... latami pozostają bezużyteczne

W Polsce od lat cierpimy na deficyt dróg. Nie ma jednak racji ten, kto twierdzi, że drogowcy migają się od roboty. Każdego roku powstają dziesiątki kilometrów nowych szlaków komunikacyjnych.

Problem w tym, że nie wszystkie służyć mogą zmotoryzowanym. W naszym kraju nie brakuje i takich, które - chociaż wychuchane i dopieszczone - latami pozostają bezużyteczne. Z różnych przyczyn nikt, lub prawie nikt, z nich nie korzysta. Przynajmniej legalnie. W czym problem?

Drogowcy - tak jak każda inna ekipa budowlana - muszą ściśle trzymać się dokumentacji technicznej. Problem w tym, że projekty zmieniane są często w czasie pracy, a raz położonej wstęgi asfaltu nie da się od tak zwinąć. Często dany odcinek jest większą częścią innego szlaku komunikacyjnego, którego realizacja - w ostateczności - nie dochodzi do skutku. W taki sposób powstały m.in. słynne wiadukty z okolic Bolimowa. W latach osiemdziesiątych zakładano, że tamtędy przebiegać będzie autostrada Łódź-Warszawa. Niestety później coś się komuś odwidziało, w efekcie czego do dziś turyści podziwiać mogą piękne pomniki inżynierii drogowej wybudowane w szczerym polu i obrastające w chwasty.

Reklama

Nagła zmiana planów to nie jedyny powód wznoszenia w naszym kraju setek pomników drogowej głupoty. Nader często taki stan rzeczy jest efektem urzędniczych sporów. Przykładem może być ten, jaki toczył się kilka lat temu między władzami Zabrza i Gliwic. GDDKiA - zgodnie z projektem - na styku tych miast wybudowała wiadukt przechodzący nad autostradą A1. Jako że budowa prowadzących do niego dróg dojazdowych leżała w gestii gmin, urzędnicy przez długie miesiące nie potrafili porozumieć się w kwestii tego, który magistrat powinien ją sfinansować. Po raz kolejny mogliśmy więc pochwalić się pachnącym nowością wiaduktem, do którego dotrzeć można było - co najwyżej - helikopterem.

Efektem urzędniczej niefrasobliwości jest też najsłynniejsza obecnie w naszym kraju droga do nikąd - krakowska ulica Lema. Złośliwi śmieją się, że to najlepszy pomnik, jaki można było postawić zasłużonemu fantaście. Czteropasmowa ulica wyposażona w latarnie, przystanki autobusowe a nawet kosze na śmieci służy dziś wyłącznie spacerowiczom, rowerzystom i rolkarzom. Urzędnikom nie udało się bowiem wykupić gruntu potrzebnego do wybudowania skrzyżowania z Aleją Jana Pawła II (by rozpocząć inwestycję trzeba wyburzyć 12 budynków), więc ulica urywa się 150 m przed nią. Trzeba jednak przyznać, że kilka razy w tygodniu na drodze spotkać można samochód. Okoliczni mieszkańcy wykorzystują ją bowiem w charakterze "dojazdówki" do pobliskich garaży. "Dojazdówki", która kosztowała miasto 19 mln zł!

Przytoczyliśmy tylko kilka przykładów z drogowej mapy polski. Jeśli znacie inne, nie mniej urzekające, piszcie do nas. Mamy nadzieję, że dzięki wam uda się stworzyć pierwszą interaktywną mapę polskich absurdów drogowych. Gdy powstanie nie będziecie już tracić czasu na weekendowe wypady do Pragi, Warszawy czy Kołobrzegu. Zamiast tego można się będzie wybrać na objazdową wycieczkę szlakiem wybitnych osiągnięć polskiej inżynierii drogowej. Uwierzcie, że wiele z nich naprawdę zobaczyć trzeba na własne oczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy