To każdy kierowca musi wiedzieć. Co się zmieni w tym roku?
Rok 2013 miał być przełomowy dla osób, które starają się o prawo jazdy. Wszystko z powodu zmian przepisów. Okazało się, że wielkiej rewolucji nie ma, bo została przesunięta na 2016 r...
Teraz zmienią się głównie testy egzaminacyjne. Ci, którzy mają już prawo jazdy, i którym zdarza się łamać przepisy, muszą szczególnie uważać na nowy sprzęt Inspekcji Transportu Drogowego.
Planuje ona zakup urządzeń rejestrujących przejazd na czerwonym świetle oraz sprzętu do odcinkowego pomiaru średniej prędkości. Przy okazji warto pamiętać, że zdrożeją mandaty oraz zostanie wprowadzony nowy rodzaj kar za niewskazanie sprawcy wykroczenia. Są też dobre wieści. W tym roku przybędzie kolejnych 400 km dróg, głównie szybkiego ruchu.
Co czeka polskich kierowców w nowym roku?
W 2013 r. w budowie ma być 700 km dróg krajowych. Do ruchu oddanych zostanie 401 km tras, w tym 126,3 km autostrad i 235 km dróg ekspresowych. Część z nich będzie oddana już w styczniu.
Nowe bramki do poboru opłat na autostradach mają pojawić się dopiero w 2014 r. Za to w pierwszym kwartale 2013 r. sieć dróg objętych system Viatoll zwiększy się o kolejne 300 km. Rozszerzenia nastąpią 12 stycznia 2013 r. (139 km) oraz w marcu (160 km). Oznacza to, że system obejmie w sumie 2190 km dróg.
Viatoll jest obowiązkowy dla pojazdów i aut z przyczepami, których dopuszczalna masa całkowita przekracza 3,5 t. Oznacza to, że podróżując z przyczepą kempingową także trzeba opłacać e-myto, tak jak ciężarówka czy autobus.
Ciąg dalszy naszego kalendarium na następnej stronie...
Przyszli kierowcy będą zdawali nowy egzamin teoretyczny. Ok. 500 pytań wielokrotnego wyboru zastąpi test jednokrotnego wyboru składający się przynajmniej z kilku tysięcy pytań, które nie będą już jawne.
Nowością będzie koncepcja testu: oprócz zdjęć czy infografik, do kilku tysięcy pytań będą dołączone także filmy. Kandydat na kierowcę będzie miał do wyboru odpowiedzi "tak" lub "nie". Na przeczytanie treści pytania otrzyma 20 s, a na udzielenie odpowiedzi - 15 s. Taka zasada będzie dotyczyła 20 z 32 pytań. W przypadku pozostałych, w dalszym ciągu do wyboru będzie odpowiedź "A", "B" lub "C", jednak tylko jedna będzie prawidłowa. Na przeczytanie tego typu pytania i odpowiedź będzie 50 s.
Uwaga! Zlikwidowano możliwość poprawienia odpowiedzi w teście, jeśli egzaminowany przeszedł do następnego zagadnienia lub minął czas na udzielenie odpowiedzi. Bardziej skomplikowane niż dziś będzie liczenie wyników. Obecnie brak odpowiedzi lub błąd w więcej niż dwóch pytaniach oznacza oblanie testu. Po zmianach, aby zaliczyć egzamin, trzeba będzie uzyskać co najmniej 68 punktów. Za każde pytanie testowe będą przyznawane punkty: od jednego do trzech. Ich wartość będzie zależała od znaczenia pytania dla bezpieczeństwa ruchu. Połowa, czyli 16 pytań, ma być najwyżej punktowana, za kolejnych 10 można będzie dostać po 2 punkty (średnie znaczenie dla bezpieczeństwa), za pozostałe 6 - tylko po 1 punkcie.
Przepisy likwidują kartę motorową. Zastąpi ją prawo jazdy AM, które można otrzymać po zdaniu egzaminu w WORD (część teoretyczna i praktyczna). Właściciele kart motorowerowych będą mogli je wymienić na prawo jazdy kat. AM po ukończeniu 14 lat. Uwaga! Dotychczas osoba pełnoletnia mogła prowadzić motorower bez żadnych uprawnień, teraz będzie potrzebna przynajmniej kat. AM (nie dotyczy to osób, które pełnoletność osiągnęły do 18 stycznia 2013 r.). Nowością będzie także kategoria A2. Tę można będzie zdobyć w wieku 18 lat. Przy okazji podwyższono wiek dla kat. A - z 18 do 24 lat. Jeśli jednak motocyklista będzie miał kat. A2 przez 2 lata, wtedy może zdawać na kat. A już wieku 20 lat.
Zamiast 84 zł, jak miało to miejsce do tej pory, za wydanie nowego prawa jazdy trzeba będzie zapłacić od 19 stycznia aż 100 zł. Z 30 zł do 35 zł wzrośnie także cena międzynarodowego prawa jazdy.
Powodem podwyżki - według resortu transportu - jest inflacja. W dodatku dokument prawa jazdy (wydany od 19 stycznia) będzie ważny przez 15 lat. Rosną także ceny egzaminów na prawo jazdy. Egzamin teoretyczny zamiast 22 zł będzie kosztował 30 zł. Sprawdzenie praktycznych umiejętności też będzie droższe. Osoba zdająca na kat. B zapłaci za egzamin w sumie 170 zł (dotychczas 134 zł).
Dotychczas wystarczyło obniżyć do 550 kg masę samochodu osobowego, aby mógł go prowadzić 16-latek z prawem jazdy B1. Po zmianach przepisów nie będzie mógł nim jeździć, jeśli w dowodzie rejestracyjnym znajdzie się wpis "samochód osobowy".
Młodzi kierowcy z prawem jazdy B1 najczęściej korzystali z tanich małych samochodów, np. używanych Fiatów 126p, Daihatsu Cuore czy Smartów Fortwo. Co prawda każdy z nich waży przynajmniej o 100 kg więcej niż przewidziane prawem 550 kg, ale ich właściciele wykazywali się sprytem. Wystarczyło, że po przeróbce i usunięciu zbędnego wyposażenia diagnosta wydał dokument o zmianach obniżających masę auta do 550 kg. Przepisy pozwalały prowadzić taki pojazd z kat. B1.
Choć w rzeczywistości nie udawało się osiągnąć wymaganej przez przepisy masy, to stacje kontroli pojazdów często wydawały stosowne zaświadczenia. Od 19 stycznia, po zmianach przepisów, kat. B1 będzie uprawniała do prowadzenia: czterokołowca i czterokołowca lekkiego oraz motoroweru, których masa bez obciążania nie przekracza 550 kg, a maksymalna moc użyteczna silnika to 15 kW (20 KM), a nie - jak obecnie - trójkołowego lub czterokołowego pojazdu samochodowego o masie nie przekraczającej 550 kg.
Wszelkie auta osobowe, które zostały poddane "odchudzaniu" można będzie prowadzić tylko mając kat. B. Rodzaj auta można łatwo zweryfikować. Na piątej stronie dowodu rejestracyjnego pojazdu spełniającego nowe kryteria musi się znaleźć wpis "inny pojazd samochodowy" lub "pojazd czterokołowy", ale w żadnym przypadku "samochód osobowy".
Ciąg dalszy naszego kalendarium na następnej stronie...
Po nowym roku Inspekcja Transportu Drogowego rozpoczyna montaż 20 urządzeń, które będą fotografować kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Według specyfikacji mają uwieczniać przewinienia (tył pojazdu wraz z widocznym sygnalizatorem świetlnym oraz przód auta) przez całą dobę i w każdych warunkach oświetleniowych.
Niewykluczone, że dostawcy sprzętu nie zastosują tradycyjnych lamp błyskowych, ale te emitujące światło w podczerwieni, aby uniknąć zarzutów o oślepianie. Wstępnie planuje się zakup ponad 20 takich urządzeń, jednak wiele wskazuje na to, że to nie koniec. Na pocieszenie pozostaje fakt, że urządzenia, które zamówiła ITD, będą rejestrowały tylko przejazd na czerwonym świetle, ale nie przekroczenie prędkości.
Dotychczas z podobnych urządzeń korzystała tylko straż miejska - np. w Warszawie taki sprzęt ma już od roku. W odróżnieniu od tradycyjnych fotoradarów, urządzenie TraffiStar SR520 stosuje zamiast tradycyjnego radaru pętle indukcyjne zainstalowane w jezdni. Każdy pojazd, który najedzie na pętlę, ma zmierzoną prędkość, a dodatkowo - w przypadku przekroczenia skrzyżowania na czerwonym świetle - jest rejestrowany przez kamerę na maszcie.
Przystosowanie świateł zewnętrznych pojazdu i lusterek ma wystarczyć do zarejestrowania pojazdu z kierownicą po prawej stronie. Do takiego kroku ministerstwo transportu zostało zmuszone przez prowadzone przez trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej postępowanie w sprawie łamania dyrektyw.
Obecnie przepisy są na etapie projektu, jednak będą musiały zostać wkrótce wprowadzone w życie z powodu nacisków UE. Nowe przepisy budzą wątpliwości specjalistów, czy "anglikiem" można bezpiecznie poruszać się po drogach w Polsce.
Dziś, by zarejestrować samochód sprowadzony z Wysp Brytyjskich, trzeba przełożyć układ kierowniczy i pedały na lewą stronę pojazdu oraz dostosować oświetlenie i lusterka do ruchu prawostronnego. W zależności od rodzaju pojazdu, za taką operację trzeba zapłacić od cztery tys. zł do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Ciąg dalszy naszego kalendarium na następnej stronie...
Kwoty mandatów za najpoważniejsze wykroczenia mają wzrosnąć nawet o 100 proc. Dodatkową karą dla kierowcy może być także zatrzymywanie prawa jazdy za łamanie przepisów.
Według policji kwoty mandatów w Polsce są zbyt niskie i nie były zmieniane od 17 lat. Nie tylko nieuchronność kary, ale także jej wysokość ma odstraszać kierowców od ryzykownych zachowań na drodze. Z tego powodu Komenda Główna Policji skierowała do Ministra Spraw Wewnętrznych pismo z propozycją podwyższenia mandatów. Zgodził się on z pomysłem, więc policjanci rozpoczęli pracę na nowym taryfikatorem. Funkcjonariusze powołują się na przykład Estonii, Litwy, Słowacji, Słowenii czy Węgier, gdzie po zaostrzeniu kar dla kierowców liczba wypadków spadła o ponad 30 proc.
Szefostwo policji proponuje na początku podnieść kary (przynajmniej dwukrotnie) za najpoważniejsze przewinienia czyli zbyt szybką jazdę, niewłaściwe wyprzedzanie, niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej czy nieustępowanie pierwszeństwa pieszym i rowerzystom. To jednak nie koniec, pomysłów na walkę z piratami drogowymi. W przypadku rażącego naruszenia ograniczeń prędkości, kierowca miałby natychmiast stracić na pewien czas prawo jazdy.
Policjanci powołują się na inne kraje, gdzie funkcjonuje takie rozwiązanie. W Belgii kierowca ma zatrzymywane prawo jazdy, jeśli przekroczy dozwoloną prędkość o 41 km/h, a w Portugalii za przekroczenie już o 20 km/h można stracić uprawnienia przynajmniej na miesiąc.
Kary sięgające 1 600 zł, ich wysokość zależna od drogi, na jakiej zostało popełnione wykroczenie, a w przypadku opóźnień z wpłatą - podwyższenie kar nawet do 3 200 zł
Resort transportu przygotowuje zmiany w przepisach i w przypadku wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradary, w określonych sytuacjach chce karać surowymi karami administracyjnymi. Właściciel pojazdu, który nie wskaże osoby prowadzącej auto, zasłaniając się, itd. lukami pamięci lub nie odpowie na wezwanie ITD., dostanie karę administracyjną, ale nie otrzyma punktów karnych. Dotychczas za niewskazanie sprawcy groziło kierowcy w praktyce do 500 zł mandatu, także bez punktów karnych.
Ciąg dalszy naszego kalendarium na następnej stronie...
Koniec z hamowaniem przed fotoradarem, a następnie wciskaniem gazu po jego minięciu. Inspekcja Transportu Drogowego w połowie roku chce po raz pierwszy uruchomić w Polsce system pomiaru średniej prędkości. Podobny sposób pomiaru działa np. w Włoszech. Na początku obejmie on 29 odcinków dróg.
Kamery umieszczone na bramkach mają rejestrować każde auto, które wjedzie na monitorowany odcinek. Samochód po przejechaniu maksymalnie 20 km (w obszarze zabudowanym nie więcej niż 10 km) zostanie zarejestrowany ponownie. Następnie komputer znając odległość między kamerami oraz czas wjazdu i wyjazdu ze strefy pomiaru prędkości, obliczy średnią prędkość. W przypadku przekroczenia limitu prędkości (przynajmniej o 11 km/h), zdjęcie pojazdu zostanie przekazane przez internet do ITD, gdzie niemal bez udziału człowieka komputer ustali właściciela auta i wyśle mu korespondencję potrzebną do ukarania.
Na pocieszenie pozostaje fakt, że o odcinkowym pomiarze prędkości informować będzie znak "Kontrola prędkości. Fotoradar" wraz z tabliczką "Kontrola średniej prędkości na odcinku..." Według obecnych przepisów takie urządzenia można montować tylko na fragmentach tras, gdzie obowiązuje stała prędkość. Decyzja co do lokalizacji jeszcze nie została podjęta, wiadomo, że nie będą to autostrady.
Z dróg mają zniknąć niepotrzebne znaki, a pozostałe będą montowane sporadycznie lub zostaną uproszczone. Efekt? Koniec z lasem znaków. Nad zmianami na drogach pracuje resort transportu.
Według założeń "ograniczenie prędkości" ma być stosowane tylko w przypadku, kiedy kierowca mógłby nie widzieć zagrożenia, np. ostrego zakrętu i potrzeby zwolnienia. Mniej ma być także znaków "zakaz wyprzedzania". Według planów, nie będzie on instalowany na drogach, jeśli zakaz wynika z odrębnych przepisów, np. jest oznakowany zakręt, linia ciągła.
Pojawiła się także propozycja zastąpienia linii podwójnej ciągłą linią pojedynczą. Kierowcy nie spotkają obok siebie znaków "koniec drogi z pierwszeństwem" oraz "ustąp pierwszeństwa" - zostanie tylko ten drugi znak. Pojawią się także nowe znaki, np. propozycja dostosowania prędkości we mgle.
Już od stycznia 2013 r. każda stacja paliw miała posiadać odpowiednie urządzenia do monitorowania wycieków i zabezpieczenia zbiorników paliwowych - to konsekwencja rozporządzenia z 2007 r. Zmiany powinny podnieść poziom bezpieczeństwa oraz lepiej chronić środowisko.
Tuż przed wejściem w życie przepisów okazało się, że z rynku może zniknąć nawet 1000 małych stacji, których właścicieli nie stać na wprowadzenie zmian (kosztuje to od 100 tys. do 300 tys. zł). Termin dostosowania do przepisów został wydłużony do końca 2013 r. Mimo tego szacuje się, że ok. 300 stacji zniknie z rynku.