Celuloidowa motoryzacja
Motoryzacja bardzo szybko stała się obiektem zainteresowania kultury masowej. Okazało się bowiem, że obok wymiaru użytkowego ma ona silne działanie mitotwórcze. Efektem tego były narodziny w latach sześćdziesiątych nowego gatunku filmowego zwanego kinem drogi.
Za jego początek uważa się kultowy już dzisiaj film Easy Rider (Swobodny Jeździec). Jego bohaterowie grani przez Petera Fondę i Dennisa Hoppera wyruszają harleyami w poszukiwaniu wolności i swobody obyczajowej, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. W tej wędrówce niebagatelną rolę odgrywa motocykl symbolizujący wszystko to, co kojarzy się nam z niczym nieskrępowaną swobodą.
Od tego właśnie obrazu rozpoczęła się oszałamiająca kariera kina drogi. Z biegiem czasu gatunek ten obrodził w wiele wybitnych dokonań. Między innymi można do nich zaliczyć "Znikający punkt" Richarda Sarafiana. Fabuła tego filmu nie jest zbyt skomplikowana. Były komandos zakłada się, że przejedzie samochodem z Denver do San Francisco w ciągu zaledwie 15 godzin. Od początku widz jest przekonany, że ten szaleńczy wyścig nie może skończyć się dobrze. I tak też się dzieje. w finale bohater ginie za kierownicą swojego auta. Zdaniem wielu krytyków obraz ten symbolizował ucieczki od społeczeństwa.
Od wielu lat kino drogi stanowi już zamknięty rozdział w historii kinematografii. Nie znaczy to jednak, że samochód przestał inspirować kinowych twórców. Wystarczy przypomnieć sobie film 60 sekund czy najlepszą scenę pościgu w dziejach 10 muzy, czyli wyczyny niezapomnianego Steve`a McQueena`a w "Bullicie". Osobny rozdział stanowią legendarne już "Bondy". Trudno sobie wyobrazić agenta 007 bez jego supersportowych aut o nieograniczonych wprost możliwościach. Jednym z nich był lotus esprit turbo, który nie tylko jeździł bardzo szybko, ale także "robił" za łódź podwodną. Niewiele mniejszymi możliwościami dysponował aston martin DB 5, używany przez Jamesa Bonda w filmie "Goldfinger". Auto to dysponowało kuloodporną karoserię, radarem, urządzenie do stawiania zasłony dymnej oraz fotelem z katapultą dla nieproszonych współpasażerów. Jeszcze bardziej wymyślne były kolejne pojazdy Batmana zwane batmobilami, kojarzące się przeciętnemu widzowi bardziej z wehikułem kosmitów niż tradycyjnym samochodem.
W dziejach kinematografii znajdziemy także filmy, w których samochody grają główne role. Takiego zaszczytu dostąpił legendarny vw garbus, gwiazda serii zwariowanych komedii wyprodukowanych przez studio Walta Disneya. Trochę później pomysł ten wykorzystali niemieccy realizatorzy w farsie "Go trabi go" z trabantem w roli głównej. Dla odmiany piękny plymouth rocznik 1958, zagrał w automobilowym filmie grozy "Christine" Stephena Kinga auto o morderczych instynktach. Nie tylko samochody osobowe trafiały na ekrany. Trudno sobie np. wyobrazić "Konwój" Sama Peckinpaha bez ogromnych ciężarówek przemierzających amerykańskie prerie.
Rzadkością są filmy poświęcone genialnym konstruktorom samochodów. Najwybitniejszym przedstawicielem tego gatunku jest niewątpliwie wzruszający film "Tucker - człowiek i jego marzenie" Francisa Forda Coppoli, opowiadający o losach Prestona Tuckera, twórcy niezwykłego auta o nazwie torpeda.