem facetem słusznej postury, w młodości trenowałem boks, więc nie mam żadnych obaw. Pan taksówkarz - złodziej orientuje się w proporcji sił i rezygnuje z egzekwowania należności siłą.
- Druga propozycja jest taka - mówię spokojnie, ale dobitnie - że jedziemy dalej, do centrali korporacji i tam pan powie, że wyrzucił wydruk. Na pewno prezes pana pochwali, jeśli kocha oszustów, a mnie odda należność za złodziejski kurs. A trzecia propozycja to jazda na policję albo do urzędu skarbowego. Pan doskonale wie, panie złodzieju, że jazda na drugiej taryfie i tak jest w tej kasie zarejestrowana. A skarbówkę na pewno bardzo to zainteresuje... No więc?
Taksówkarz milczy ponuro, a ja wysiadam bez słowa. Nauka uczciwości też kosztuje i on właśnie za nią zapłacił! Nigdy nie byłem i nie będę donosicielem, brzydzę się donosicielami. Nie mam zamiaru składać zawiadomień, pisać skarg na niego. Nie pozwolę jednak oczywiście zrobić z siebie jelenia (przepraszam!). Żywię tylko nadzieję, iż ów pseudo-taksówkarz może wyciągnie z tego wnioski. A jeśli nie, natrafi kiedyś na kogoś, kto załatwi go mniej subtelnie, niż ja.
Szanowni Pasażerowie! Taksówkarz ma obowiązek wydać Wam wydruk z kasy fiskalnej! Odmowa albo wykręcanie się od tego to ewidentne oszustwo. Spoglądajcie też na taksometr, zwracajcie uwagę, jaka suma jest na liczniku w chwili rozpoczęcia kursu i jaka taryfa jest włączona. Taksometr nie może być niczym zasłonięty! Macie też prawo żądać rachunku z opisem trasy.
Kolejna podróż taksówką. Słychać sygnał komórki, pan kierowca odbiera połączenie. Akurat w tym momencie pokonujemy skrzyżowanie, więc sprawia mu to trochę kłopotów. W prawej rączce telefon, lewą usiłuje zmienić bieg...
- Cześć Rychu, dobrze, że dzwonisz! Masz już ten alternator? No i jak? Ze szrotu czy nowy? ... Nówka, no no..Ile za niego dałeś?... O k...., ja p....., tak drogo?....
Nie jestem nawiedzony, nie jestem zwolennikiem rygorystycznego przestrzegania przepisów. Rozumiem, że można przyjąć połączenie i powiedzieć: "nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię". Widzę jednak co się dzieje, kierowca bardziej pochłonięty jest rozmową z kumplem, niż prowadzeniem samochodu, o mało nie zajeżdża drogi innemu autu...
- Wie pan, może się zamienimy? - pytam. - Ja poprowadzę, a pan sobie pogada?
To jednak widocznie zbyt subtelna aluzja, bo taksówkarz jej nie pojmuje.
- O co panu chodzi?
- O to, żeby pan zajął się kierowaniem tą taksówką, a nie rozmową przez telefon.
- Ale mnie to nie przeszkadza...
- Ale mnie to przeszkadza, proszę pana! Po pierwsze, w czasie prowadzenia samochodu chyba nie wolno rozmawiać przez komórkę, prawda? A po drugie: dlaczego ja mam tego słuchać? I to jeszcze jakichś wulgaryzmów?
- Rysiek, oddzwonię do ciebie - taksówkarz kończy rozmowę, ale widzę, że jest ciężko obrażony.
Szanowni Taksówkarze! Rozmawianie przez telefon podczas przewożenia pasażera to zupełny brak profesjonalizmu. To tak samo, jakby badający Was lekarz jednocześnie konwersował sobie przez komórkę albo jakbyście prowadzili pogawędkę z kolegą w czasie intymnych chwil spędzanych na przykład z Waszą żoną? "Czekaj Rychu, zaraz ci dokończę..." Ciekawe co by na to powiedziała?
Szanowni Pasażerowie! Macie pełne prawo zażądać od taksówkarza, by przerwał rozmowę prowadzoną przez komórkę. Gorąco Was do tego zachęcam! Nauczmy profesjonalizmu tych, którym to pojęcie jest obce.
A to z kolei historia z upalnego lata. Taksówką kieruje tym razem młody osobnik, któremu najwyraźniej doskwiera upał. Można to zrozumieć. Trudniej zrozumieć jednak ubiór pana kierowcy. Ja siedzę z tyłu, a taksówkarz prowadząc pojazd opiera sobie nonszalancko prawą rękę na oparciu sąsiedniego fotela. Eksponuje mi w ten sposób gęsto wytatuowane w fantazyjne wzory prawe ramię i obfite owłosienie pod pachą, jako że ubrany jest w mocno wyciętą koszulkę.
Za chwilę szofer zmienia usytuowanie, stajemy akurat pod światłami i kiedy w tym czasie zerkam na taksometr, dostrzegam przy okazji jego bujnie obrośnięte nogi, po których właśnie się drapie. Wynika to z faktu, że ma na sobie tylko jakieś krótkie szorty.
Przepraszam, nie chcę nikogo obrazić, ale dla mnie widok tak obnażonego faceta jest po prostu obrzydliwy. Może, gdybym miał inną orientację...
Szanowni taksówkarze! Wasz ubiór w taksówce jest również wyrazem poszanowania dla pasażera i wykładnikiem Waszej kultury. Tak jak ten opisany wyżej osobnik to można sobie siedzieć z kumplami przy grillu, ale nie w miejscu Waszej pracy! Trudno oczekiwać, że każdy taksówkarz będzie jeździł w garniturze i pod krawatem (chociaż niektóre korporacje stawiają takie wymogi), ale jakieś minimum przyzwoitości obowiązuje. Co byście powiedzieli, gdyby kelner w restauracji podawał Wam smaczną potrawę, przepraszam, w gaciach?
Wybrałem przykłady może ekstremalne, ale wszystkie one są autentyczne. Zapewne niejeden z Czytelników również zetknął się z przykładami nieuczciwości i braku kultury wśród taksówkarzy.
Nie lubię czepiać się drobiazgów, robić problem z niczego, zawsze staram, się załagodzić konfliktowe sytuację. Dlaczego jednak mam godzić się na to, by to taksówkarz decydował, którędy będzie jechał, czy wyłączy ogrzewanie, słuchać jego prywatnych rozmów, podróżować w brudnej taksówce albo oglądać jego przepoconą koszulę ? Tym bardziej nie widzę powodu, bym miał dać się kantować jakiemuś złodziejowi, który uważa, że jest cwańszy ode mnie? Przecież nikt mi nie robi łaski, jaki płacę za tę usługę!
Nie chcę, aby moja ocena była krzywdząca dla bardzo wielu kulturalnych, uczciwych taksówkarzy, ciężko pracujących przez wiele godzin za kółkiem. Wiem też, że i pasażerowie bywają niejednokrotnie chamscy, agresywni, że potrafią na taksówkarzu wyładować swoje stresy i nerwy.
Niemniej jednak są wśród Was, Szanowni Taksówkarze, także czarne owce. I to wcale niemało. Do tego zawodu dostaje się sporo ludzi przypadkowych, liczących na łatwy i nieuczciwy zarobek. To rzutuje niestety na opinię o wszystkich.
A najbardziej smuci okoliczność, że ci grzecznie przecież pouczani przeze mnie lub delikatnie strofowani taksówkarze zupełnie nie rozumieli, o co mi chodzi. Czego ja się czepiam? Dla niektórych chamstwo, prostactwo stało się normalne i naturalne!
Mimo, że coraz więcej mamy różnych nowomodnych "psycholożek", "socjolożek", zmierzamy jako społeczeństwo ku coraz gorszym wzorcom, ku prymitywnieniu obyczajów. Zresztą, trudno się dziwić, skoro dwunastolatek może bezkarnie powiedzieć do rodzica czy nauczyciela obelżywe słowo, a dorosłemu nie wolno nawet podnieść głosu, bo to już byłaby "przemoc werbalna". Poczekajmy na skutki tego chorego myślenia!
Polski kierowca