Tragiczny wypadek. Zginął jeden z najlepszych kierowców

Październik 2013 roku zapisze się czarną kartą w historii sportów motorowych. Nie dalej jak w piątek, w hotelu w Sewilli, zmarła nagle Maria de Villota. Dziś, motoryzacyjne media obiegła kolejna smutna wiadomość.

Lider serii wyścigowej Porsche Supercup - Sean Edwards - zginął dziś w wypadku na torze Queensland Raceway w Willowbank (Australia). Do wypadku doszło w czasie prywatnej sesji treningowej.

26-letni Edwards nie siedział za kierownicą - jako pasażer pomagał szlifować umiejętności innego, 20-letniego kierowcy z Wielkiej Brytanii. Ten, na szóstym zakręcie, stracił panowanie nad Porsche 996, które z dużą prędkością uderzyło w ścianę z opon. Po wypadku mocno uszkodzone auto stanęło w płomieniach.

Lokalne media donoszą, że Edwards zginął na miejscu. Aż trzy godziny zajęło służbom ratunkowym wyciągnięcie z wraku kierowcy pojazdu. Brytyjczyk przewieziony został na oddział intensywnej terapii do pobliskiego szpitala. Jego stan oceniany jest jako krytyczny.

Reklama

Pochodzący z Wielkiej Brytanii Sean Edwards był wschodzącą gwiazdą wyścigów samochodowych. W trwającym sezonie zaskarbił sobie sympatię kibiców zwyciężając m.in. w 24-godzinnych wyścigach na torze Nurburgring i w Dubaju. Zwyciężał również w wyścigach Porsche Carrera Cup w Niemczech oraz klasie GTC w American Le Mans Series. Edwards był równie liderem serii Posche Supercup, z dużymi szansami na końcowy sukces, bowiem do końca rywalizacji pozostała tylko jedna (składająca się z dwóch wyścigów) eliminacja na torze Yas Marina.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zginął | tragiczny wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy