Martyna i Jarek po etapie piętnastym
Piętnasty etap Rajdu Arras-Dakar był drugą częścią rozpoczętego dzień wcześniej, niemal 1500-kilometrowego maratonu z Tichit do Dakaru. Tym razem załogi miały do pokonania trasę Kiffa-Dakar, na którą złożyło się 165 kilometrów odcinka specjalnego i aż 846 kilometrów drogi dojazdowej - w sumie był więc to najdłuższy etap imprezy.
Martyna Wojciechowska: - Dzisiejszy odcinek nie był zbyt trudny. Praktycznie cały szutrowy, bez sprawiającego nam najwięcej problemów piachu. Myślę, że czulibyśmy się na nim naprawdę dobrze. Niestety, mieliśmy bardzo dużo czasu żeby zapoznać się z nim aż do znudzenia. Samochód, który już wczoraj ledwie zipał, dziś nie rozwijał więcej niż 50 km/h. Chcąc nie chcąc, musieliśmy więc dostosować się do jego możliwości, cały czas i tak będąc w głębi duszy szczęśliwymi, że w ogóle jeszcze jedzie.
Jarosław Kazberuk: - To był ostatni długi etap rajdu i bylibyśmy naprawdę załamani, gdyby nie udało się osiągnąć mety w Dakarze. Wypadek samochodu serwisowego sprzed paru dni odcisnął piętno na pracy całego zespołu. Brakuje niemal wszystkiego. O jakiejkolwiek poważniejszej naprawie można zapomnieć. Zresztą nawet gdyby znalazły się wszystkie, jakże potrzebne części zamienne, i tak nie miałby kto przeprowadzić remontu samochodu. W tak dramatycznych okolicznościach nasza taktyka musiała zostać podporządkowana nadrzędnemu celowi - osiągnięciu mety.
Martyna Wojciechowska: - Spośród szesnastu samochodów Toyota Trophy, które wystartowały w Arras, na trasie pozostało zaledwie pięć. Od kilku dni staramy się trzymać razem z Argentyńczykami z naszego zespołu - Sergiem Gorą i Pablem Gomesem. Ich auto jest podobnie zdewastowane jak nasze, w trudnych chwilach pomagamy więc sobie nawzajem. Rywalizacja między nami już dawno się zakończyła. Teraz chodzi tylko o metę, która w tym piekle na ziemi, wydaje się być czymś wręcz nieziemskim. Tam skończą się nasze cierpienia!
Jarosław Kazberuk: - Na własnej skórze boleśnie odczuwamy to, co potwierdzają zgodne opinie organizatorów i doświadczonych zawodników. Tegoroczny Dakar był jednym z najcięższych na przestrzeni ostatnich kilku lat. Zresztą najlepiej chyba świadczy o tym liczba załóg pokonanych przez trudy imprezy. My musimy być na mecie. Jutrzejsze 31 kilometrów odcinka specjalnego i 38 dojazdówki pokonamy, choćbyśmy mieli pchać samochód. Jesteśmy już tak blisko celu, że nie popuścimy!