Wspomnienie Roberta
Pierwszego lutego rozpocząłem moją dwutygodniową podróż po Sardynii. Pierwszy raz leciałem samolotem, pierwszy raz zimą się opalałem. Zwiedziłem kawał tej wyspy, było super!!!.
13.02.2004 wieczorem czekając na lotnisku (rano Mieliśmy powrotny lot) otrzymuję sms - a. Nagle cała moja euforia znikła...
Dzień, wieczór...przejazd...szlaban...w górze...Luzz
Chwila...kończy...coś...Dobrego
Poznaj skrót myśli.gdzie z winy innych giną ci zajebiści...
Wracamy, do Polski...dużo patrzę... przez Szybę...................... Chcę być sam.
Siadam przed kartką....ja i trzy czwarte ściany Jaki ten świat jest nie poukładany...Piszę...Jestem Zły...Ale, napisze o słońcu, świetle reflektorów, sukcesach...
(Poniżej to, co w tedy napisałem).....
Jest 06.09.2001.r ....W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się pojechać na pięćdziesiąty ósmy rajd polski .Cała noc jazdy w deszczu i jesteśmy. Wypogadza się wraz z pierwszym promykiem słońca...
Usadawiamy się na przełęczy Jugowskiej, biegnie tędy trzeci odcinek specjalny. Po przejechaniu ostatniej załogi otwierającej zaczyna się przedstawienie...
W dolinie rozlega się dudnienie trzystukonnych potworów, słychać je tak wyraźnie, choć są jeszcze tak daleko od nas. Ryk jest jednak coraz bliższy, donośniejszy. Pierwszy samochód który nam się ukazuje to Toyota Corolla Leszka Kuzaja, samochód zaczyna tańczyć na dohamowaniu składa się w zakręt, poczym znika za górką, pozostaje tylko tuman kurzu, i charakterystyczny zapach sportowego paliwa...
Mija kolejna minuta teraz już wiem że następne auto które zaraz wypadnie z lasu to czerwony Ford Focus załogi Kulig - Baran...I znowu dudnienie staje się coraz donośniejsze, słychać każdą zmianę biegu, najmniejsze ujęcie pedału gazu, te ostatnie słychać rzadziej niż u załogi wcześniejszej. Ktoś tu ostro ciśnie!...
Wszystko zaczyna chodzić. Głośno, głośniej. Wypada z lasu, wygląda pięknie, cały czerwony z owalnym logiem "Forda", kwadratem "Marlboro" na boku. Słychać potężne wystrzały dochodzące z układu wydechowego. Prawdziwa orkiestra przygotowująca nas do eksplozji adrenaliny w głowach. Dźwięk ten zlewa się z odgłosami trąbek i gwizdków używanych przez kibiców, i grupy zabezpieczające odcinki specjalne. Samochód o dziwo nie tańczy po drodze na dohamowaniu, jest to podyktowane słabszym użyciem hamulców przez kierowcę. A wynikiem, szybsze przejechanie lewego zakrętu. 100% atak! Walka z każdym centymetrem asfaltu i pobocza...
W głowie pozostaje mi tylko strzęp, mały urywek z tego co się tutaj przed chwila wydarzyło. Na szczęście miałem aparat, użyłem go, słońce miałem za sobą, Zdjęcie będzie super. Po przejechaniu reszty załóg udajemy się na inny odcinek specjalny "Jodłownik - Wolibórz", jest to przedostatni odcinek rajdu polski. Od znajomego z serwisu dowiaduje się, że Kulig złapał kapcia i na dwa odcinki do końca, ma dziewięć sekund straty do Kuzaja. Zapowiada się bój do końca. Ma cisnąć ile wlezie, jest realna szansa, że odrobi, Janusz Kulig nieraz udowadniał, że potrafi wytrzymać tą ogromną presje... Do samego końca!
Znowu wszystko rusza na zwiększonych obrotach. Sędziowie w zerówkach otwierają odcinek dla zawodników. Od tej chwili, droga należy tylko do nich, a jedyne ograniczenie to przyczepność kół do drogi. Odpowiedni balans na granicy to sposób na sukces "Odpuścisz - przegrasz, przeszarżujesz - nie dojedziesz". Jako pierwszy na asfaltową dziewięćdziesiątkę wpada Kuzaj, stoję jakieś dwa metry od drogi po wewnętrznej stronie zakrętu, nogi się pode mną uginają, nawet nie wiem czy udało mi się uchwycić samochód w kadrze...
Jako następny jedzie Focus, mija minuta, dwie, trzy. W końcu słychać ten piękny dźwięk "A - Grupowego silnika", lecz moim oczom ukazuje się załoga z numerem trzy, Kuchar - Szczepaniak... Wszystko wiadomo, Kulig = awaria lub dzwon!...
Dowiaduje się, że załoga nr.2 uległa wypadkowi i odcinek zostaje zatrzymany, pozostałe załogi mają wolny przejazd. Wszyscy są podenerwowani zaistniałą sytuacją. Docierają do mnie różne wieści, lecz ich większość jest wymysłem fantazji niektórych widzów. Niech ktoś wiarygodny się wypowie. Jest, dostaję Sms-a.
Kulig i Baran wylecieli na mostku "Orskiego", załoga ok.!
Jeszcze tego samego dnia udało mi się dokładnie dowiedzieć co się stało... Okazało się, że Ford Fokus załogi Kulig - Baran, wypadł z trasy przy prędkości 180 km/h. Wyleciał w górę, trafił podłogą w drzewo, trzy razy dachował, spadł ze skarpy około 10 metrów w dół i znowu koziołkował. Gdy kierowcę wyciągnięto z samochodu, powiedział: "Wszystko OK". W szpitalu nie stwierdzono większych obrażeń, choć lekarze kręcili głowami, gdy słyszeli historię wypadku. Ja wiedziałem, że tak łatwo tych dziewięciu sekund odpuścić nie można było, ten sport to ryzyko i chłodna kalkulacja "Trzeba ryzykować". W tym samym sezonie załoga Kulig - Baran startująca Fordem Focusem w barwach "Marlboro, Mobil 1, Ferro" wywalczyła trzeci i zarazem drugi po rząd tytuł rajdowych mistrzów polski w klasyfikacji generalnej. Ciężka praca kierowcy, pilota i całego zespołu została wynagrodzona. A Janusz Kulig znów nałupał tym co w niego nie wierzyli...
Wzór sportowca i człowieka który z uporem dąży do celu, świetny kierowca, propagujący ideę "Rajdu na rajdzie". Żaden gwiazdor! Raczej skromny i cichy człowiek, zawsze ma czas dla kibiców na rozmowę lub wspólne zdjęcie. Uśmiechnięty, optymista dbający o jak najlepsze stosunki z innymi zawodnikami, którzy przecież toczą ze sobą zaciętą batalie, nie tylko na odcinkach specjalnych, ale i poza nimi, pozyskując sponsorów. Większość rzeczy których się dotknie, jest przesycona profesjonalizmem od podszewki. Jego kolejne pomysły czyli "Kulig Promotion" i "Kulig Preparation" są strzałem w dziesiątkę. Pierwsze to promocja nowych młodych talentów, a drugi to wypożyczalnia rajdowa. Rok 2002 to starty w mistrzostwach Europy, zacięta walka z Włochem Renato Travaglia do ostatniej eliminacji, 37 Rajd Antibes Polacy przegrywają z włoską załogą o kilkadziesiąt sekund. Janusz Kulig i Jarosław Baran reprezentujący barwy "Mobil 1, Brok, Goodyear TeamPoland" są wicemistrzami Europy. A w telewizji napotykam się tylko na krótką wzmiankę odnośnie tego tematu....Tyle wysiłku, potu, poświecenia, ryzyka...A tu taka ignorancja...
Lecz telewizja przypomina sobie o naszych wicemistrzach dokładnie 13.02.2004.r, w wiadomościach wieczornych Sławomir Jeneralski, informuje że sławny rajdowiec Janusz Kulig, zginął w wypadku samochodowym. Jego samochód wjechał pod pociąg osobowy, z winy dróżniczki, która nie opuściła szlabanu. Gdy prezenter wyjaśnia okoliczności zdarzenia w czarnej ramce ukazuje się foto. Mistrza polski, tylko innego... Ale czy to Kuzaj, Hołowczyc, Kulig... Nie ważne jakiś od rajdów... TVP- Telewizja publiczna.
Jest 12.02.2004 Janusz Kulig udziela wywiadu Michałowi Flajszerowi z portalu internetowego KimRally opowiada o swoich planach na przyszły sezon. Wraca do ścigania w Polsce widowiskowej klasy aut napędzanych silnikami o pojemności 1600 cm3. Wielu utalentowanych zawodników zapowiada starty w tej klasie, czyli będzie rywalizacja. Młodzi będą gonić starego lisa. Janusz wspomina stare dobre czasy startów Fiatem 126p, opowiada z uśmiechem na twarzy jak to musiał nieraz mu pomagać własnymi nogami by dotarł do mety. Na koniec reporter życzy kierowcy spełnienia tych ambitnych postanowień i dziękuje za wywiad. Zdjęcie pożegnalne na tle rajdówki, w oczach i na twarzach uśmiechy.... Zapowiada się super sezon.
Zwykły dzień, tyle spraw. Wieczór...uf...do domu...
Zakręt w zakręt, prosta. Przejazd....Jadę....do domu...
Wszędzie zimno... w domu ciepło.... do domu....
Nagle światła, jasne, jaśniejsze..... do domu....
Blisko??? Chwila, moment......do domu....
Życie, rajd, szampan, trzask.....do domu...
Żona, rodzina, spokój, ciepło....do domu
Lewy 90 ciąć z uwagą, wyjście, prawy hak...do domu...
Słońce, ciepło, blisko, dom, dzieci, Victory!!!
Ps. Polski 2002
- Jak tam? Będzie ogień?
- Zobaczymy co da się zrobić.
- To stoję na pierwszej dziewięćdziesiątce.
Ale było!!!