"Muszę kończyć, bo potrąciłem człowieka"

Oto nagranie autentycznej rozmowy kierowcy z żoną, prowadzonej podczas jazdy samochodem, oczywiście za pośrednictwem telefonu komórkowego.

Rozmowa została przypadkowo utrwalona na rejestratorze w telefonie; prowadzący pojazd nieświadomie go uruchomił. Żona dzwoni do męża:

- O której będziesz w domu?

- Za jakieś dwie godziny, muszę jeszcze podjechać do klienta.

- Jak zwykle nic cię nie obchodzi, wszystko na mojej głowie, pranie sprzątanie, zakupy! A ty sobie jeździsz do klienta!

- A co ty myślisz, że ja forsę znajduję na ulicy? A kto pracuje na nasze utrzymanie?

- Tak, tylko że inni jeżdżą sobie na wakacje do Egiptu i stać ich na wszystko, a ty ciągle nie masz pieniędzy i pracujesz podobno od rana do wieczora...

Reklama

- Przestań! Uwielbiasz mnie denerwować! "Podobno" pracuję, tak?! Dobre sobie! Ja tyram jak wół!

- Tak, tak, znam tę bajkę na pamięć. Podwieziesz mnie do sklepu, jak wrócisz?

W tym momencie słychać huk i pisk opon...

- Halo? Jesteś tam? Czemu się nie odzywasz?.... Piotrek, jesteś????? Co się stało???

Po chwili mąż odpowiada grobowym głosem:

- Muszę kończyć, potrąciłem człowieka.

Mnie komórka nie przeszkadza

Widok kierowcy rozmawiającego przez komórkę podczas prowadzenia samochodu stał się już tak powszechny, że właściwie nikogo nie dziwi. Istnieje oczywiście przepis zakazujący korzystania przez kierującego z telefonu komórkowego (jeśli kierujący musi trzymać mikrofon lub słuchawkę w ręku), ale jest on powszechnie i nagminnie ignorowany. Wprawdzie co jakiś czas policjanci kogoś tam "upolują" i ukarzą mandatem, ale jest to walka z wiatrakami. Wspomniany przepis pozostaje więc martwy i stanowi tylko wyraz pobożnych życzeń ustawodawcy.

Mam bardzo wielu znajomych i wśród nich ani jednej osoby, która nie korzystałaby z telefonu podczas jazdy! Są wśród nich także kierowcy zawodowi, instruktorzy, egzaminatorzy, rajdowcy. Przeprowadziłem ostatnio mały sondaż wśród 30 kolegów i koleżanek. Pytanie było proste: dlaczego korzystasz z komórki podczas prowadzenia auta?

Wszyscy byli tym pytaniem bardzo zaskoczeni. No jak to "dlaczego"? Przecież każdy rozmawia. Ja muszę korzystać z telefonu, to moje narzędzie pracy. Jeśli ktoś do mnie dzwoni, to przecież muszę odebrać! W każdej chwili może zadzwonić do mnie szef... Po to są komórki, abym miał stale łączność z firmą... Nie mogę nie rozmawiać, wciąż do mnie telefonują klienci... Mnie to w ogóle w niczym nie przeszkadza!

Ano właśnie, niemal w każdej wypowiedzi powtarzał się wątek, że prowadzenie rozmowy przez komórkę w ogóle nie przeszkadza w kierowaniu samochodem. Cóż to za problem?

Trzy kolizje, jedno potrącenie, jeden wypadek śmiertelny

Mało kto rozumie, że nie chodzi tu wcale o trzymanie telefonu w dłoni. Istotnie, można przecież kierować samochodem trzymając w ręku kanapkę, papierosa itd. Nie należy sprowadzać sprawy do absurdu i wymagać, aby kierowca przez cały czas trzymał obie dłonie na kierownicy i wpatrzony był wyłącznie w drogę przed sobą.

Rzecz w tym, że rozmowa telefoniczna absorbuje nas mentalnie, angażuje kierowcę nie tylko w trzymanie aparatu w dłoni, ale przede wszystkim w to, czego słucha i co mówi.

Naukowcy z Uniwersytetu w Utah przeprowadzili eksperyment polegający na tym, iż kierowca pokonywał na symulatorze trasę w dużym ruchu miejskim. Symulator zaprogramowany był tak, że co pewien czas zdarzały się jakieś zaskakujące incydenty: nagłe wejście pieszego na jezdnię, zajechanie drogi przez inny samochód, raptowne hamowanie poprzedzającego auta itd. Kierowca był uprzedzony o tym, że coś takiego może go spotkać i oczywiście jego zadaniem było uniknięcie wypadku lub kolizji. Do badań wybrano 100 osób z wieloletnim stażem za kierownicą.

Każdy z testowanych najpierw przejeżdżał bardzo wiele tras bez telefonu. Chodziło o to, aby doskonale zapoznał się z kierowaniem symulacyjnym pojazdem, nabrał wprawy. Urządzenia badały czas reakcji, poprawność decyzji, umiejętność analizy sytuacji na drodze.

W drugim etapie badań odbywano jazdy tymi samymi trasami, ale jednocześnie wyposażono kierowców w komórki. Co jakiś czas telefonowano do nich, wysyłano sms-y, a i sami badani mieli obowiązek na określony sygnał zadzwonić do kogoś lub wysłać wiadomość. Były to zarówno rozmowy neutralne, jak i takie, których celem było zdenerwowanie kierowcy. Tak, jak to bywa w życiu.

Wyniki badań przerosły nawet przypuszczenia naukowców. Okazało się, że wielu kierowców podczas 5-godzinnej jazdy testowej z komórkami zaliczyło nawet 3 kolizje, potrącenie pieszego, a bywało, że i wypadek śmiertelny (zderzenie czołowe z ciężarówką, spadnięcie z wiaduktu itp.). Zwróćmy przy tym uwagę, że były to trasy już znane badanym kierowcom.

Procesor ci się nie wyrabia

Po podsumowaniu wyników okazało się, że wyniki jazd z telefonem komórkowym były 23 razy gorsze!!! Stwierdzono, że czas reakcji rozmawiającego kierowcy wydłuża się o około 100-150%. Co to oznacza? Przy prędkości 60 km/h, widząc pieszego wkraczającego na jezdnię, rozpoczniemy hamowanie o około 1 sekundę później, a to oznacza, że zatrzymamy się o prawie 17 metrów dalej!

Aktywność ciemieniowego płata mózgu, odpowiadającego za przetwarzanie widzianych obrazów, obniża się o 37-41%. W wyniku tego zaabsorbowany rozmową kierowca po prostu nie zauważa w porę nadjeżdżającego drogą poprzeczną samochodu, dziecka wbiegającego na jezdnię. Naukowcy sformułowali nawet wniosek, że sprawność kierowcy rozmawiającego przez komórkę obniża się podobnie, jak kierującego po spożyciu 2-3 piw lub 100 gramów wódki!

Jeden z profesorów realizujących eksperyment wyjaśnił to wybitne pogorszenie sprawności kierowcy w następujący sposób. Mózg człowieka można porównać z procesorem w komputerze. Jeżeli procesor wykonuje niewiele zadań, komputer działa znakomicie, szybko i sprawnie. Gdy jednak wykonujemy jednocześnie kilka zadań, np. przygotowujemy skomplikowany rysunek, ściągamy film, nagrywamy płytę, procesor zaczyna szwankować. Komputer zacina się, zawiesza, zaczyna popełniać błędy. Podobnie jest z ludzkim mózgiem. Jeśli wykonujesz kilka czynności na raz, po prostu Twój "procesor" nie wyrabia się!!!

Chcesz wyglądać ja małpa w cyrku?

Wbrew pozorom bardzo łatwo jest odróżnić na drodze tego kierowcę, który rozmawia przez komórkę. Typowe objawy, to niewłączanie kierunkowskazów (bo brakuje ręki), niedokładna jazda wyznaczonym pasem ruchu, opieszałość przy ruszaniu, zbyt powolna jazda, spóźnione reakcje, niezrozumiałe wahanie się, niezdecydowanie.

Badania dowodzą, że zestaw głośnomówiący też nie załatwia sprawy. Wprawdzie nie musimy już trzymać telefonu w dłoni i obawiać się mandatu, ale zaangażowanie mózgu w prowadzenie rozmowy wcale nie zmniejsza się.

A już szczególnie śmiesznie wygląda taki kierowca, kiedy pochłonięty rozmową przez zestaw głośnomówiący żywo gestykuluje, wygraża, wali pięścią w kierownicę, podryguje na fotelu, stroi różne dziwne miny. Bardzo często zobaczyć można coś takiego, kiedy stoimy przed skrzyżowaniem. I niestety taka osoba przypomina trochę małpę w cyrku.

Jest to jednak najlepszy dowód, jak bardzo angażuje nas i pochłania rozmowa telefoniczna. Przestajemy się kontrolować, nie zwracamy uwagi na to, że ktoś może na nas patrzeć i że wyglądamy idiotycznie.

Nie można robić dwóch rzeczy naraz

Tak naprawdę badania naukowe dowodzą, że nie można wykonywać prawidłowo dwóch skomplikowanych czynności jednocześnie. Czy potrafimy jednocześnie pisać maila i oglądać film? Zapewne wszyscy odpowiedzą, że oczywiście tak. To jednak nieprawda, bo w momencie, kiedy spoglądamy na ekran, przestajemy pisać. Kiedy piszemy, przestajemy oglądać film. Te dwie czynności nie są więc wykonywane jednocześnie, ale przemiennie i każda z nich jest co chwilę przerywana.

Co gorsza, rozmowa przez telefon w bardzo dużym stopniu angażuje mózg człowieka, czyli obciąża jego "procesor". To jest zupełnie coś innego, niż rozmowa z pasażerem jadącym w samochodzie. Do tego dochodzą jeszcze emocje. Rzadko kiedy ktoś dzwoni do nas, żeby zakomunikować, że wygraliśmy właśnie milion w toto-lotka albo otrzymaliśmy awans i dwukrotnie większą pensję. Bardzo często rozmowy telefoniczne wymagają podejmowania decyzji, reagowania na kierowane do nas pretensje, tłumaczenie komuś czegoś itd. Dla mózgu jest to ogromna praca i stres.

Taksówkarz z komórką

Miałem kiedyś nieprzyjemność jechać w taksówce, której kierowca niemal od początku prowadził dialog przez komórkę. Jak można było wywnioskować, zabawiał rozmową swoją ukochaną. No jak ci się podobało kochanie? Byłaś zadowolona, że tam poszłaś.... W dodatku co rusz popełniał jakieś błędy w kierowaniu samochodem, czego zresztą zapewne nawet nie dostrzegał.

W końcu nie wytrzymałem i zwróciłem mu uwagę:

- Proszę przestać rozmawiać! Niech pan zakończy tę rozmowę.

Pan taksówkarz był wielce zdziwiony, o co mi chodzi i twierdził oczywiście, że rozmowa w ogóle mu nie przeszkadza. Widać nie zdawał sobie sprawy, że prezentuje zupełny brak profesjonalizmu. Nie pomyślał, że przede wszystkim jest odpowiedzialny za bezpieczne kierowanie samochodem i dowiezienie pasażera, a po drugie, czy ów pasażer musi mimowolnie słuchać jego rozmowy? No ,ale nauczyć kogoś kultury jest bardzo trudno.

Ciekawe zresztą, co by powiedział ten kierowca i wielu innych, gdyby pilot lądujący samolotem rozmawiał przez komórkę, gdyby chirurg wykonujący operację konwersował jednocześnie przez telefon? Przepraszam kochanie, muszę przerwać na chwilę, bo jelita tego pacjenta spadają mi ze stołu...

Dlaczego Wam się (jeszcze) udaje?

Oczywiście większość Czytelników zapewne powie: nieprawda, bzdury, mnie komórka wcale nie przeszkadza, jeżdżę, rozmawiam i nic złego się nie dzieje. No właśnie, przecież tak postępuje ogromna większość zmotoryzowanych.

Dlaczego nic się nie dzieje? Wprawny kierowca wykonuje wiele wyuczonych czynności niejako automatycznie i podświadomie. Nie zastanawiamy się przecież, czy nacisnąć pedał sprzęgła, czy zmienić bieg. Robimy to odruchowo, są to rutynowe czynności, których nasz mózg nauczył się już na pamięć. To prawda i dlatego właśnie bardzo wielu kierowcom pozornie udaje się unikać zagrożeń, mimo że trzymają telefon w dłoni.

Znacznie gorzej jest jednak w sytuacji, kiedy następuje zdarzenie zaskakujące i nietypowe. Na jezdnię wbiega pieszy, inny pojazd gwałtownie skręca i jedzie wprost na nas... W taki przypadku liczą się dosłownie ułamki sekund. Nasze życie i zdrowie zależeć może od tego, jak szybko naciśniemy pedał hamulca, skręcimy kierownicę. I tu dopiero bolesna prawda wychodzi na jaw.

Oczywiście badania statystyczne są tu utrudnione, gdyż żaden sprawca wypadku nie przyzna się, że rozmawiał przez telefon komórkowy. Były już jednak i takie tragiczne zdarzenia, po których odnajdywano w samochodzie telefon z rozpoczętym sms-em, czy też włączony aparat i nawiązane połączenie. Podobnie ja Wy, drodzy kierowcy, myśleli także inni mistrzowie, dopóki nie przytrafiło im się nieszczęście.

Nie dajmy się zwariować!

Wiem oczywiście, że po przeczytaniu tego artykułu niewielu weźmie sobie moje uwagi do serca i odłoży komórki. To jest zjawisko już tak powszechne, że właściwie beznadziejne.

Nie jestem też fanatykiem, wiem, że czasem trzeba odebrać połączenie, ale zupełnie inaczej to działa, jeśli jedziemy drogą o małym nasileniu ruchu albo poruszamy się w żółwim tempie w korku. Istotnie, w takich sytuacjach korzystanie z komórki nie stwarza właściwie większego zagrożenia. Jeśli jednak ktoś pokonuje skomplikowane skrzyżowanie albo realizuje trudny manewr wyprzedzania, trzymając jednocześnie komórkę i prowadząc rozmowę, to jest po prostu człowiekiem nieodpowiedzialnym. A już najgorsze jest wysyłanie sms-ów. Pisząc je, na chwilę przestajemy zupełnie obserwować drogę!

A z drugiej strony zastanówmy się, jak bardzo daliśmy się uzależnić od komórek. Czy te wszystkie rozmowy, które prowadzimy w samochodzie, nie mogą poczekać? Czy zawsze są to aż tak ważne sprawy, iż ryzykować swoim bezpieczeństwo, życiem i zdrowiem! I nie tylko swoim!

Na zakończenie mam tylko dwie prośby. Pierwsza do kierowców: nie odbierajcie telefonu w trudnych, skomplikowanych sytuacjach na drodze. Trudno, świat się nie zawali. Zawsze przecież możemy w stosownej chwili oddzwonić.

A druga to prośba prośba do żon (i mężów) oraz szefów kierowców. Nie dzwońcie bez naprawdę ważnej potrzeby! Bo może to się skończyć tak, jak w opisywanym na wstępie wypadku.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy