Wyprawa Jelczem do Nepalu przełożona

​Eskapada do Nepalu upamiętniająca polskie wyprawy ciężarówką Jelcz w góry wysokie miała wyruszyć we wrześniu, ale COVID-19 pokrzyżował plany. "Paradoksalnie to nam pomogło, bo będziemy mogli się lepiej przygotować. Startujemy w kwietniu" - powiedział organizator Maciej Pietrowicz.

Celem rajdu "Jelcz z Polski do Nepalu - do podnóża Wielkich Himalajów" jest upamiętnienie i przypomnienie, że w 2021 roku minie dokładnie 50 lat od momentu, kiedy polska ekspedycja właśnie tej marki samochodem wyruszyła w góry wysokie.

Organizatorzy wyprawy mieli teraz już dojeżdżać do celu lub być przynajmniej w drodze, ale na razie pozostają w domach.

"We wrześniu dojechaliśmy, ale do Lądka Zdroju na festiwal górski. COVID rozwalił wszystko organizacyjnie. Paradoksalnie pandemia nam jednak pomogła, bo będziemy mogli się lepiej przygotować. Startujemy w kwietniu. Historia została zapisana wiele lat temu i nam nie ucieknie" - powiedział Maciej Pietrowicz, syn Jerzego Pietrowicza, który w roku 1979 uczestniczył w wyprawie na Annapurnę Południową.

Trasa się nie zmieniła i będzie liczyć 10 tysięcy kilometrów w jedną stronę. Ekspedycja przejedzie przez Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran, Pakistan, Indie i Nepal. Czas podróży to około 30 dni, bo organizatorzy pojadą historycznym jelczem, jakim wyruszały przed wielu lat polskie ekspedycje na podbój gór wysokich.

"Podróż potrwa przynajmniej miesiąc, ale może i więcej. Ten model Jelcza może jechać maksymalnie 70 km na godzinę. No może 75 km na godzinę, ale lepiej nie ryzykować, bo skrzynia biegów może odpaść. Mam co prawda drugą na zapas, ale po co ryzykować. Dziesięć tysięcy kilometrów, trzy tysiące litrów ropy. Infrastruktura się zmieniła, ja bym powiedział, że polepszyła przez te 50 lat, ale wysokości pozostały" - powiedział Pietrowicz.

Aby ułatwić sobie przejazd przez poszczególne kraje, organizatorzy będą podróżować na wizie tranzytowej, jako przejazd humanitarny.

"To nie będzie wiza turystyczna, a więc powinno być nam łatwiej. Jeżeli znowu gospodarka się nie zamknie całkowicie na przejazd samochodów ciężarowych, to nie widzę ryzyka, aby się nie udało. Zwłaszcza że będziemy wieźli podarunki dla przytułku w Nepalu, gdzie turystyka przez COVID mocno podupadła i oni mocno to odczuli. Mamy skrzynię załadunkową, to szkoda by było, aby jechała pusta" - podkreślił.

Przygotowując się do ekspedycji organizatorzy dotarli m.in. do kierowców wypraw sprzed lat. Jak przyznał Pietrowicz, zasłyszane historie i porady były niesamowite.

"Nie jedziemy na wycieczkę. Naszym celem jest przebycie trasy, którą pokonywali uczestnicy wypraw w ubiegłym wieku z Polski do Nepalu i przypomnienie jak dużą rolę dla polskiego himalaizmu odegrała ciężarówka Jelcz" - dodał Maciej Pietrowicz.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy