Z żoną w teren? Da się!

Fani offroadu to z natury ludzie zaradni. Zapuszczanie się samochodami w tereny odcięte od cywilizacji wymaga dużej inwencji twórczej. W razie jakichkolwiek problemów liczyć można tylko na siebie.

Dlatego właśnie samochody przystosowane do dalekich wypraw przypominają domy na kółkach. Ich właściciele, poza standardowymi dodatkami typu snorkel, orurowanie i wyciągarka, często przerabiają wnętrza pojazdów tak, by można było w nich "wygodnie" spać. Nie jest to jednak ani proste, ani tanie.

Amerykański Jeep postanowił więc wyjść naprzeciw potrzebom klientów i wprowadził do swojej oferty pierwszą terenową przyczepę kempingową. Konstrukcja opracowana została specjalnie z myślą o czterodrzwiowej odmianie wranglera - modelu rubicon.

Reklama

Inżynierowie Jeepa za punkt honoru postawili sobie to, by przyczepka dobrze radziła sobie w terenie. Dzięki siedemnastocalowym aluminiowym felgom i terenowym oponom prześwit wynosi ponad 30 cm. W ofercie znajdzie się również wersja "extreme" z prześwitem wynoszącym 38 cm. Przyczepa sprzęgana jest z samochodem przez specjalny kulowy hak z głowicą potrafiącą obracać się o we wszystkich kierunkach niemal o 360 stopni.

Na pierwszy rzut oka konstrukcja przypomina nieco niewiadowską przyczepkę towarową do malucha - mierzy zaledwie 126 cm wysokości i 223 cm szerokości. W przeciwieństwie do większości popularnych kempingów, przyczepa Jeepa nie została zbudowana w oparciu o drewniany szkielet. Do jej budowy wykorzystano ramę z aluminium, które dobrze radzi sobie z przeciążeniami w terenie.

Mimo niewielkich wymiarów, w rozkładanym wnętrzu inżynierom udało się wygospodarować miejsce do spania dla czterech dorosłych osób. Dwie z nich odpocząć mogą na pełnowymiarowym łożu małżeńskim, dwie kolejne na rozkładanej sofie. Wewnątrz znajdziemy również wykonane z aluminium szafki oraz instalację elektryczną z przetwornicą, która dostarcza prąd o napięciu 110V.

Podstawowa wersja wyceniona została na 9,995 dolarów. Za przystosowaną do ciężkiego terenu odmianę extreme zapłacić trzeba o tysiąc dolarów więcej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy