Piątek 13 stycznia. Co wydarzy się na Dakarze?
13 stycznia piątek. To już dwunasty etap Rajdu Dakar. Oby okazał się szczęśliwy. Trasa rywalizacji ma wzór rysunków z Nazca, które można podziwiać w tych regionach, będzie układała się w obraz smoka.
Zawodnicy nie będą mieli jednak zbyt wiele czasu by podziwiać arcydzieło organizatorów. Zapewne jednak poznają trudność nawierzchni, którą w większości odcinka stanowią wydmy.
- Po wczorajszym dniu nie spędziłem dobrej nocy. Oczywiście chodziły mi po głowie różne myśli łącznie z tym, że zastanawiałem się nad sensem dalszej rywalizacji. Ale pomyślałem sobie, że w sporcie nie jest sztuka wyłącznie wygrywać, ale również podnosić się z momentów upadku. Początek etapu był trudny, mieliśmy problemy z przegrzewaniem się silnika. Okazało się, że po wczorajszym strzale w chłodnicę z liny pewne elementy nie były prawidłowo zamontowane. Podczas neutralizacji mechanicy poprawili mi osłonę chłodnicy i dolali trochę wody, która była zużywana przez silnik w nadmiernych ilościach. Zostały dwa ciężkie OSy, wierzę że silnik je przetrwa, a ja ponawiązuje jeszcze walkę na odcinkach specjalnych. Nie interesują mnie miejsca, które obecnie zajmuję, przyjechaliśmy tu po pozycję na podium i to już nie jest realne. Jedziemy więc dla siebie i dla kibiców. Jedziemy dalej - powiedział na mecie wczorajszego odcinka Krzysztof Hołowczyc.
Przypomnijmy: Krzysztof Hołowczyc - Jean Marc Fortin, czyli zespół ORLEN Team odnotował na jedenastym etapie Rajdu Dakar z Aricy do Arequipy w Peru szósty czas. Zespół awansował z 13. na 11. pozycję w klasyfikacji generalnej.
Awansował również Jacek Czachor, który w rajdzie zajmuje 14. miejsce, Marek Dąbrowski jest 31.
Jedenasty etap stanowił pierwszą cześć odcinka maratońskiego dla motocyklistów. Trasa została podzielona na dwie części. Początek rywalizacji wiązał się z przejazdem przez zdradliwą rzekę. Tam utkwił Jacek Czachor, który finalnie zakończył dzień na dwudziestym miejscu. Marek Dąbrowski był dziś 34.
- Nie możemy wymieniać przede wszystkim kół. Za to istnieje możliwość skorzystania z tak zwanego szybkiego serwisu. Widziałem wielu zawodników, którzy naprawiali swoje motocykle na dojazdówkach. Dzisiejszy odcinek specjalny był podzielony na dwie części. Od razu na początku miałem problemy w rzeczce, która przecinała OS. Zbyt późno zeskoczyłem z motocykla i się zakopałem w mule. Później jechałem już płynnie. Bardziej męcząca była druga cześć trasy. Jechaliśmy cały czas po ostrych kamieniach. Mam lekko podbitą przednią felgę. Próbuję jechać jednak tyle co potrafię. Przed nami jeszcze dwa trudne dni i będę się starał jechać jak najlepiej - komentował Jacek Czachor.
- Dzisiaj śpimy na zupełnie innym biwaku niż ekipy samochodowe. Organizator zawsze stara się urozmaicić motocyklistom rywalizację, stąd też etap maratoński. Mamy znaczone koła, których nie możemy wymienić i pokonamy na nich ponad 1000 km. Nie będzie również serwisu na biwaku, na szczęście trasa dojazdowa pokrywa się i dla zawodników i assistance więc mogliśmy dokonać drobnych napraw. Pierwsza część maratonu za nami. W Peru jest jeden wielki fesz-fesz, a krajobraz jest księżycowy. Peruwiańscy kibice przywitali nas równie gorąco co argentyńscy i chilijscy. Ludzie co prawda trochę zmaleli i ściemnieli, ale atmosfera rajdu jest nadal fantastyczna - komentował Marek Dąbrowski.
Zwycięzcą etapu został Cyril Despres przed Guelem Farresem oraz Marckiem Comą. Francuz prowadzi w generalce, jego przewaga nad Comą wynosi 2'22, trzeci jest Rodrigues, który traci do lidera aż 1 h 08'40.
W stawce samochodowej najszybszy był ponownie Stephane Peterhansel, który wyprzedził swoich kolegów z zespołu X-raid Naniego Romę 3'44 i Leal Dos Santos o 8'56.
Krzysztof Hołowczyc na początku etapu miał problemy z przegrzewaniem się silnika, później nadrabiał, udało mu się wyprzedzić rywali i zakończyć na 6. pozycji.