Te auta podrożały pięciokrotnie. Można na nich zarobić?
W ostatnim czasie w Polsce rośnie zainteresowanie tzw. youngtimerami. Nie brakuje osób, które zakup tego typu pojazdu traktują w kategoriach inwestycji. Czy leciwy samochód to dobra lokata kapitału?
Jazda "dopieszczonym", pełnoletnim autem, które nie wpisuje się jeszcze w obraz typowego klasyka, to dla wielu kierowców wyraz buntu przeciw celowemu postarzaniu produktu i ucieczki od wszechobecnego konsumpcjonizmu. W nowej modzie coraz więcej osób dostrzega też szansę na łatwy zarobek. Czy wydatek kilkunastu lub też kilkudziesięciu tysięcy zł na przyszłego klasyka to rzeczywiście dobry pomysł?
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że tak. Przykładowo - jeszcze pięć lat temu jeżdżącego Fiata 125p lub popularnego Malucha w przyzwoitym stanie kupić można było za mniej niż tysiąc zł. Obecnie ceny aut wartych zainteresowania startują z pułapu 4-5 tys. zł. Podobną tendencję zauważyć też można na przykładzie popularnego "balerona", czyli Mercedesa W124. Jeszcze do niedawna, egzemplarz w dobrym stanie kupić można było za około 8-10 tys. zł. Obecnie, w ogłoszeniach nie brak i takich, które wyceniane są na blisko 30 tys. zł!
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z faktu, że wiele widniejących w anonsach wartości to jedynie "pobożne życzenia" sprzedających, które nie mają nic wspólnego z cenami transakcyjnymi. Przed podjęciem decyzji o zakupie trzeba też wziąć pod uwagę charakter przyszłej eksploatacji i - wynikające z niego - koszty utrzymania pojazdu.
Przykładowo - osoby, które 5 lat temu kupiły Fiata 125p za wspomnianą kwotę tysiąca zł, mogą dziś cieszyć się z zarobku czterokrotności tej sumy. Takiego oprocentowania nie zapewni wam żaden bank! W rzeczywistości sytuacja nie wygląda jednak tak różowo...
Samo ubezpieczenie OC - zakładając oczywiście, że dysponujecie pełnymi zniżkami - kosztować was będzie około 350 zł rocznie. Kolejne 100 zł - raz do roku - wydacie na przegląd techniczny. Z prostej matematyki wynika więc, że pięcioletni koszt utrzymania popularnego "kanciaka" to około 2250 zł zakładając rzecz jasna, że w tym czasie nie wydacie ani złotówki na naprawy... Co więcej, w przypadku wytworów rodzimej motoryzacji, koniecznie trzeba też pomyśleć o zapewnieniu im odpowiednich warunków lokalowych. Pięć lat postoju "pod chmurką" zaowocuje koniecznością przeprowadzenia gruntownego remontu blacharskiego. Auto - zwłaszcza w zimie - musi być przechowywane w suchym i wentylowanym garażu.
Wniosek? Jeśli nie posiadacie własnego "zaplecza" lokalowego, aut pokroju Malucha, "Dużego Fiata" czy Poloneza nie da się utrzymać w dobrym stanie nie dokładając do interesu. Skokowy wzrost ich wartości pokrywa - co najwyżej - bieżące koszty utrzymania.
Inne pułapki czekają na nabywców zachodnich aut, jak chociażby wspomnianego Mercedesa W124. Trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że wysokie ceny wielu leciwych egzemplarzy - wbrew temu, co przeczytać można w ogłoszeniach - nie wynikają wcale z ich wartości kolekcjonerskiej. Pamiętajmy, że Mercedes wyprodukował przeszło 2,7 mln egzemplarzy tego modelu! Astronomiczne, a w wielu przypadkach zaporowe wręcz kwoty, jakich sprzedający żądają za swoje auta, to wynik ponadprzeciętnej trwałości modelu (przypominamy, że założenia konstrukcyjne zakładały około 30-letnią eksploatację).
W takim przypadku zakup konkretnego egzemplarza powinien być poprzedzony skrupulatnym rachunkiem ekonomicznym. Jeśli planujemy eksploatować auto na co dzień wydatek 10 czy 15 tys. zł na dobrze utrzymany pojazd powinien się opłacać. Z reguły gwarantuje bowiem wieloletnią, bezproblemową eksploatację. Przeznaczając na zakup 20 lub 30 tys. zł powinniśmy jednak dobrze się zastanowić. Za wyjątkiem kilku nietypowych wersji wartość kolekcjonerska jest praktycznie żadna, w razie stłuczki czy wypadku ubezpieczyciel wyceni nasz pojazd na marny ułamek tego, ile wydaliśmy na jego zakup...
Paweł Rygas