Niesamowity odgłos ludzkiego ciała, zderzającego się z maską samochodu...

Podczas minionego weekendu na naszych drogach zginęło aż 25 pieszych. Rodziny ofiar o śmierć swoich bliskich pod kołami pojazdów prawie zawsze obwiniają kierowców.

Takie samo przekonanie podziela opinia publiczna, kształtowana przez media - wystarczy spojrzeć na tytuły i ton publikacji na ten temat. Bo przecież zamknięty w ciężkim pudle rozpędzonego samochodu kierowca w konfrontacji z bezbronnym przechodniem występuje z pozycji silniejszego. To oczywiste. Dlatego ciąży na nim szczególna odpowiedzialność. Powinien zachowywać szczególną ostrożność. Zwalniać przed przejściami, pilnie obserwować chodniki i pobocza, mieć wyobraźnię, pozwalającą przewidzieć nawet najbardziej zaskakujące manewry, znajdujących się na nich osób.

Reklama

Tymczasem to wszystko prawda, ale nie cała prawda, może nawet nie połowa. Dobrze przecież wiemy, jak wiele grzechów mają na sumieniu również sami piesi. Co znamienne, popełniane przez nich wykroczenia najczęściej uchodzą im płazem. Kiedy ostatni raz widzieliście policjanta, wlepiającego mandat za przechodzenie przez "zebrę" na czerwonym świetle, za wkraczanie na jezdnię w niedozwolonym miejscu czy spacerowanie niewłaściwym skrajem drogi? Jeżeli nawet spróbowałby to uczynić, natychmiast tworzy się zbiegowisko i znajdują się obrońcy "ciemiężonego" przez przedstawiciela władzy nieszczęśnika. Znacznie łatwiej i przyjemniej zaczaić się w krzakach z radarem i karać jadących zbyt szybko kierowców niż droczyć się ze staruszkiem, który niefrasobliwie, noga za nogą, sunie w poprzek ruchliwej ulicy, bo tędy jest mu najbliżej do apteki. Słabo słyszy, słabo widzi, ma niską emeryturę. Nie bardzo rozumie, o co ma się do niego pretensje. Co z takim zrobić?

Co tydzień policja zatrzymuje setki nietrzeźwych kierowców. Problem pijaństwa dotyczy jednak w przynajmniej równym stopniu pieszych.

- Wracałem kiedyś nocą do domu. Było późno, boczna, prawie pusta trzeciorzędna droga - opowiada jeden z internautów. - Nagle w świetle reflektorów zobaczyłem kompletnie pijanego mężczyznę, który wybiegł na środek szosy i zaczął wymachiwać w moją stronę rękami. Byłem kompletnie zaskoczony, ale na szczęście zdążyłem w ostatniej chwili zahamować. Do dzisiaj zimny pot mnie oblewa na myśl, co by się stało, gdybym jechał z prędkością, na którą pozwalały obowiązujące w tym miejscu przepisy...

Również jednak trzeźwi piesi zachowują się bezmyślnie: spacerują środkiem drogi lub maszerują po jej niewłaściwej stronie; są przekonani, że skoro oni widzą światła nadjeżdżającego samochodu, to równie dobrze są widoczni dla jego kierowcy. Elementy odblaskowe przy odzieży? Szkoda gadać. To dobre co najwyżej dla dzieci. A to nasze przywiązanie do czarnych lub bardzo ciemnych ubrań, zwłaszcza jesienią i zimą...

Wypadki z udziałem pieszych wzbudzają ogromne emocje wśród świadków.

- Kiedyś w centrum miasta, dosłownie na moich oczach, samochód osobowy potrącił przechodzącego przez jezdnię starszego mężczyznę - wspomina inny z czytelników. - Nie miałem pojęcia, jak silne może być takie uderzenie. Facet sunął po mokrej nawierzchni niczym saneczkarz na torze. Zatrzymał się dopiero na krawężniku, chyba sto metrów dalej. Kiedy zabierało go pogotowie, jeszcze żył. Gdy zdenerwowany kierowca wysiadł z auta, przechodnie doskoczyli do niego, zaczęli krzyczeć, że jest mordercą, szarpać za ubranie. Myślałem, że dojdzie do linczu. Dobrze, że szybko przyjechała policja.

Jednak nawet gdy okaże się, że kierowca nie jest winny wypadku, nie uniknie traumy, często pozostającej w nim na całe życie.

- Parę laty temu potrąciłem kobietę, która ni stąd ni zowąd wbiegła na jezdnię. Chyba spieszyła się do tramwaju. Na szczęście nic wielkiego się jej nie stało. Po paru dniach została wypisana ze szpitala. Byłem trzeźwy, auto sprawne, nie jechałem za szybko, więc w końcu nie postawiono mi żadnych zarzutów. Ale co przeżyłem, to przeżyłem. Dochodzenie, badania, testy, przesłuchania... Najgorsze, że do dzisiaj słyszę ten niesamowity odgłos ludzkiego ciała, zderzającego się z maską samochodu... - zwierza się kolejny kierowca.

Bardzo duży odsetek przechodniów wśród ofiar wypadków drogowych wynika też z polskiej specyfiki: bardzo dużego ruchu pieszych, połączonego z nieprzystosowaną do tego infrastrukturą. W krajach Europy Zachodniej samochody i motocykle poruszają się po drogach, rowerzyści po przeznaczonych do tego ścieżkach, a przechodnie po chodnikach i deptakach. Za wszelką cenę unika się sytuacji, gdyby te trzy strumienie ruchu zaczynałyby ze sobą niebezpiecznie kolidować. W Polsce rowerzyści jeżdżą po chodnikach, piesi chodzą po drogach, a i jedni, i drudzy wciąż narażają się na groźne spotkania z samochodami. Kładek i podziemnych przejść dla pieszych budujemy wciąż za mało (podobnie jak i ścieżek rowerowych). Taniej jest postawić kolejny znak ograniczający dozwoloną prędkość. I piętnować kierowców, winiąc ich za wszelkie drogowe nieszczęścia.

(A)

***

W 2010 r. odnotowano 11 286 wypadków z udziałem osób pieszych (29% ogółu), w których zginęło 1 245 osób (31,9% ogółu), a 10 826 odniosło obrażenia ciała (22,1% ogółu). W większości poszkodowanymi byli sami piesi (1 235 zabitych i 10 582 rannych) (...). W miejscach udostępnionych dla ruchu pieszego odnotowano 7 113 wypadków, stanowi to 63% wszystkich wypadków z udziałem pieszych. Śmierć poniosło 419 osób (33,9% ogółu zabitych pieszych), rannych zostało 7 213 osób (68,2% ogółu rannych pieszych).

W 2010 r. piesi spowodowali 4 427 wypadków (11,4% ogółu wypadków), w wyniku których śmierć poniosło 665 osób (17,0% ogółu zabitych), a obrażenia ciała odniosły 3 843 osoby (7,9% ogółu rannych).

Najczęstszą przyczyną było:

* wejście na jezdnię bezpośrednio przed jadącym pojazdem - 2 520 wypadków,

(tj. 56,9% wszystkich zdarzeń spowodowanych przez pieszych),

* przekraczanie jezdni w miejscu niedozwolonym - 482 wypadki (10,9%),

* wejście na jezdnię zza pojazdu, przeszkody - 525 wypadków (11,9%),

* wejście na jezdnię przy czerwonym świetle - 354 wypadków (8,0%).

W większości ofiarami śmiertelnymi w tego typu wypadkach byli sami piesi.

Piesi, będący pod działaniem alkoholu spowodowali 960 wypadków, w ich wyniku śmierć poniosło 86 osób, a 889 zostało rannych.

(z raportu Komendy Głównej Policji pt. "Wypadki drogowe w Polsce w 2010 roku")

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rodziny ofiar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy