Pikes Peak. Film dla tych o mocnych nerwach

W miniony weekend odbył się zorganizowany już po raz 90. wyścig Pikes Peak International Hill Climb, zwany "Wyścigiem w chmury".

Pikes Peak International Hill Climb uznawany jest za jeden z najbardziej wymagających wyścigów na świecie. To, co do tej pory odróżniało Pikes Peak od innych zawodów, to trzy różne nawierzchnie (żwir, szuter i asfalt) i aż 1438 m różnicy wysokości do pokonania. Zawodnicy startują na wysokości 2 862 m n.p.m., a kończą po przejechaniu około 20 km, na wysokości 4300 m n.p.m., na szczycie góry Pikes Peak. (WYBIERZ NAJLEPSZE ZDJĘCIE WYŚCIGU W CHMURY.)

Wyścig cieszy się ogromną popularnością. Co roku startuje w nim niemal 200 zawodników, klasyfikowanych w 11 kategoriach (w tym samochody osobowe, rajdowe, wyścigówki, półciężarówki, motocykle).

Reklama

Niestety, w tym roku Pikes Peak był inny niż zazwyczaj. Po raz pierwszy w 96-letniej historii zawodów cała trasa przebiegała bowiem wyłącznie po asfalcie.

Tegoroczne zawody były specyficzne jeszcze z innego powodu. Wyjątkowo licznie została bowiem obsadzona klasa samochodów elektrycznych. Zwykle na liście startowej pojawiało się zaledwie kilku kierowców "elektryków", w tym roku jest jednak inaczej.

Na górę wjeżdżały dwa fabrycznie przygotowane mitsubishi i-MiEV (jedno niemal seryjne, drugie wyczynowe w wersji evo), elektryczny prototyp Toyoty, czy BMW M3 przerobione na samochód elektryczny (Amerykanie mają czasem dziwne pomysły).

Poniżej film z dramatycznie wyglądającego wypadku jadącego mitsubishi Jeremy Foley'a. Tak on jak i jego pilot przeżył. Po badaniach w szpitalu załoga została zwolniona do domu

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy