Nowy komunikat o stanie zdrowia Michela Schumachera!

Menedżerka Niemca Michaela Schumachera Sabine Kehm zaznaczyła w środowym komunikacie prasowym, że bliscy siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1 wciąż wierzą, iż wybudzi się on ze śpiączki farmakologicznej. "Są małe znaki dające nadzieję" - podkreśliła.

Menedżerka Niemca Michaela Schumachera Sabine Kehm zaznaczyła w środowym komunikacie prasowym, że bliscy siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1 wciąż wierzą, iż wybudzi się on ze śpiączki farmakologicznej. "Są małe znaki dające nadzieję" - podkreśliła.

"Te sygnały dają nam odwagę. Wierzymy, że wyjdzie z tego i wygra tę walkę. Musimy być jednak bardzo cierpliwi. Staramy się przekazać Michaelowi całą naszą energię i ufamy, że mu to pomoże. Podczas wypadku odniósł wiele poważnych obrażeń. To trudne do zrozumienia, biorąc pod uwagę banalność okoliczności zdarzenia i to, że wychodził bez szwanku z wielu znacznie bardziej niebezpiecznych sytuacji" - zaznaczyła Kehm.

Po raz kolejny podziękowała w imieniu rodziny Schumachera za napływające z całego świata wyrazy wsparcia. Przypomniała także o prośbie o uszanowanie prywatności rodziny i przebywającego w szpitalu w Grenoble byłego kierowcy F1.

Reklama

Schumacher 29 grudnia ubiegłego roku podczas jazdy na nartach we francuskiej miejscowości Meribel przewrócił się i uderzył głową w skałę. Mimo że miał kask, siła uderzenia była tak duża, że doznał poważnego urazu mózgu.

Po wypadku został przetransportowany z miejscowego szpitala do kliniki w Grenoble, gdzie przeszedł operację usunięcia z mózgu krwiaka. Od tamtego czasu utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej, z której od ponad miesiąca jest powoli wybudzany.

Włoska "La Gazzetta dello Sport" w piątkowym wydaniu napisała, że Schumacher rozpoczął samodzielnie oddychać.

Niemiec tytuły mistrzowskie w F1 wywalczył w latach 1994-95 oraz 2000-04. Karierę na wyścigowych torach definitywnie zakończył w 2012 roku.

Śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Albertville wykazało, że do jego grudniowego wypadku nie przyczyniły się osoby trzecie.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy