Dakar 2014. Pojedynek z gwiazdą i walka z kołem
Wszyscy pozostali w dakarowej stawce polscy kierowcy dotarli w środowy wieczór do Antofagasty.
Odcinek liczący 631 km i prowadzący przez wydmy oraz spore połacie fesz feszu dał w kość wszystkim naszym reprezentantom. Rafał Sonik stracił sporo czasu z powodu awarii koła, Adam Małysz miał trochę kłopotów w pierwszej części oesu, a Jakub Przygoński toczył morderczy pojedynek z samym Cyrilem Despres, którego stawką było 6. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Zeszłoroczny zwycięzca Dakaru może mówić o sporym pechu. Problemy techniczne na trasie, zgubiona droga i kara czasowa za ominięcie punktu kontrolnego wyeliminowała go praktycznie z walki o powtórzenie sukcesu. Francuz nie zamierzał jednak odpuszczać i do ostatniego kilometra walczy o jak najwyższą lokatę. Na trasie 10. etapu wziął na celownik Jakuba Przygońskiego. Jego celem było wyprzedzenie Polaka o 4 min i 40 sekund, bo pozwalało mu to przeskoczyć go w klasyfikacji generalnej. Nasz jedyny motocyklista długo nie dawał się mistrzowi, ale ostatecznie oddał pole, przyjeżdżając na metę z 6. czasem, tracąc 15 minut do lidera i ponad pięć do Despres.
Przygoński utrzymał jednak 7. lokatę w klasyfikacji generalnej ze względu na zdarzenie, które miało miejsce w pierwszej części trasy. Chilijczyk Jeremias Israel Esquerre, czwarty zawodnik w stawce został uderzony przez poruszający się po trasie odcinka samochód kibiców. Motocykliście nic poważnego się nie stało, ale motor został zniszczony i nie nadawał się do dalszej jazdy.
Z kłopotami od pierwszych kilometrów musiał radzić sobie Rafał Sonik. Kapitan Poland National Team złapał kapcia na samym starcie i niemal cały dystans 635 km jechał z przebitą oponą. - Kilkadziesiąt razy stawałem, pompowałem, wstrzykiwałem piankę, lałem wodą, toczyłem i osłuchiwałem oponę. Bez skutku. Z kapciem walczyłem do samej mety - mówił wyjątkowo zmęczony quadowiec.
Jeszcze przed półmetkiem Sonik tracił ponad pół godziny do pędzącego na złamanie karku Sebastiana Husseiniego. Holender zostawił konkurencję daleko w tyle, ale przesadził i z powodu awarii został ponad dwie godziny za Polakiem, który borykając się z niesprawnym kołem dojechał do mety z 7. czasem. Najszybszy był Rosjanin Siergiej Kariakin.
W klasyfikacji generalnej Sonik pozostał na 3. miejscu, ale wciąż czeka na decyzję sędziów w związku ze złożonym dzień wcześniej protestem. Liderujący stawce Ignacio Casale oraz drugi Sergio Lafuente przyjęli na trasie 9. etapu niedozwoloną pomoc z zewnątrz przy naprawie przebitych kół.
Najlepszy wynik dnia wśród Polaków osiągnął Krzysztof Hołowczyc, który umocnił się na 6. Miejscu w klasyfikacji generalnej, docierając do Antofagasty jako piąty samochód. Olsztynianin nie ma już szans na poprawienie swojego najlepszego wyniku (dwukrotnie 5. miejsce), więc wiezie na pokładzie części zapasowe dla kolegów z zespołu X-Raid, którzy walczą pomiędzy sobą o zwycięstwo (Nani Roma, Stephane Peterhansel i Nasser Al-Attiyah). Z rywalizacji nieoczekiwanie wypadł Carlos Sainz, który zjechał z drogi i kompletnie rozbił samochód na odcinku neutralizacji. Dakarowy weteran na szczęście nie odniósł żadnych poważnych obrażeń.
Ponownie doskonale spisali się również pozostali polscy kierowcy. Martin Kaczmarski, mimo niewielkiego doświadczenia pokonał ten długi i wyczerpujący oes jako 13. zawodnik. Marek Dąbrowski i Jacek Czachor dojechali jako 15., a Adam Małysz i Rafał Marton jako 17. załoga. Dzięki tak doskonałym wynikom, w klasyfikacji generalnej wszystkie polskie samochody zajmują miejsca w pierwszej "dziesiątce". Kaczmarski przesunął się na pozycję nr 10., Małysz jest "oczko" wyżej, a Dąbrowski z Czachorem niezmiennie na 7.
Polscy kierowcy powtarzają zawsze, że najważniejsze to być "w komplecie na mecie". Morderczy 10. etap zakończył się więc sukcesem, bo wszyscy pozostali w stawce Polacy nie tylko dotarli do jego finiszu, ale również wszyscy zajmują miejsca w czołówce. W czwartek będą przyjdzie im się zmierzyć z kolejnym, 600-kilometrowym odcinkiem specjalnym.