​Szef Audi wydał 53 tys. zł na piwo. I kto powiedział, że Niemcy nie potrafią się bawić!

Jak kochać to księżniczki, jak kraść, to miliony, jak się bawić, to tylko z szefem Audi!

Jak kochać to księżniczki, jak kraść, to miliony, jak się bawić, to tylko z szefem Audi!

Rupert Stadler - zarządzający marką z Ingosltadt - poproszony został przez zarząd Volkswagena o uregulowanie rachunku za jedną z imprez integracyjnych. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie jego wysokość. Stadler zapłacić ma 12,5 tys. euro, czyli przeszło 53 tys. zł. A to tylko część z kwoty, na jaką opiewał rachunek...

Sprawa wyszła na jaw w wyniku audytu finansowego, jakiemu poddano wydatki firmy przygotowując się na ewentualne roszczenia związane z aferą dieselgate. Okazało się, że w maju ubiegłego roku Stadler, wraz z około trzydziestoma zatrudnianymi przez Audi menedżerami, na koszt firmy, urządzili imprezę integracyjną.

Reklama

Jak informuje niemiecki "Bild Am Sonntag" feta miała miejsce w pensjonacie "Rothehof" w Wolfsburgu. Jedna z integracyjnych zabaw - w czasie których o zwycięstwo rywalizowały drużyny z Bawarii i Nadrenii - polegać miała na wypiciu jak największej ilości piwa. O dobre nastroje dbała dwójka zaproszonych komików (Reiner Calmund Django Asül) oraz sprowadzona z Kolonii orkiestra dęta.

O tym, że zabawa musiała być przednia świadczy fakt, że firma nie zdecydowała się ujawnić wysokości rachunku. Zarząd Volkswagena odmówił sfinansowania imprezy, a menedżerów poproszono o uregulowanie należności z własnej kieszeni. Ujawiona kwota - wspomniane 12,5 tys. euro - to jedynie część, jaka przypadła na szefa Audi. Po ile "zrzucili" się pozostali uczestnicy balangi pozostaje tajemnicą...

poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy