Mycie szyb - polski wynalazek

Podobno to Polacy pierwsi wpadli ma pomysł mycia szyb aut stojących na światłach. A działo się to na początku lat 80. Biedni emigranci z naszego kraju myli szyby na skrzyżowaniach w miastach wielu krajów Europy. I o dziwo byli traktowani z sympatią, otrzymując nawet sowite napiwki.

Z czasem sympatia ta słabła. Polaków w Europie zastąpili mieszkańcy krajów Trzeciego Świata, w Polsce skrzyżowania okupują głównie Rumuni lub dzieci. Chyba każdy z kierowców poruszających się po ulicach dużych polskich miast, spotkał się z "ofertą" szybkiego umycia szyb w swoim aucie. Takie akcje w oczekiwaniu na zielone światło już nie dziwią, ale często denerwują i stresują kierowców. Przede wszystkim nie wiadomo, jak myjący zareaguje na odmowę.

Zagadką jest również, co ma w butelce z płynem, na dodatek zwykle posługuje się brudną szmatą. W ułamku sekundy rzucający się na maskę "myjkarz" może uszkodzić auto. Zdarza się bowiem, że na pasku powieszony ma pęk kluczy czy zestaw podręcznych akcesoriów rysujących lakier w czasie "przytulania się" do auta. Trudno też ocenić, ile za taką usługę płacić. Gdy otrzyma za mało, dojdzie do kolejnego konfliktu. A przegonić intruza nie jest łatwo. Odmowa często wywołuje kopanie w auto, wyzwiska czy zamazywanie szyby tak, by nic nie było przez nią widać.

Reklama

Z natrętnymi usługodawcami można sobie poradzić, czego dowiedli Włosi. Dwa lata temu władze Florencji wprowadziły zakaz mycia szyb na skrzyżowaniach. Za jego złamanie grozi tam kara od 206 euro lub nawet trzy miesiące aresztu.

Tak surowe przepisy szybko poprawiły sytuację. W Polsce ten problem jest jednak nadal obecny, choć w myśl Kodeksu wykroczeń (art. 90), kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania, podlega karze grzywny albo karze nagany. Myjąc szyby, można też podpaść pod art. 97 (kto wykracza przeciwko innym przepisom o bezpieczeństwie lub porządku ruchu na drogach publicznych podlega karze grzywny do 3000 złotych albo karze nagany).

Straż Miejska w Warszawie w tym roku reagowała w takich sprawach już ponad 300 razy. Interweniuje także policja. Ale to trochę walka z wiatrakami, bo myjący auta są znakomicie zorganizowani i gdy zobaczą patrol, błyskawicznie znikają, a jak już zostaną złapani, nie mają przy sobie dokumentów.

Kroniki policyjne nie odnotowują wielu sukcesów w ochronie kierowców przed natrętnymi ofertami szybkiego mycia szyb. Pozostaje radzić sobie samemu. Niektórzy kierowcy np. trąbią (tego nie polecamy), włączają wycieraczki albo próbują dyskutować z "myjkarzami". Póki jednak nie pojawią się dotkliwe kary, które ktoś rzeczywiście będzie konsekwentnie nakładał, nie ma co liczyć na poprawę.

tygodnik "Motor"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy