Alphand, Coma i Czachor!
Jacek Czachor w swoim siódmym starcie w najtrudniejszym rajdzie świata jest po raz siódmy na mecie. Reprezentant Polski zajął wysokie, czternaste miejsce w końcowej klasyfikacji potwierdzając bardzo dobrym występem przynależność do światowej czołówki.
Ostatni etap „przyjaźni” nad Lac Rose, podczas którego nie rozegrano już odcinka specjalnego Czachor przejechał w grupie dwudziestu najlepszych motocyklistów Dakaru.
Zwycięzcą Dakaru 2006 wśród motocyklistów został Hiszpan Marc Coma (KTM). W kategorii samochodów, spośród których tylko 66 dotarło do mety triumfował Luc Alphand z fabrycznego teamu Mitsubishi.
Coma i Alphand zwyciężyli w Dakarze po raz pierwszy w karierze. Po raz piąty wśród kierowców ciężarówek dokonał tej sztuki Władimir Czagin (Kamaz).
Jacek Czachor jest jednym z 93 motocyklistów, którzy ukończyli 28. edycję pustynnego klasyka. Ta sztuka nie udała się 139 rywalom, którzy przed piętnastoma dniami rozpoczęli zmagania na trasie supermaratonu. Czachor z siedmioma ukończonymi Dakarami jest pod tym względem rekordzistą wśród polskich zawodników.
Na mecie nad Lac Rose Polak podzielił się opiniami na temat przygotowań i startu w zakończonym sukcesem rajdzie:
Po raz siódmy jestem na mecie Dakaru. Bardzo się cieszę z tego powodu. Czterokrotnie byłem w pierwszej piętnastce. Aby osiągnąć tutaj taki wynik trzeba naprawdę szybko jechać. Jestem naturalnie szczęśliwy. To mój już chyba 25 maraton licząc także te z mistrzostw świata, w którym jestem na mecie. Nie ukończyłem tylko jednego.
Nie jestem zawodnikiem, który jeździ brawurowo i wygrywa próby sportowe. Ja rozkręcam się z odcinka specjalnego na odcinek. Staram się jechać równo wszystkie etapy, aby na koniec być jak najwyżej w klasyfikacji generalnej. W taki sam sposób układała się moja cała kariera. Reprezentowałem Polskę na ośmiu sześciodniówkach motocyklowych i we wszystkich tez byłem na mecie.
Na Dakarze więcej zależy od człowieka niż od motocykla. Te współczesne to bardzo dobre maszyny. Są niemal perfekcyjne i coraz szybsze. W tym roku mogliśmy zaobserwować, że na przykład motocykle zawodników z pierwszej dwudziestki praktycznie się nie psuły. Błędy popełniali ludzie, wypadki, kontuzje czy pomyłki nawigacyjne – to wszystko przytrafiało się zawodnikom. Najwięcej zależy więc od umiejętności, doświadczenia i przygotowania fizycznego motocyklisty. Na Dakarze trzeba mieć natomiast bardzo dobrego mechanika. Motocykl jedzie w dzień, a w nocy jest naprawiany. Zły mechanik potrafi zepsuć motocykl. Ja mam bardzo dobrych mechaników, którzy starają się zawsze, aby rano mój motocykl był jak nowy.
Moje przygotowania to przede wszystkim jazda na motocyklu. Kiedyś dużo ćwiczyłem, także biegałem. Teraz już takich ćwiczeń wykonuję znacznie mniej. Myślę, że jestem do Dakaru bardzo dobrze przygotowany psychicznie. Tydzień przed startem „wyłączam się” i myślę tylko o tym rajdzie. Przed startem jest zawsze trochę nerwowości, ale gdy już wsiądę na motocykl to wszystko mija. Poza tym na motocyklu startuję od 1982 roku i przejechałem już dziesiątki tysięcy kilometrów.
Sprawności i kondycji, które zdobywałem latami nie można stracić. Kibice pytają mnie czasami jak znoszę trudy Dakaru, brak przez ponad dwa tygodnie podstawowych wygód. Nie jest to dla mnie nowość. Jestem odpowiednio do tego nastawiony, a poza tym gdy w młodości zaczynałem uprawiać ten sport też mnie nikt nie rozpieszczał. Dakar trwa 15 dni i kiedyś się kończy. Ten rajd to nie impreza dla mięczaków.
Zawsze na początku, w Europie Dakarowi towarzyszy bardzo duże napięcie, walka o sekundy. Tam należy po prostu przetrwać i nie dać się ponieść fantazji. W Maroku trzeba się przebić do czołówki, ale także nie szaleć i nie przejmować się niewielkimi stratami. A później wjeżdżamy do Mauretanii gdzie na pustyni wszystko się rozstrzyga. Tam widać umiejętności techniczne, przygotowanie zawodnika. Ścigamy się przez 100 kilometrów, a przez następne 500 walczymy ze zmęczeniem i własnymi słabościami. Ten, którzy przetrzyma to wszystko najlepiej ma dobrą pozycję startową do końcowych oesów, trudnych także nawigacyjnie. W końcówce nie ponosi się już zazwyczaj bardzo dużych strat.
Nagrodą za wszystko jest wjazd na rampę na mecie w Dakarze.