Wydębić od kierowców jak najwięcej pieniędzy!

Policja stawia patrole w najbezpieczniejszych punktach trasy, tak aby wydębić od kierujących jak najwięcej pieniędzy.

Z tak kontrowersyjną tezą wystąpił jeden z naszych Czytelników w liście do nas. Porusza on temat kontroli drogowych, a dokładniej mocno "wybiórczego" rozstawienia patroli. Oto ten list:

"Od dość dawna jestem waszym stałym czytelnikiem. Nigdy do Was nie pisałem, ale ostatnie wydarzenia, w których przyszło mi uczestniczyć, natchnęły mnie do pracy twórczej i postanowiłem podzielić się swoimi przemyśleniami na temat kontroli drogowych...

Ale po kolei. Pech chciał, że musiałem wyruszyć w dalszą trasę i nie będę wcale ukrywał, że w drodze powrotnej trochę mi się spieszyło... Jak nietrudno się domyślić, za pospiech przyszło mi zapłacić dość wysoką cenę...

Reklama

Konkretniej - 100 zł i 4 pkt karne. Przyznaje się bez bicia - zawiniłem. Nie mam też żalu do panów policjantów, bo potraktowali mnie niemalże po macoszemu, mogło się skończyć o wiele większą kwotą. Ale do rzeczy...

Postaram się chociaż trochę przybliżyć całą sytuację. Jak już wspominałem, moja wina jest bezsporna. Jechałem szybciej niż można i nie mam do nikogo pretensji. Mam tylko zastrzeżenia co do rozstawienia partoli... Na przestrzeni 120 km poprzedzających moją "wpadkę" nie spotkałem żadnego.

W myślach wieszałem na drogówce psy, bo droga nie była zbyt ciekawa. Cały czas obszar zabudowany, dziury, remonty. O rowerzystach jadących "pod prąd" bez jakiegokolwiek odblasku nawet nie chce mówić. Długo zachodziłem w głowę, gdzie u licha jest drogówka? Przecież przy takim natężeniu ruchu i głupocie rowerzystów (którzy prócz tego, że jechali pod prąd to jeszcze chcąc omijać dziury na poboczu, co chwila, wjeżdżali na jezdnię...) o tragedie nietrudno.

Pech chciał, że jednak dowiedziałem się, gdzie jest drogówka... Ciągnący się w nieskończoność obszar zabudowany został w tyle, pojawiły się dwa pasy, szerokie pobocze i barierki oddzielające. Nic tylko jechać. Niestety, nie. Ktoś utalentowany postawił bowiem w tym miejscu "osiemdziesiątkę". Cóż, trafiło na mnie. Dostałem zaproszenie do radiowozu i zaczęła się sympatyczna dyskusja z policjantem. Padały standardowe pytania - gdzie mi tak spieszno i czy czuje się piratem? No cóż, aniołkiem to ja raczej nie jestem, ale spieszę się, bo ostatnie 3 godziny straciłem na pełzaniu w pełnej gotowości bojowej wypatrując pieszych, psów i rowerzystów samobójców.

W trakcie rozmowy, poinformowano mnie, że na drodze, którą jechałem, zginęło w ubiegłym roku aż 4 razy więcej osób niż dwa lata temu, więc należy jeździć ostrożnie.... No i co w tym dziwnego? To logiczne, że ludzie giną, skoro patrole porozstawiane są w najbezpieczniejszych punktach trasy, tak aby wydębić od kierujących jak najwięcej pieniędzy! Pozwoliłem sobie głośno powiedzieć, co o tym wszystkim myślę i, o dziwo, pan policjant przyznał mi rację! Zapytałem wprost, dlaczego chłopaki stoją akurat w tym, a nie innym miejscu. Odpowiedź? "Bo takie dostali polecenie".

Nic dodać, nic ująć Jak już wspominałem, skończyło się na "stówce" i 4 pkt karnych.

Korzystając z okazji, pragnę pozdrowić wyrozumiałą załogę niebiesko-białego forda mondeo i życzyć jej, by szybko "wygryzła" z miejsc swoich przełożonych. W przeciwnym razie, ludzie dalej będą ginąć, kierowcy łatać dziury w lokalnych budżetach, a rowerzyści siłować się z samochodami".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: policja | dziury | trasy | patrole
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy