...by dokopać leżącemu Zientarskiemu
Maciej Zientarski, dziennikarz motoryzacyjny, postać wciąż wielce kontrowersyjna. Jedni widzą w nim nieszczęsną ofiarę tragicznego wypadku i bezwzględnej nagonki części mediów.
Inni - zadufanego w sobie celebrytę, lekkomyślnego sprawcę śmierci kolegi, symulanta, który dzięki własnemu sprytowi i układom ojca skutecznie unika odpowiedzialności prawnej za spowodowaną przez siebie spektakularną katastrofę. Niestety, sądząc po wypowiedziach na forach internetowych, ta druga grupa jest liczniejsza, a przynajmniej głośniejsza...
Od sierpnia ubiegłego roku Maciej Zientarski, jako Maciej Z., prowadzi bloga: "rozmaite gadki o motoryzacji i dookoła, bez pominięcia różnych, trudnych niekiedy, wydarzeń". Rzeczywiście, jest tam nieco odniesień do pamiętnego wydarzenia z 2008 roku, w okolicach Święta Zmarłych pojawiło się krótkie, osobiste wspomnienie o Jarosławie Zabiedze, dziennikarzu "Super Expressu", który zginął siedząc na fotelu pasażera w ferrari, prowadzonym przez Macieja Z. Najwięcej miejsca zajmują jednak wynurzenia autora na temat motocykli, samochodów, relacje z podróży po kraju, fotografie ulicznych graffitti, zaśmieconych chodników, ale i atrakcyjnych hostess z imprez samochodowych. Ot, taki klasyczny internetowy miszmasz...
Ostatnio Maciej Z. znów powrócił do tragedii sprzed czterech lat, zamieszczając w blogu VMACIEX swoje podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego, że zdołał ten wypadek przeżyć: dla mężczyzny, który jako pierwszy pospieszył mu z pomocą (i z którym, jak przyznaje, dotychczas się nie spotkał, bo choć zna jego imię i nazwisko, to nie ma na niego "żadnych namiarów"), ratownikom, lekarzom, krwiodawcom... Jak zaznacza, czyni to pierwszy raz, bo dotychczas im jeszcze nie dziękował, chociaż przyznaje, że powinien. "Niestety, do tej pory nie miałem takiej możliwości" - tłumaczy.
"Bardzo gorąco chciałbym podziękować wszystkim życzliwym mi ludziom, którzy po ostatnim poście napisali do mnie dużo ciepłych słów. Nie macie nawet pojęcia, jakie to ma dla mnie wielkie znaczenie. Jestem Wam za to bardzo wdzięczny! Przede mną jeszcze długa droga, ale dzięki Wam będzie mi znacznie lżej" - pisze Maciej Z.
Autorką wspomnianego "ostatniego postu" jest Magda, "fantastyczna kobieta", z którą VMACIEX jest związany i bez której "nie byłoby tego bloga".
Magda ostro atakuje tych, którzy Macieja Z. krytykują - czytamy zatem o "medialnej nagonce", "publicznym ukamieniowaniu", "niezdrowej sensacji", "niedoinformowanych redaktorach". Zastanawia się również, komu może zależeć na "zlinczowaniu" Macieja Z. Przede wszystkim przedstawia jednak jego obecne życie.
"Każdy dzień to dla Maćka batalia o powrót do życia i poranne pytanie do mnie, o to, co działo się wczoraj. Wciąż gubi się w wielu sprawach. Co dzień stacza walkę sam ze sobą, żeby jednak wykrzesać z siebie odrobinę chęci do życia i znaleźć w tej nowej sytuacji coś, co pozwoli mu spojrzeć z optymizmem w przyszłość. Nieustannie poszukuje drogi do wyjścia z niszczącej wszelką nadzieję depresji. Blog, robienie zdjęć, kino, czasem restauracja, spotkania z przyjaciółmi mają mu w tym pomóc. I chyba nie ma w tym żadnego skandalu, czy się mylę?
Prawda jest taka, że Maciek z człowieka, który żył pełnią życia, miał pracę będącą jego największą radością i pasją, w jednej chwili stał się bełkoczącym i niezdarnie chodzącym rencistą z pustym portfelem, problemami prawnymi, bez prawa jazdy (i jak wynika z tonu bijącego z mediów bez prawa do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie), a do tego zdanym całkowicie na pomoc bliskich. I przede wszystkim nie ma siły, by sam się bronić! Uwierzcie - to nie jest sielanka. Być może wielu z Was pomyśli sobie "dobrze mu tak, mógł nie szaleć" itp. Tak, tak - każdy z nas jest taki mądry, dopóki to jego nie dotknie jakiś nieszczęśliwy wypadek. Bo to był bez wątpienia NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK, który mam wrażenie ktoś chce wykorzystać, by dokopać leżącemu Zientarskiemu."
Ostro, lecz taki ton niewątpliwie uzasadniają osobiste związki autorki wpisu z gospodarzem blogu i dramatyzm sytuacji.
Maciej Zientarski nie jest cwaniakiem i cynicznym mordercą, lecz mimowolnym sprawcą śmierci kolegi z branży. Śmierci w wypadku, którego również sam stał się wielowymiarowo tragiczną ofiarą. Takie stanowisko prezentowaliśmy wielokrotnie i przy nim pozostajemy. Podobnie jak i przy apelu o powstrzymanie się przed ferowaniem pochopnych, jednoznacznych wyroków.